© by Ośrodek KARTA, 2019
REDAKTOR SERII Agnieszka Knyt
WYBÓR FRAGMENTÓW DO DRUKU, INDEKSY Jan Sienkiewicz
KONSULTACJA NAUKOWA prof. dr hab. Albin Głowacki
RECENZENT NAUKOWY dr hab. Daniel Boćkowski
REDAKCJA Agnieszka Knyt
WSPÓŁPRACA Maciej Kowalczyk
TŁUMACZENIE ZWROTÓW ROSYJSKICH Jan Sienkiewicz
OPRACOWANIE GRAFICZNE SERII
SKŁAD KOMPUTEROWY TANDEM STUDIO
PRACA NAUKOWA FINANSOWANA W RAMACH PROGRAMU MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO POD NAZWĄ „NARODOWY PROGRAM ROZWOJU HUMANISTYKI” W LATACH 2014–2018
KIEROWNIK NAUKOWY PROJEKTU
prof. dr hab. Andrzej Friszke,
Instytut Studiów Politycznych PAN
PARTNER PROJEKTU
Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk
Ośrodek KARTA
ul. Narbutta 29, 02-536 Warszawa
tel. (48) 22 848-07-12, faks (48) 22 646-65-11
[email protected], ksiegarnia.karta.org.pl
Wydanie I
Warszawa 2019
ISBN 978-83-65979-40-7
SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ Marcin Kapusta
OD WYDAWCY
Przedstawiamy świadectwo niespotykanego dojrzewania. Chłopca – mającego we wrześniu 1939 ledwie dziewięć lat, a wkraczającego w wojnę, jakby porzucał dzieciństwo. I więcej – młodego człowieka, o mocnej już polskiej tożsamości, którego zderzenie ze światem sowieckim wzmacnia, do głębi hartuje. Reakcja Autora na totalitarną opresję może zdumiewać, tak jest nietypowa (i nieobecna w pamiętnikarstwie), jednak w odniesieniu do I połowy XX wieku zdaje się w tym indywidualnym losie skupiać istotę stosunków Polski i Rosji.
W przypadku Zbigniewa Lubienieckiego jego ukształtowanie w tak wczesnym wieku wynikło wprost ze sposobu wychowania, głównie przez ojca, a także z wielowiekowej tradycji rodu. Zrozumienie istoty polskości, jakie wyniósł z patriotycznego domu, postawiło go w Sowietach wobec bezwzględnych wyzwań. Pochodzi z hrabiów Lubienieckich z Podola, z przekazów rodzinnych dowiedział się, że w XVI wieku rzucono na tę linię polskiej szlachty prawosławną klątwę: mężczyźni przez trzynaście pokoleń mieli ginąć (i kolejno ginęli) z rąk Rosjan. Dwunaste pokolenie stanowił ojciec Zbigniewa, Michał Lubieniecki, więzień Ostaszkowa, zabity w Twerze wiosną 1940 – ofiara zbrodni katyńskiej. Rodzinę wywieziono na zesłanie, w tym Autora – jedynego mężczyznę w trzynastym pokoleniu.
Zbigniew Lubieniecki nie szukał wydawcy dla swoich zapisów. My sami odnaleźliśmy Autora, zainteresowani lakonicznym przywołaniem jego historii w filmie dokumentalnym obejrzanym w internecie. Gdy cała kolekcja osobista (wspomnienia i dzienniki z okresu 1935–66, pisane od 1947 roku, we wcześniejszym okresie oparte na notatkach) trafiły do Archiwum Wschodniego Ośrodka KARTA, zrozumieliśmy, że mamy do czynienia ze świadectwem zupełnie niezwykłej postawy. O represjach sowieckich mówi nie tonem skargi, lecz – rewanżu.
Początkowo skupiliśmy się na mniej szczegółowo opisanym przez Autora okresie – po jego przyjeździe z rodziną do Polski, od maja 1946 do sierpnia 1949. W latach 2013–14 nagraliśmy wnikliwą relację Zbigniewa Lubienieckiego z tego powojennego czasu. Dopiero wtedy można było odtworzyć z jego pamięci zdumiewający fakt – jak na Ziemiach Zachodnich przesuniętej geograficznie Polski spełniał swoją zemstę na Sowietach za bezlitosne upokorzenia i Polski, i Rodziny. Zabijając umundurowanych okupantów, dotrzymywał przysięgi złożonej jeszcze na zesłaniu. Zapis tamtego czasu znalazł się w książce Łowca, wydanej w serii „Karty historii” w 2014 roku.
Obecna publikacja przedstawia wybór ze spuścizny Zbigniewa Lubienieckiego, począwszy od historii jego rodziny i dzieciństwa w przedwojennej Polsce, do powrotu z zesłania w maju 1946. Wspomnienia Autora – spisane w końcu lat 40., oparte na zachowanych notatkach bieżących, a także rysunkach – świadczą o głębi jego ówczesnych przeżyć. Można odnieść wrażenie, że między dziewiątym a piętnastym rokiem życia doświadczył tak intensywnego losu, jakiego zwykle nie przynosi cała ludzka egzystencja.
Odwet można uznać za akt dokonany – i w wymiarze wojennego przetrwania, i świadectwa złożonego po wojnie. To zwycięstwo pojedynczego człowieka w walce o życie w świecie, w którym „jednostka jest niczym”. Okupione zostało życiem innych, a też nierzadko czyimś odebranym dobrem – co może utrudniać uznanie sposobu, w jaki Autor wymierza sprawiedliwość. Wtedy jednak ustąpienie z pola oznaczało z reguły własną zagładę. Zbigniew Lubieniecki nie oczekuje zresztą od nas, współczesnych, wybaczenia. Zależy mu jedynie, abyśmy starali się zrozumieć. Jego postawę wobec złowieszczego Wschodu, odrębność Polski od tamtego świata.
Niemal dziewięćdziesięcioletni Autor mieszka w Warszawie. Względem niego rosyjska klątwa się nie spełniła.
ZAMIAST WSTĘPU
Dzisiaj zacząłem pisać coś w rodzaju pamiętnika. Podobno czynność ta – w dzisiejszych czasach – nie należy do najbezpieczniejszych. Za jedno zbędne słowo odpokutować może nie tylko autor. Dlaczego więc piszę? Powiedzmy, że przez przekorę – mam przecież dopiero siedemnaście lat. W tym wieku podobno wolno być przekornym. Najprawdopodobniej piszę jednak po to, aby coś robić lub aby mieć złudzenie, że coś robię.
Mam trochę notatek z Rosji – luźnych, często niepowiązanych ze sobą – stanowiących jednak tę chociażby wartość, że w jakiś sposób ukazują kraj, o którym ludzie wiedzą na pewno mniej, niż im się wydaje.
Pamiętnik bardziej systematyczny rozpocząłem pisać dopiero podczas wyjazdu z Rosji. A szkoda. Patrząc z pewnego dystansu, dochodzę do wniosku, że tamte sześć lat były najciekawszym okresem mojego dotychczasowego życia i pozostaną takie zapewne jeszcze bardzo długo. Zebrane notatki, fakty, które zdołałem zapamiętać, oraz to, co zdołałem odtworzyć na podstawie rozmów, postaram się umieszczać w miarę możliwości chronologicznie. Zdaję sobie sprawę, że nie będę mógł uniknąć pewnych nieścisłości, właśnie gdy chodzi o chronologię wydarzeń. Tak jednak czy inaczej, fakty pozostają faktami.
Niektóre rzeczy pamiętam jakby przez mgłę. Inne pozostały w mej pamięci w kształcie niezwykle ostrym. Pamiętam nie tylko to, co wydarzyło się niedawno, ale też takie zdarzenia, które sięgają bardzo odległych czasów – wśród nich są obrazy, których strzegłem dotąd jak największej tajemnicy.
Z OPOWIADAŃ MATKI
Skąd wzięli się Lubienieccy? Pytanie raczej retoryczne i dla mnie stanowi to najobojętniejszy z tematów. Ważniejsze jest, skąd ja się wziąłem. Skoro wszystko jednak powinno mieć swój początek, to i ród mój początek jakiś mieć musi. Podobno nawet im ten początek bardziej jest odległy, tym ród dostojniejszy. Z tego, co zdołałem zapamiętać z dzieciństwa, z opowiadań rodziców