Tomczyk odsunął laptop i przeniósł spojrzenie na Agatę, która siedziała bez ruchu, wpatrzona w monitor. Z jej pobladłej twarzy nie ustępował wyraz niedowierzania.
– Mamy do czynienia z niezłym psycholem – wykrztusiła policjantka po długiej chwili milczenia i pogłaskała Borysa, który leżał zwinięty na jej kolanach. – A raczej z psycholami. Jeden zgwałcił i zabił, a drugi nakręcił. Albo robili to na zmianę. Rany boskie! – Odgarnęła włosy z szyi i wciągnęła powietrze do płuc. – Zaczynam wierzyć, że karma wraca. – Wzięła kota na ręce i zaczęła spacerować po pokoju.
– Co masz na myśli? – spytał Tomczyk.
– Nic ci nie mówi nazwisko sędziego, prawda? – Agata znieruchomiała przy oknie.
– Mówiłaś, że wpakował cię do aresztu. Jest coś jeszcze?
– Tak. – Górska uwolniła z objęć wiercącego się kota, który od razu wskoczył na kanapę i umościł się na poduszce. – Na początku nie skojarzyłam, gdy mi opowiadałeś przez telefon, ale teraz, kiedy obejrzałam nagranie, coś mi się przypomniało. Nie będzie łatwo. Jak pismaki to wywęszą, będzie medialna sensacja.
Sławek zmarszczył brwi.
– Mała podpowiedź?
– Wydział karny.
– To wiem.
– To było tuż przed tym, gdy zostałam przeniesiona i zaczęliśmy razem pracować. Dwa lata temu, głośna sprawa; nie prowadziłam jej, ponieważ byłam już na wylocie, kończyłam to, co zaczęłam, albo przekazywałam następcy. Jednak zapamiętałam zdarzenie, ponieważ sprawa wywołała medialny szum.
– Chodziło o gwałt?
– Tak, chłopak zgwałcił dziewczynę na imprezie, ale nie sam gwałt zbulwersował opinię publiczną, tylko to, co zdarzyło się później. Mimo dowodów przedstawionych przez prokuraturę, sędzia Skowroński dał sprawcy zawiasy. Ofiara trafiła do psychiatryka i najpierw nałykała się tabletek, a gdy ją odratowali, za jakiś czas podjęła drugą próbę samobójczą. Tym razem udaną.
– Powiesiła się – powiedział Tomczyk. – Już kojarzę.
– No właśnie. Było dużo szumu, na łamy prasy wrócił temat karania sprawców gwałtów, wypowiadały się organizacje feministyczne, przed sądem urządzano pikiety, w internecie wrzało. Na Skowrońskim nie pozostawiono suchej nitki; internauci wieszali na nim psy i bez ogródek życzyli mu wszystkiego najgorszego, z czego smażenie się w ogniu piekielnym było jedną z najlżejszych opcji. Później sprawa przycichła, ale wróciła, gdy Makowska, wiesz, ta reporterka, naczelna „Kobiecej Przestrzeni”…
– To jakaś gazeta?
– Ilustrowany miesięcznik dla kobiet, taki z wyższej półki; reportaże, dział kultury, podróże, moda. Paweł Lipiec będzie robił dla nich sesję, Justyna mi mówiła, gdy wracałyśmy. Zaproponował jej współpracę przy projekcie, na miejsce kogoś, kto złamał nogę, czy coś. – Agata wróciła do stołu, zajrzała do kubka z herbatą i dopiła resztę zimnego już napoju. – Dlatego Justyna zostaje dłużej w Polsce, co mnie bardzo cieszy. Ale wracając do Makowskiej…
– No właśnie – zreflektował się Tomczyk. – Odbiegliśmy od tematu.
– Jakiś czas po rozprawie, gdy społeczeństwo żyło już innymi sprawami, dziennikarka napisała obszerny artykuł na temat karania sprawców gwałtów w Polsce. Wspomniała w nim o zdarzeniach, które najbardziej poruszyły opinię publiczną i między innymi…
– …przypomniała sprawę, która trafiła do sędziego Skowrońskiego – dokończył Sławek i spojrzał na Borysa, który opuścił kanapę i zaczął się kręcić przy krześle, przymierzając się do skoku. – Chodź. – Tomczyk klepnął się zachęcająco w udo i po chwili kot już leżał zwinięty na jego kolanach.
– Tak – potwierdziła Agata. – A później wydała zbiór reportaży, który był mocno reklamowany w mediach.
– Czytałaś?
– Nie, ale wiem, o co chodzi. Zdaje się, że w tej książce jest również reportaż o zgwałconej dziewczynie.
– Skąd to wszystko wiesz? – spytał Sławek i chwilę później zdał sobie sprawę, że Agata, mimo że rozliczyła się ze swoją przeszłością, zawsze będzie wyczulona na sprawy dotyczące przemocy seksualnej.
– Wiem i już. I szlag mnie trafia za każdym razem, gdy słyszę podobną historię.
– Uważasz, że tamta sprawa i zaginięcie Jagody Skowrońskiej plus nagranie są powiązane?
– Nie wiem. – Górska wzruszyła ramionami. – Ale myślę, że trzeba się będzie temu przyjrzeć. Treść filmu raczej nieprzypadkowo nawiązuje do tragedii tamtej dziewczyny.
ROZDZIAŁ 2
Sędzia Włodzimierz Skowroński zaprosił policjantów do salonu, usiadł sztywno obok żony na skórzanej, kremowej kanapie, a przybyłym wskazał fotele stojące naprzeciwko, po drugiej stronie ławy ze szklanym blatem. Mężczyzna sprawiał wrażenie opanowanego, ale napięte mięśnie twarzy i drżenie szczęki zdradzały trud, z jakim przychodziło mu zachowanie spokoju. Kobieta walczyła z płaczem, a gdy przegrywała kolejną bitwę, po jej policzkach spływały duże krople łez, do których przykładała pogniecioną chusteczkę.
Tomczyk wymienił spojrzenia z Agatą, a następnie zawiesił wzrok na twarzy Skowrońskiego, jednak zanim zdążył zadać pierwsze pytanie, sędzia go ubiegł.
– Podinspektor Wolski zapewnił mnie, że jesteście jego najlepszymi ludźmi – rzucił, nadając głosowi wyniosły ton, jakby chciał ukryć za jego fasadą bezsilność, którą zapewne czuł w obliczu tragedii rozgrywającej się w jego rodzinie. Być może pierwszy raz w życiu Skowroński nie miał wpływu na przebieg zdarzeń, nie mógł niczego nakazać, orzec i zasądzić. Nie mógł wydać wyroku. Mógł jedynie zaufać policjantom, którzy siedzieli naprzeciwko, albo przynajmniej pogodzić się z tym, że może tylko czekać. Tomczyk, obserwując sędziego, zastanawiał się, jakie to uczucie: mieć wielokrotnie w rękach cudzy los, decydować o nim, oceniać ciężar ludzkich uczynków, wierzyć w swoją nieomylność i sprawiedliwość, a teraz odczuwać niemoc i brak wpływu. Pomyślał też o tym, czego dowiedział się od Agaty – że to sędzia Skowroński wydał postanowienie o jej tymczasowym aresztowaniu, nie zadając sobie wcześniej