Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa. Joanna Jax. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7835-631-8
Скачать книгу
jedynie na niego.

      – Hanka, rozumiem cię. Ja musiałam zostawić synka, by wypełnić rozkaz. Kolejna matka go opuściła i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wróci. Julian zaginął w Hiszpanii, też nie wiadomo, czy kwiatków od spodu nie wącha… Ale wierzę, że niedługo to wszystko się zmieni. Musisz być silna, bo jeśli się poddasz, nigdy już nie zaśpiewasz, nie poczujesz się bezpieczna i spokojna. – Alicja próbowała pocieszać przyjaciółkę. Po chwili dodała: – Ja sypiałam z Martinem, wielkie mi co. Nawet wtedy, gdy tak bardzo go zraniłam, nie chciał mi zrobić krzywdy. Chociaż pewnie święty nie był i miał gdzieś, że Polacy umierają, by jego Rzesza mogła rosnąć w siłę. Ale jest coś takiego w człowieku, gdy się zakocha, że ani rasa, ani narodowość czy wiek nie mają kompletnie żadnego znaczenia.

      – Alicja, ale co na to powiedziałby Igor…? – westchnęła Hanka.

      – Obdarłby cię ze skóry. – Alicja zachichotała i dodała pospiesznie: – Ale zapewniam cię, że byłby tak samo wściekły, gdybyś przespała się z radzieckim aktywistą. On po prostu szaleje za tobą…

      – Nie bardzo mnie pocieszyłaś w tym momencie – burknęła.

      – Posłuchaj, Hanka, przecież on nigdy się o tym nie dowie… – Alicja spoważniała.

      – Miałabym go okłamywać? – naiwnie zapytała Lewinówna.

      – Cały świat składa się z kłamstw i kłamstewek. Oszukujemy innych i siebie samych. Bo czasami inaczej się nie da. Ja za powiedzenie prawdy Julianowi zapłaciłam najwyższą cenę. Straciłam go. I jestem pewna, że wszystko, co wydarzyło się po moim wyznaniu, było pokłosiem właśnie tej chwili. Nadmierną szczerością zburzyłam jego świat i nasz związek. Prawda jest mocno przereklamowana… – tłumaczyła Alicja. – A myślisz, że ten twój bolszewik to nie ma żadnych grzeszków na sumieniu? Pewnie niejeden i zapewniam cię, iż nigdy ci o nich nie powie. Bo nie będzie chciał cię stracić. Oczywiście jeśli żyje, ale myślę, że diabli złego nie biorą.

      – Ale wiesz, dobrze mi było… – rozmarzyła się Hanka. – Tylko boję się, że mnie Pan Bóg skarze za te swawole z innym.

      – Ten twój czerwoniak to w Boga nie wierzy, a poza tym niech ten nasz Łaskawy to nie będzie taki mądrala. Gdzie był, jak bomby nam na kamienicę spadały albo jak mojemu dziecku matkę zabierały? Gorsze podłości dzieją się na tym świecie niż chwila słabości do mężczyzny. Było ci dobrze? Bardzo się cieszę i nie licz, że cię za to potępię. Nikt ci nie zwróci tych lat, które musisz spędzić na tych zapyziałych wiochach – prychnęła Alicja.

      – Jak mi ciebie brakowało… – Uśmiechnęła się smutno. – No, a ty?

      Alicja wypuściła powietrze. Łatwo być ekspertem w cudzych sprawach, gorzej, gdy musiała podjąć decyzję w kwestii własnych uczuć.

      – Uwielbiam „Karego” i cierpię, gdy go nie widzę… Ale wciąż Chełmicki tkwi w moim sercu. Nie wiem, cholera, chyba siłą przyzwyczajenia. Jest wpisany w moje życie, jak babka, matka czy ty. Ale każdego dnia mocniej dociera do mnie, że on nie jest dla mnie. A ja wcale nie chcę się zmieniać, by mnie kochał. Jeśli nie potrafi obdarzyć mnie bezwarunkowym uczuciem, to nic nie warta jest taka miłość. To fałszywy obraz, który malujemy w naszych sercach. A przecież albo się kogoś kocha takiego, jakim jest, albo nie kocha się wcale. Wiem, że trudno jest wybaczyć niektóre czyny ukochanej osoby, ale najważniejsze jest to, co tkwi w naszym wnętrzu. W jego jest Weronika i pewnie trochę ja, jednak ja się na to nie godzę. Nie będę przepychać się łokciami, żeby poczuć, iż jestem dla niego najważniejsza. Ty wiesz, że jeśli zjawi się Igor, ten twój Niemiaszek stanie się jedynie miłym wspomnieniem… Ja tego już nigdy nie będę pewna – perorowała Alicja, dostając wypieków z emocji.

      – Alicja, a może przestań rozważać uczucia Juliana czy „Karego”, tylko zastanów się, co ty czujesz? Uciekasz od tego, to usprawiedliwiając Chełmickiego, to obwiniając. A przecież sama przed chwilą powiedziałaś, że miłość nie powinna rozmieniać się na drobne i powinniśmy kochać człowieka, jakim jest. Więc odpowiedz mi… Kochasz Juliana Chełmickiego? – spokojnie powiedziała Hanka.

      Alicja wzruszyła ramionami.

      – Hanka… Tobie jedynej mogę to powiedzieć… Ja… kocham ich obu. I czekam na ten moment, gdy będę pewna, że obdarzam miłością tylko jednego – cicho zakończyła Alicja, czekając na to, co powie jej przyjaciółka na takie wyznanie.

      – Wiesz co, Alicja… – westchnęła Hanka. – Powiem jedno: masz przesrane…

      Opuścili posesję Hanki Lewin późnym popołudniem. Alicja była szczęśliwa, że mogła zobaczyć przyjaciółkę, ale wciąż zastanawiała się, kim był ów niemiecki oficer SS poszukujący ją poprzez prywatne kontakty w gestapo i w biurze ewidencji ludności.

      – Przestań tak dumać, bo i tak niczego nie wymyślisz. Lepiej naucz się porządnie nowych danych, bo to jest w tej chwili najważniejsze – mruknął „Kary”, obserwując pogrążoną w myślach Alicję.

      – Bądź wyrozumiały… – jęknęła.

      – Nie mogę, kochanie. Od tego zależy nasze życie. Jeśli odpowiesz poprawnie na wszystkie pytania, dam ci spokój. Chociaż nie… Nie dam. Będę cię nagabywał o to, co powiedziałaś o mnie Hance. – Puścił do niej oczko.

      – O tobie? Hm… Same dobre rzeczy. – Uśmiechnęła się i dodała: – Dobrze, pytaj.

      – Imię, nazwisko, miejsce urodzenia, takie tam… – stanowczo zaczął „Kary”.

      – Ewa Szwoleżer… Matko Boska, język sobie połamią na tym nazwisku. – Roześmiała się.

      – I o to chodzi. Dalej… – nie dawał za wygraną Sergiusz.

      – Urodzona piętnastego kwietnia tysiąc dziewięćset piętnastego roku w Łopianowie. Zamieszkała w Warszawie, przy ulicy Brzeskiej. Zatrudniona jako magazynierka w warszawskim Pafawagu. Rodzice: Anna, z domu Płonicka, i Jan Szwoleżer. Matka była kucharką w szpitalu Dzieciątka Jezus, ojciec także pracował w Pafawagu, w dziale montażu. Oboje zginęli we wrześniowych nalotach. Rodzeństwa brak. Narzeczony: Krystian Wołek, zginął w kampanii wrześniowej pod Mławą… Więcej grzechów nie pamiętam. Oprócz tego nie farbuję się już ani na czarno, ani na rudo – ostatnie zdanie dodała z lekkim sarkazmem.

      – O tym ostatnim nie wspominaj – mruknął „Kary”. – Dobrze, to myśl sobie dalej. Pozwalam.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

Скачать книгу