Rozmowy z niewierzącym. Papież Franciszek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Papież Franciszek
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Религиоведение
Год издания: 0
isbn: 978-83-7595-703-7
Скачать книгу
myśl nie istnieje wśród Żydów i muzułmanów. Nie ma wizji Boga wcielonego i Jednorodzonego w żadnej innej religii świata. W niektórych z nich istnieją podmioty wcielone, ale w liczbie większej niż jeden. Także bogowie z Olimpu wcielali się, jeżeli tego chcieli, ale owo wcielenie nie czyniło ich prawdziwymi ludźmi, lecz jedynie sprawiało, że przybierali oni odpowiedni wygląd. Dlatego chrześcijaństwo (a zwłaszcza katolicyzm) stanowi wyjątek. Ale jaki jest cel i rezultat tej wyjątkowości?

      Można odrzec: wiara. Jest to niestety błędna odpowiedź. Z pewnością wiara w Allaha nie jest mniejsza niż wiara w Ojca i Syna. Można nawet powiedzieć, że jest bardziej intensywna i z pewnością bardziej rozpowszechniona, szczególnie w krajach arabskich.

      Allah nie ma osobowego wcielenia, nie może być i nie jest w żaden sposób przedstawiony wizualnie. To zapewne wielka szkoda z punktu widzenia historii sztuki, lecz nie z perspektywy religijnej. Allah jest panem nieba i ziemi, a jego wyznawcy cieszyć się będą szczęściem w raju, gdyż ich uczynki zostaną nagrodzone; zobowiązani są zaś do modlitwy co najmniej dwa razy dziennie z twarzą skierowaną w kierunku Mekki, bez względu na to, gdzie się znajdują. Choć laicyzacja świata muzułmańskiego rozpoczęła się, to jednak postępuje dość powolnie. Tron i ołtarz przez wieki były w nim związane poprzez osoby kalifów, sułtanów, emirów.

      Nieobecność wcielonego Jednorodzonego nie przeszkadza w wierze. Dlaczego? Odpowiedź w duchu politycznym brzmi: granica. Oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara. Chrześcijaństwo rodzi się wraz z Cesarstwem i przez wieki konfrontowało się z władzą cesarską i obywatelską. Odrzuciło (bądź musiało odrzucić) pokusę teokracji. Bóg wcielony zawsze wskazywał: „Moje królestwo nie jest z tego świata”. Piłat w obliczu tej odpowiedzi chciał pojmanego Jezusa uwolnić, lecz jerozolimski motłoch wolał ofiarować wolność Barabaszowi.

      I wreszcie słów kilka na temat Żydów i ich Boga, który jest również Bogiem chrześcijan, choć inaczej przedstawianym. Czy ten Bóg nie obiecał Abrahamowi pomyślności i szczęścia dla swego ludu? A jednak pomyślność ta trwała krótko. Żydzi najpierw zostali wzięci w niewolę przez Egipcjan, potem przez Asyryjczyków, Babilończyków, a następnie przez Rzymian. Potem powstała diaspora, zaczęły się prześladowania, w końcu miało miejsce Szoah. Bóg Abrahama nie dotrzymał zatem danego słowa. Co o tym sądzić, przewielebny Papieżu Franciszku?

Eugenio Scalfaritłumaczenie: Wojciech Malewski(„La Repubblica”, 7.07.2013)

      LIST DRUGI

      WIARA I ROZUM: PYTANIE NIEWIERZĄCEGO DO PAPIEŻA JEZUITY ZWANEGO FRANCISZKIEM

      Papież Franciszek został wybrany na Stolicę Piotrową już kilka miesięcy temu, ale wciąż wywołuje każdego dnia jakiś skandal. Przez to, jak się ubiera, gdzie mieszka, co mówi czy przez to, jakie decyzje podejmuje. I owszem, są to skandale, ale wywołane papieską dobrotliwością, świeżością i innowacyjnością.

      Z dziennikarzami rozmawia niewiele, właściwie nie rozmawia z nimi wcale, ponieważ „cyrk medialny” do niego nie pasuje. Stale natomiast podtrzymuje dialog ze zwykłymi ludźmi, przy czym rozmawia z grupami osób i z konkretnymi osobami. Papież słucha, odpowiada, pyta, dociera do najróżniejszych miejsc. W dłoniach ma zawsze jakiś tekst gotowy do przeczytania, lecz zaraz po tym, jak go użyje, wyrzuca go. Improwizuje bez najmniejszego wysiłku: czy to pod gołym niebem, w kościele, w domku rybaków czy na plaży w Copacabana, w sali audiencyjnej czy w papamobile, gdy pojazd łagodnie przeciska się przez tłum wiernych.

      Jest dobry jak papież Jan XXIII, a zachwyca jak papież Wojtyła. Mimo że wzrósł pośród jezuitów, to zdecydował się na przyjęcie imienia Franciszek, ponieważ chce Kościoła takiego samego, jakiego pragnął Biedaczyna z Asyżu. Jest czysty jak gołębica, a zarazem przebiegły jak lis. Wszyscy o nim piszą, wszyscy spoglądają nań z podziwem i wszyscy, osoby duchowne i świeckie, mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy, wierzący i niewierzący – czekają na to, co zrobi następnego dnia. Nie zajmuje się polityką; nie robił tego ani jako biskup w Argentynie, ani teraz jako papież w Watykanie. Systematycznie krytykował prezydenta swojego kraju, Jorge Rafaela Videlę (zm. 2013), ale nie z powodu wprowadzonej przez niego okrutnej dyktatury, lecz dlatego, że jako głowa państwa nie starał się on pomagać biednym, słabym i potrzebującym. W końcu rząd, aby uwolnić się od tego dokuczliwego nawoływania, oddał do dyspozycji argentyńskiego biskupa niewykorzystywany wcześniej dom opieki społecznej. Wówczas biskup Bergoglio wyjechał ze swojej diecezji, przekazując ją na ten czas w opiekę wikariuszowi, i zaczął przemierzać kraj jak misjonarz – lecz nie po to, by nawracać, lecz by pomagać, uczyć, tchnąć w ludzi nadzieję i okazywać miłosierdzie.

      W czerwcu 2013 roku, już jako Franciszek, opublikował encyklikę na temat wiary, której tekst został wstępnie napisany przez jego poprzednika, Benedykta XVI, obok którego teraz żyje i mieszka w odległości zaledwie kilkuset metrów. Franciszek skorygował w kilku miejscach ów tekst, podpisał się pod nim i opublikował go jako Lumen fidei.

      Encyklika ma zupełnie nowy charakter w porównaniu z dokumentami, które opublikowali poprzednicy Franciszka. Nowość bierze się stąd, że papież nie skupia się wyłącznie na relacji między wiarą a rozumem, lecz, owszem, pisze o istnieniu tejże relacji, jednak zarówno Franciszek, jak i Benedykt XVI koncentrują się na łasce, która spływa od Pana na wiernych. Łaska pokrywa się z wiarą, a wiara z miłosierdziem i miłością bliźniego, która – uwaga! – stanowi jedyny sposób kochania Pana. W dokumencie widoczny jest wpływ myśli świętego Augustyna, większy nawet niż wpływ świętego Pawła. Ale tu wkraczamy na trudny teren. Obecny biskup Rzymu (Franciszek świadomie kładzie akcent na to miano, które towarzyszy jego tytułowi, a nawet stoi przed jego imieniem) odwołuje się do trzech świętych, którymi są: Augustyn, Ignacy, Franciszek.

      Jednak to ten ostatni święty, którego imię przyjął Jorge Mario Bergoglio, najbardziej wpływa na charakter obecnego pontyfikatu. Papież Franciszek chce Kościoła ubogiego i głoszącego wartość ubóstwa, chce Kościoła misyjnego i walczącego, Kościoła pasterskiego, zbudowanego na podobieństwo Boga miłosiernego, czyli Kościoła, który nie sądzi, lecz wybacza, który poszukuje zagubionej owcy, który przyjmuje syna marnotrawnego.

      Oczywiście, Kościół katolicki to także instytucja. Instytucję tę Franciszek rozumie jako służbę, a zarządzanie nią na wzór gospodarowania siłami bojowymi w wojsku. Intendentura, ów dział do gospodarowania w wojsku, kroczy z tyłu, nie z przodu. Tak rolę instytucji watykańskich widzi papież, gdy są to: Kuria, Sekretariat Stanu, Bank Watykański, Gubernatorat Państwa Watykańskiego, Kongregacje, Nuncjatury i Sądy – czyli cała ogromna i złożona konstrukcja podtrzymująca od dwóch tysięcy lat Kościół, Oblubienicę Chrystusa.

      Ale jak do tej pory Kościół był postrzegany? Czy jako zajmujący się przede wszystkim duszpasterstwem? Owszem, misja pasterska to cenne dobro Kościoła. Kościół głoszący? Kościół misyjny? Kościół ubogi? Oto prawdziwy skarb, jaki instytucja ta przechowuje niczym cenny klejnot.

      Jednak – to istotna uwaga – przez dwa tysiące lat Kościół mówił, decydował i działał jako instytucja. Nie było nigdy papieża, który wznosiłby sztandary ubóstwa, nie było nigdy papieża, który by nie rządził, nie bronił, nie wzmacniał i nie kochał swojej władzy; nie było nigdy papieża, który myśli i postawę Biedaczyny z Asyżu uważałby za swoje własne. I nie było nigdy, poza przypadkami słabości i niepokoju, Kościoła horyzontalnego w miejsce Kościoła wertykalnego. Na przestrzeni dwóch tysięcy lat Kościół zwołał 21 soborów powszechnych, które najczęściej zbierały się między III a V wiekiem oraz między wiekiem IX a XIII. Ponad trzysta lat dzieli Sobór Trydencki od, poprzedzonego Syllabusem, Soboru Watykańskiego I, który z kolei poprzedza swego następcę, Sobór Watykański II, o kolejne osiemdziesiąt lat.

      Oczywiście liczba synodów była większa, ale wszystkie one były ogłaszane i prowadzone przez papieży i Kurię Rzymską.

      Kardynał