Rozmowy z niewierzącym. Papież Franciszek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Papież Franciszek
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Религиоведение
Год издания: 0
isbn: 978-83-7595-703-7
Скачать книгу
o coś zewnętrznego lub wymuszonego, lecz o coś, co emanuje z wnętrza i samo się narzuca. Jezus faktycznie wywiera na ludziach głębokie wrażenie, zaskakuje, przemienia ze względu na – On sam to mówi – swoją więź z Bogiem, którego nazywa poufale Abba, a który daje Mu ową „władzę”, by posłużył się nią dla dobra ludzi.

      Tak więc Jezus naucza jako „ktoś, kto ma władzę”, uzdrawia, powołuje uczniów, by za Nim szli, przebacza… Są to rzeczy, które w Starym Testamencie należą do Boga i tylko do Niego. Pytanie, które wielokrotnie powtarza się w Ewangelii Marka i odnosi się do tożsamości Jezusa: „Kim jest ten, który…?”, rodzi się ze stwierdzenia, że chodzi o władzę różną od tej znanej w świecie, chodzi o władzę, której celem nie jest panowanie nad innymi, ale służenie im, danie im wolności i pełni życia. I to nawet za cenę narażenia własnego życia, kosztem niezrozumienia, zdrady, odrzucenia, aż po wyrok śmierci, aż po opuszczenie, w jakim Jezus się znalazł na krzyżu. Lecz Jezus pozostaje wierny Bogu, aż do końca.

      I właśnie wtedy – jak woła rzymski setnik przy krzyżu w Ewangelii świętego Marka – Jezus paradoksalnie objawia, że jest Synem Boga! Synem Boga, który jest miłością i chce całym sobą, aby każdy człowiek odkrył, że jest Jego prawdziwym dzieckiem i według tego żył. W wierze chrześcijańskiej poświadczone jest to przez fakt, że Jezus zmartwychwstał – nie po to, by zatriumfować nad tymi, którzy Go odrzucili, lecz by zaświadczyć, że miłość Boga jest silniejsza od śmierci, że przebaczenie Boga jest większe od wszelkiego grzechu i że warto poświęcić własne życie, by dać świadectwo o tym ogromnym darze.

      Wiara chrześcijańska mówi, że Jezus jest Synem Bożym, który przyszedł na świat, by dać swoje życie, ażeby wszystkim otworzyć drogę miłości. Ma Pan zatem rację, Szanowny Panie Doktorze, kiedy widzi Pan we wcieleniu Syna Bożego podstawę wiary chrześcijańskiej. Już Tertulian pisał, że caro cardo salutis, „ciało (Chrystusa) jest podstawą zbawienia”. Wcielenie, a więc fakt, że Syn Boży przyjął nasze ciało i dzielił radości i cierpienia, zwycięstwa i porażki naszej egzystencji, aż po okrzyk na krzyżu, przeżywając wszystko w miłości i wierności wobec Abba, jest świadectwem niewiarygodnej miłości Boga do każdego człowieka, nieocenionej wartości, jaką Bóg przyznaje każdemu z nas.

      Dlatego każdy z nas jest powołany do tego, by przyjąć perspektywę i wybór miłości Jezusa, by zagłębić się w Jego sposób bycia, myślenia i działania. To jest wiara, ze wszystkimi jej wyrazami, szczegółowo opisanymi w encyklice.

      W tym samym artykule pyta mnie Pan, jak należy rozumieć oryginalność wiary chrześcijańskiej, która opiera się właśnie na wcieleniu Syna Bożego, w stosunku do innych religii, które koncentrują się na absolutnej transcendencji Boga.

      Powiedziałbym, że oryginalność chrześcijaństwa polega właśnie na tym, że wiara daje nam udział w relacji Jezusa z Bogiem, który jest Abba, i w świetle tego – w relacji, którą Bóg ma ze wszystkimi innymi ludźmi, także z nieprzyjaciółmi, w imię swej miłości. Innymi słowy, synostwo Jezusa, jak przedstawia je nam wiara chrześcijańska, nie zostało objawione po to, by podkreślić niemożliwą do pokonania przepaść między Jezusem i wszystkimi innymi ludźmi, lecz by nam powiedzieć, że w Nim wszyscy jesteśmy powołani, by być dziećmi jednego Ojca i swoimi braćmi. Wyjątkowość Jezusa służy porozumieniu, nie zaś wykluczeniu. Wynika z tego również – co nie jest błahostką – podział na sferę religijną i sferę polityczną, usankcjonowany przez zasadę „oddawania Bogu tego, co należy do Boga, a Cezarowi tego, co należy do Cezara”, którą Jezus głosił i na której mozolnie budowana była historia Zachodu. Kościół jest bowiem powołany do bycia zaczynem i solą Ewangelii, czyli do szerzenia przekazu o miłości i miłosierdziu Boga, które obejmują wszystkich ludzi i wskazują na nadprzyrodzony i ostateczny cel naszego przeznaczenia. Do społeczności obywatelskiej i politycznej należy zaś trudne zadanie kształtowania i urzeczywistniania życia coraz bardziej godnego człowieka – w sprawiedliwości i solidarności, w poszanowaniu prawa i w pokoju.

      Dla osoby żyjącej wiarą chrześcijańską nie oznacza to ucieczki od świata czy dążenia do jakiegokolwiek typu hegemonii, lecz służbę konkretnemu człowiekowi i wszystkim ludziom, począwszy od peryferii dziejów, i z zachowaniem jasnego światła nadziei, która nakazuje czynić dobro mimo wszystko i patrząc zawsze przed siebie.

      Pyta mnie Pan również, na zakończenie swojego pierwszego artykułu, co można powiedzieć braciom Żydom na temat obietnicy, którą uczynił im Bóg: czy okazała się ona całkiem zwodnicza? Jest to – proszę mi wierzyć – pytanie, które ma dla nas, chrześcijan, radykalne znaczenie, ponieważ z pomocą Boga, przede wszystkim począwszy od Soboru Watykańskiego II, odkryliśmy na nowo, że naród żydowski jest dla nas wciąż świętym korzeniem, z którego wyrósł Jezus. Ja również, w przyjaźni z braćmi Żydami, którą pielęgnowałem przez wszystkie lata spędzone w Argentynie, wielokrotnie zadawałem Bogu takie pytania w modlitwie; zwłaszcza wtedy, gdy na myśl nasuwały się straszliwe doświadczenia Szoah. Mogę Panu powiedzieć, podobnie jak czynił to Paweł Apostoł, że Bóg nigdy nie przestał być wierny Przymierzu zawartemu z Izraelem i że pośród straszliwych prób tych stuleci Żydzi zachowali swoją wiarę w Boga. Za ten fakt nigdy nie będziemy w stanie być im wystarczająco wdzięczni, ani jako Kościół, ani jako ludzkość. Oni też, właśnie trwając w wierze w Boga Przymierza, przypominają wszystkim, również nam, chrześcijanom, że jako pielgrzymi wciąż oczekujemy na powrót Pana. Dlatego zawsze musimy być na Niego otwarci i nigdy nie możemy kryć się za tym, co już osiągnęliśmy.

      Tak dochodzę do trzech pytań, które zadał mi Pan w artykule z 7 sierpnia. Wydaje mi się, że w pierwszych dwóch tym, co leży Panu na sercu, jest zrozumienie nastawienia Kościoła do osób niepodzielających wiary w Jezusa. Przede wszystkim pyta mnie Pan, czy Bóg chrześcijan przebacza tym, którzy nie wierzą i nie szukają wiary. Przyjmując, że – to rzecz fundamentalna – miłosierdzie Boga nie zna granic, to jeśli człowiek zwraca się do Niego ze szczerym i skruszonym sercem, wówczas w przypadku niewierzących sprawa polega na posłuszeństwie własnemu sumieniu. Grzech, również w przypadku niewierzącego, występuje wtedy, gdy człowiek postępuje wbrew sumieniu. Słuchanie sumienia i posłuszeństwo mu oznaczają bowiem, że człowiek podejmuje decyzje w obliczu tego, co postrzega jako dobro lub zło. I to od tej decyzji zależy dobro lub zło naszego działania.

      Po drugie, pyta mnie Pan, czy myślenie, że nie istnieje żaden absolut, a zatem nie ma też prawdy absolutnej, lecz jest tylko seria prawd względnych i subiektywnych, jest błędem lub grzechem. Nie mówiłbym jednak, nawet w przypadku osoby wierzącej, o prawdzie „absolutnej” w tym sensie, że absolutne jest to, co jest oderwane, co nie ma żadnych związków ani więzi. Prawdą natomiast, według wiary chrześcijańskiej, jest miłość Boga do nas, ludzi, w Jezusie Chrystusie. A zatem prawda jest relacją! Jednocześnie każdy z nas pojmuje prawdę, i tak ją wyraża, wychodząc od samego siebie: od swojej historii i kultury, od sytuacji, w której żyje, itd. Nie oznacza to, że prawda jest zmienna i subiektywna, przeciwnie. Jest ona dla nas dostępna zawsze jako nasza droga i życie. Czyż Jezus sam nie powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą, życiem”? Innymi słowy prawda, jako że jest ostatecznie nieodłączna od miłości, wymaga pokory i otwarcia, by można było jej szukać, przyjąć ją i wyrazić. Trzeba zatem dojść do porozumienia co do terminologii i, być może – aby wyjść poza ciasne ramy opozycyjnych stanowisk – na nowo określić problem prawdy absolutnej. Myślę, że jest dziś konieczne rozpoczęcie spokojnego i konstruktywnego dialogu, o którym pisałem na początku.

      Na koniec pyta mnie Pan, czy wraz ze zniknięciem ludzkości zniknie także myśl zdolna pomyśleć Boga. Z pewnością wielkość człowieka polega na tym, że może on pomyśleć Boga. A zatem może żyć w świadomej i odpowiedzialnej relacji z Nim. Lecz jest to relacja między dwiema rzeczywistościami. Bóg – tak myślę i tego doświadczyłem, a jakże wielu ludzi, żyjących wczoraj i dzisiaj, to podziela! – nie jest ideą, jakkolwiek byłaby ona wzniosła, będącą owocem myśli człowieka. Bóg jest rzeczywistością