„Świece” to pierwsze określenie, jakie się nasuwa, gdy patrzy się na wieżę. Według koncepcji autora projektu te świece to paschały. Paschał bowiem jest symbolem zmartwychwstałego Chrystusa, zatem ta symbolika jest zgodna z wezwaniem świątyni.
Zupełnie nowa jest też katedra katolicka pod wezwaniem św. Pawła. Została wzniesiona w latach 2000–2001, a inicjatorem budowy był Rrok Mirdita (1939–2015), prymas Albanii. W czasach kryzysu ekonomiczno-społecznego pod koniec XX wieku zaangażował się w kampanię na rzecz współdziałania z innymi wspólnotami wyznaniowymi, przede wszystkim prawosławnymi i muzułmańskimi (struktura wyznaniowa w Albanii to: 60% muzułmanie, 30% chrześcijanie, z tego 17% prawosławni, 13% katolicy). Te działania zaowocowały jednogłośnymi apelami o pokój oraz wspólnymi inicjatywami charytatywnymi.
Katedra, największy obecnie kościół katolicki w Albanii, zbudowana jest na planie trójkąta. Z jednej strony jest to odniesienie do symbolu Ducha Świętego, z drugiej – do współistnienia i pokojowego współdziałania na albańskiej ziemi tych trzech wspólnot religijnych. Wystrój wnętrza nawiązuje do ciemnych chwil historii Albanii i martyrologii katolickich księży (kaplica za ołtarzem głównym), przypomina, że Matka Teresa z Kalkuty była Albanką (pomnik przed kościołem, witraż w kaplicy bocznej, mozaika z muszli na ścianie bocznej), wspomina papieży (wizerunki Jana Pawła II i Franciszka na witrażach w kaplicy chrzcielnej).
Gigantomania nie opuszcza Albańczyków. Tuż obok katolickiej katedry budowany jest największy w Albanii meczet, z czterema minaretami.
Godny odwiedzenia jest również jezuicki kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wybudowany w 1939 roku, w latach 60. XX wieku został zmieniony w kino. Teraz pomału odzyskuje świetność. Na początek ozdobiono malowidłami płytkie wnęki ołtarzy bocznych. Sceny z Pisma Świętego, znane i typowe dla zdobienia kościołów, przedstawione są w nietypowy sposób, dla niektórych wręcz bardzo kontrowersyjny. Dlaczego bowiem Maria Magdalena klęcząca u stóp krzyża ubrana jest w zwiewną, przezroczystą szatę, przez którą prześwituje nagość? Dlaczego w scenie zwiastowania uboga przecież Maryja ma na kolanach książkę – wynalazek rozpowszechniony znacznie później i początkowo dostępny tylko dla możnych? Dlaczego Archanioł Gabriel przedstawiony jest jako kobieta? Nie znalazłam niestety ani nazwiska artysty, ani tym bardziej programu ikonograficznego wystroju tej świątyni. Szkoda, bo ciekawe byłoby go poznać. Mimo wszystko warto do kościoła zajrzeć i malowidła obejrzeć.
Będąc w Tiranie, nie można nie zainteresować się religią mało u nas znaną – bektaszyzmem. Bektaszyzm pojawił się w XIII wieku jako liberalna odmiana islamu wprowadzona przez Hadżdżiego Bektasza Waliego (Haji Bektash Veli, 1209–1271) z Anatolii (obecnie Turcja). Opiera się na Koranie i naukach Mahometa, szanuje inne religie monoteistyczne. Bektaszyci mogą pić alkohol i jeść wieprzowinę, a wchodząc do swoich świątyń, nie muszą zdejmować butów. Kobiety bektaszyckie nie zasłaniają głowy ani twarzy. Muzułmanie traktują bektaszyzm jako sektę. Albania jest największym, obok Turcji, skupiskiem bektaszytów – stanowią oni około 2% mieszkańców.
Główna światowa siedziba bektaszytów znajduje się właśnie tutaj, w Tiranie. Decyduję się pójść tam piechotą, chociaż to trochę daleko, zawsze jednak można po drodze coś ciekawego zobaczyć. Tuż za centrum mijam XVIII-wieczny kamienny Most Garbarzy, jeden z najstarszych zabytków miasta – 8 metrów długości, 3,5 szerokości, dwa przęsła o różnej szerokości i wysokości. Niegdyś, jak to most, spajał brzegi rzeki. Potem rzeka bieg zmieniła, most stoi nad trawnikiem i jest kładką dla pieszych oraz obiektem, którego zdjęcie musi przywieźć z Tirany każdy odwiedzający to miasto. Po drugiej stronie ulicy niewielki Meczet Garbarzy.
Kiedy zagłębiam się w uliczki odległej od centrum dzielnicy, jej mieszkańcy bez wahania wskazują właściwy kierunek do bektaszyckiej świątyni. Nie znalazłam nigdzie informacji, kiedy powstała, ale wszystko pachnie nowością. Zbudowana jest na planie koła, dobrze doświetlona dużymi oknami. Lśnią marmury – z przewagą zielonego – i na podłodze, i na ścianach, i na kolumnach. Tych wewnątrz i tych na zewnątrz. Zachwycają delikatne ornamenty – i te we wnętrzu kopuły, i te na ścianach, i te otaczające mihrab.
Wystawa wewnątrz świątyni prezentuje wybitnych przedstawicieli tego wyznania, pokazuje ich kontakty z mężami stanu innych państw. Ciekawa jest również ekspozycja w muzeum w podziemiach świątyni. Przedstawia stroje derwiszów, wyposażenie komnat, w których mieszkali, rekwizyty używane w ceremoniach, opisy tych ceremonii. I prezenty otrzymane w czasie spotkań z przedstawicielami innych państw czy innych religii. W jednej z gablot gałązka oliwna z metalu i kamieni szlachetnych, którą otrzymał w 1999 roku ówczesny przywódca duchowy bektaszyzmu, Dede Reshat Bardhi, od Jana Pawła II.
Poza główną świątynią znajduje się mauzoleum – kilka połączonych pawilonów, wzniesionych również na planie koła. W ich wnętrzu znajdują się nagrobki, co ciekawe – wykonane z drewna, tych, którzy zasłużyli sobie na szczególne wyróżnienie miejsca ich wiecznego spoczynku.
Na południe od placu Skanderbega biegnie Bulwar Męczenników Narodu, trochę ponad kilometrowej długości, spacer nim jednak zajmuje mi cały dzień. Cały dzień, ponieważ po obu jego stronach, a i w ulicach od niego odbiegających, znajdują się miejsca, które warte są obejrzenia, a także chwili refleksji.
Od strony południowej plac otaczają charakterystyczne budynki z żółtą elewacją, w stylu neorenesansu włoskiego. Zostały wybudowane w latach 20. XX wieku z pomocą Włoch, bezpośrednio po tym, jak Tirana została ogłoszona stolicą. Teraz są siedzibą magistratu oraz ministerstw.
Za budynkami ministerstw znajduje się wieża zegarowa z 1822 roku, a obok niej Narodowy Teatr Eksperymentalny. Właśnie wystawiany jest Tramwaj zwany pożądaniem Tennessee Williamsa. Tatr Lalek z 1950 roku, po zachodniej stronie bulwaru, daje kilkaset spektakli rocznie, a spora część „aktorów”, mimo wartości zabytkowej, nadal występuje w spektaklach.
Na skwerze za ratuszem wyłania się z ziemi betonowa kopuła. To bunkier. Jeden z 173 371 schronów (ich liczba zmienia się w zależności od źródła informacji), zwanych potocznie bunkrami, zbudowanych w Albanii w okresie 1960–1983, chociaż oficjalna decyzja o ufortyfikowaniu kraju została podjęta na XII Plenum KC Albańskiej Partii Pracy w marcu 1971 roku. Były budowane wszędzie – na plażach i w górach, na polach i pastwiskach, w lasach i parkach, w miastach i wioskach, nawet na cmentarzach i zadbanych trawnikach luksusowych hoteli. Najczęściej są jedno- lub dwuosobowe, ale były też rozbudowane przeciwnuklearne kwatery dowodzenia jak ta, przed którą stoję. O ironio! Żaden z bunkrów, na których budowę wydano więcej środków niż na konstrukcję linii Maginota i zużyto trzy razy więcej betonu, nigdy nie został użyty do celów, dla których powstał.
Schody prowadzą mnie w głąb ziemi. Korytarze wiodą do kolejnych sal, w których zorganizowano wystawy odsłaniające kulisy gigantycznego przedsięwzięcia autorstwa ogarniętych paranoją przywódców narodu. Napisy na ścianach informują: tutaj było wcześniejsze wejście, bezpośrednio z budynku ministerstwa