– Panie sędzio… – Tomczyk postanowił nie odpowiadać na rzucony wcześniej przez Skowrońskiego komentarz. – Proszę nam powiedzieć, kiedy córka wyjechała, dokąd i z kim.
– Już raz to mówiłem – odparł sędzia. – Ktoś od was z nami rozmawiał, nie przekazujecie sobie informacji?
– Przekazujemy – powiedział spokojnie komisarz. – Ponieważ jednak przydzielono nam to śledztwo, chcielibyśmy wszystko usłyszeć od państwa, a nie opierać się na zredagowanej notatce. Chyba zależy panu na jak najszybszym wyjaśnieniu, co się stało z córką, prawda?
Skowroński zacisnął usta.
– Żona wie dokładnie, bardziej się orientuje w sprawach Jagody – odpowiedział po chwili milczenia. – Halinko? – zwrócił się do żony. – Proszę cię, nie płacz teraz, to w niczym nie pomaga.
Tomczyk przeniósł spojrzenie na siedzącą obok sędziego kobietę.
– Tydzień temu Jagoda pojechała do Gdyni ze swoją przyjaciółką, chłopakiem i jeszcze kilkoma osobami. – Z gardła Skowrońskiej wydobyło się bolesne westchnienie. – Sami dobrzy znajomi, ze szkoły.
– Którego dnia?
– W czwartek, dwudziestego sierpnia. Przez pierwsze dni kontaktowała się regularnie, przysyłała esemesy, zdjęcia.
– Kiedy ostatni raz dostała pani wiadomość od córki?
– Nie wiem. – Skowrońska przycisnęła chusteczkę do ust. – Muszę sprawdzić. – Wzięła ze stolika aparat i przeszukała jego zawartość. – Trzy dni temu, w poniedziałek, proszę. – Podała Sławkowi telefon z wyświetlonym esemesem. – Zdjęcie zrobione na molo w Gdyni-Orłowie. – A wczoraj rano ktoś… – Zaczęła płakać. – Ktoś przysłał Włodkowi tamten film. Boże, ja tego nie wytrzymam! Ktoś zgwałcił i zamordował moje dziecko!
Sędzia objął żonę, a później zaczął gładzić jej plecy uspokajającym gestem.
– Czy córka ostatnio zachowywała się inaczej niż zwykle? Może miała jakieś kłopoty? Zawarła nową znajomość? Czegoś się bała? – spytała Górska.
– Nie, raczej nie – odpowiedziała Halina, a jej ciałem ponownie wstrząsnął szloch. – Wszystko było jak zwykle.
– A jej przyjaciółka? Jak się nazwa?
– Monika Lisiecka. Dzwoniliśmy wczoraj do niej, od razu po obejrzeniu filmiku, ale też miała wyłączony telefon.
– A chłopak?
– Do niego nie dzwoniliśmy, bo nie mamy numeru.
– Jak się nazywa? – spytał Tomczyk. – Chłopak Jagody?
– Robert Olędzki.
– Kiedy córka miała wrócić z Gdyni?
– W niedzielę, trzydziestego sierpnia.
– Chcielibyśmy przeszukać pokój Jagody. – Sławek wstał, a wraz z nim podniosła się Agata. – Panie sędzio?
– Oczywiście, proszę. Żona zaprowadzi państwa.
Pokój dziewczyny, wypełniony sosnowymi meblami, zalewało słoneczne światło, przenikające bez przeszkód przez niczym nieosłoniętą szybę. Tomczyk zmrużył oczy i pomyślał, że gdy się mieszka na szesnastym piętrze z widokiem na miasto, nie ma powodu, żeby zasłaniać okno nawet w nocy. On też by nie zasłaniał; siedzieliby z Agatą na fotelach i patrzyli w rozgwieżdżone niebo lub podziwiali wieczorną panoramę Warszawy, rozjaśnioną światłami latarni, neonów i samochodowych reflektorów. Sławek, lustrując wnętrze dziewczęcego pokoju, otworzył się na napływ wrażeń i odczuć. Na biurku, które stało przodem do okna, tak aby siedząc przy nim można było podziwiać widok za oknem, leżał zamknięty laptop. Wzdłuż jednej z prostopadłych ścian stał szeroki tapczan, na którym siedział pluszowy misiek, ubrany w kraciastą koszulę i spodnie na szelkach; drugą ścianę zasłaniał regał wypełniony książkami. Halina Skowrońska podeszła do okna i opuściła do połowy żaluzje.
– Strasznie tu gorąco – powiedziała, wycierając nos. – Zostawiam państwa. Jakby coś było trzeba, proszę wołać.
– Miałam wrażenie, jakby odgrodzili się od nas grubą ścianą – stwierdziła Agata, gdy kobieta opuściła pokój. – Czy to możliwe, że rodzice nic nie wiedzą o swoim dziecku, a o przyjaciołach jedynie to, jakie mają imiona i nazwiska? Czuję, że coś tutaj bardzo, bardzo nie gra, tylko jeszcze nie wiem, co.
– Zdaje się, że czeka nas wycieczka do Gdyni – powiedział Sławek i zaczął odsuwać po kolei szuflady biurka. – Co prawda ktoś już rozmawiał z przyjaciółmi Jagody, w aktach jest notatka, ale wolę ich sam przesłuchać.
– Ja też o tym pomyślałam. – Agata otworzyła szafę nastolatki i przystąpiła do przeglądania garderoby. – Chryste, na co jej tyle ciuchów? – zdziwiła się, przesuwając wieszaki z sukienkami i bluzkami. – Naprawdę nastolatki potrzebują tyle szmatek? – spytała, odsuwając na bok stos równo złożonych spodni.
– Nie masz pojęcia, ile rzeczy jest w szafie Kingi – powiedział Tomczyk, wspominając najmłodszą siostrę, która jeszcze mieszkała z rodzicami. – Kiedyś matka zajrzała tam przez przypadek i o mało nie zemdlała. A Kinga, jak to Kinga, odwróciła kota ogonem i zrobiła scenę, że rodzice odbierają jej prawo do prywatności. Ojciec zaprotestował przeciwko takiej generalizacji i wybuchła kosmiczna awantura. Oczywiście, jak się domyślasz, każdy później przedstawił swoją wersję wydarzeń. – Sławek posłał Agacie uśmiech i kontynuował przeszukiwanie biurka, wyjmował zeszyty i podręczniki, kartkował notatki.
Górska zajrzała do wnętrza komody, w której znalazła bieliznę, rajstopy, szaliki i czapki. – Wystarczyłoby na rok dla kilku dziewczyn – stwierdziła. – Masz coś?
Tomczyk podszedł do regału z książkami i zaczął przesuwać palcami po grzbietach.
– Reporterka, o której mówiłaś, Makowska?
– Tak.
– Jagoda jest… była… – zaczął i zaklął. – Nie wiem, jak o niej mówić – zdał sobie sprawę. – Dopóki nie ma ciała, zawsze jest nadzieja, ale w tym przypadku obawiam się, że szukamy zwłok. Dziewczyna była fanką tej dziennikarki – powiedział i zdjął z półki dwie książki. – Zobacz.
– Emilii Makowskiej?
– Tak. Ma zbiory jej reportaży. Wyglądają na czytane wielokrotnie. – Sławek przekartkował jedną z książek, pokazując zagięte rogi, plamę po rozlanym napoju, podkreślenia. Zerknął na krótki biogram autorki i czarno-białą fotografię kobiety w dużych, przeciwsłonecznych okularach. Dziennikarka wydała mu się znajoma i przez chwilę rozważał, skąd takie skojarzenie.
– Daj mi tę w granatowej okładce – poprosiła Agata i usiadła z egzemplarzem na tapczanie.
Tomczyk uruchomił laptop Jagody i spojrzał na partnerkę.
– Szukasz czegoś konkretnego?
– Tak. I już znalazłam, zobacz. To jest książka, o której ci mówiłam, i jest reportaż, ten o gwałcicielu, którego Skowroński wypuścił.
Tomczyk wziął książkę, przeczytał początek tekstu i odłożył na bok.
– Pożyczę od nich i przeczytam w pociągu.
– W pociągu?
– Tak, będzie szybciej niż samochodem. W razie czego auto pożyczymy