Miłość jest lekarstwem. O życiu, pomaganiu i stracie. Elton John. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Elton John
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 978-83-7924-157-6
Скачать книгу
decyzja, która nadal opóźniała jego powrót do szkoły. W tym samym czasie założono specjalną linię telefoniczną, za pośrednictwem której Ryan miał codziennie uczestniczyć w lekcjach.

      Proces apelacji, który potem nastąpił, był długi, nieprzyjemny i odbywał się publicznie. Ryan, teraz 14-letni, znajdował się w epicentrum tego wszystkiego. Lokalne kuratorium i wielu rodziców innych uczniów zaciekle protestowało przeciwko jego uczęszczaniu do szkoły. Ponad 100 rodziców groziło sądem, gdyby jednak Ryanowi pozwolono wrócić. Pod koniec listopada Departament Edukacji Stanu Indiana rozsądził ten spór na korzyść chłopca i nakazał szkole otwierać przed nim swoje drzwi, z wyjątkiem momentów, gdy był ciężko chory. Lokalne kuratorium apelowało, co przedłużało nieobecność Ryana w klasie. Kilka miesięcy później komisja stanowa ponownie zadecydowała, że Ryan powinien móc wrócić do szkoły, co zaaprobowali także okręgowi funkcjonariusze służby zdrowia.

      W połowie roku szkolnego, 21 lutego 1986 roku, Ryan otrzymał oficjalne potwierdzenie prawa do powrotu do szkoły. Radość ze zwycięstwa nie trwała jednak długo. Już pierwszego dnia został wypchnięty z klasy i wytoczono mu sprawę w sądzie. Grupa rodziców wystosowała pozew, mający zabronić mu powrotu do szkoły, a sędzia obłożył go zakazem zbliżania się. Kiedy ogłoszono werdykt, sala pełna rodziców zaczęła wiwatować, a Ryan i Jeanne tylko patrzyli na siebie zszokowani i przerażeni. Ta sytuacja przypominała współczesny sąd nad czarownicą, a Ryan miał zostać spalony na stosie.

      Prawnicy Ryana walczyli przeciwko owemu zakazowi zbliżania się i ponownie udało im się uzyskać dla niego prawo do powrotu do szkoły. Tym razem decyzja była ostateczna. 10 kwietnia 1986 roku w asyście tabunów dziennikarzy oraz grupy pikietujących nieopodal uczniów Ryan powrócił na lekcje. Nie pozwolono mu uczestniczyć w zajęciach WF-u, nakazano mu też korzystać z oddzielnej łazienki i oddzielnego wodotrysku, a w stołówce musiał używać jednorazowych naczyń i sztućców. To były zupełnie niepotrzebne zabezpieczenia, lecz Ryan zgodził się na nie, aby załagodzić wszystkie obawy związane z jego mylnie rozumianą chorobą. Mimo to 27 dzieci zostało tego dnia wypisanych ze szkoły. Dwa tygodnie później rodzice otworzyli alternatywną szkołę, do której posłano 21 uczniów z klasy Ryana – tak aby nie musieli przebywać codziennie w tym samym budynku co on.

      W szkole, a także prawie w każdym innym miejscu w swoim miasteczku, Ryan był obiektem drwin i prześladowań. Używano w stosunku do niego takich określeń jak „pedał” oraz innych homofobicznych i obscenicznych przezwisk. Jego szkolna szafka i wszelkie należące do niego przedmioty były niszczone, a o nim samym rozsiewano okropne plotki. Pewien anonimowy nastolatek napisał list do lokalnej gazety, w którym oskarżył Ryana o straszenie, że pogryzie i podrapie inne dzieci, napluje na jedzenie w stołówce czy nawet odda mocz na ścianę w szkolnej łazience. To były oczywiście kłamstwa, lecz nie miało to specjalnego znaczenia. AIDS zrobiło z Ryana w oczach innych wariata i bez względu na to, co zrobił czy czego nie zrobił, za takiego go uważano.

      Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale dorośli traktowali go jeszcze gorzej niż dzieci. Ludzie, którym Ryan przynosił rano gazety, zrezygnowali z prenumeraty. Gdy razem ze swoją rodziną przychodził do restauracji, obsługa wyrzucała naczynia, z których jedli. Rodzice dziewczyny Ryana zakazali jej się z nim widywać. W pewnym momencie podczas sądowej batalii White’ów ze szkołą grupa rodziców określiła Jeanne jako niezdatną do opieki nad dzieckiem – po to, by zabrano Ryana od niej i w konsekwencji także ze szkoły.

      Nie tylko Ryan był narażony na złe traktowanie i ostracyzm – cierpiała cała jego rodzina. W samochodzie Jeanne poprzebijano opony. Strzelano w okna ich domu. Dalsi krewni także byli prześladowani i nawet niespokrewnieni z nim ludzie, którzy po prostu trzymali jego stronę, również stali się obiektem zniewag. Kiedy lokalna gazeta wyraziła swoje poparcie dla powrotu chłopca do szkoły, redakcja została obrzucona jajkami. Jednemu z jej pracowników grożono nawet śmiercią.

      Z jakiegoś powodu choroba Ryana wyzwoliła w ludziach to, co najgorsze, i ani on, ani jego rodzina nie mieli gdzie znaleźć schronienia. Nawet w kościele. White’owie byli głęboko wierzącymi chrześcijanami. Każdego wieczoru Ryan i Jeanne modlili się wspólnie przed pójściem spać. Jednakże gdy choroba Ryana stała się publiczna, współwyznawcy z Kościoła metodystycznego zaczęli ich unikać. Duchowni tak bardzo bali się zarazić AIDS, że poprosili całą rodzinę chłopca, żeby siadała albo w pierwszej, albo w ostatniej ławce. Ludzie nie chcieli korzystać z tej samej kościelnej łazienki co Ryan. Rodzice kazali swoim dzieciom go unikać.

      W swojej autobiografii Ryan opowiedział, jak to kiedyś poszedł z rodziną do kościoła w Niedzielę Wielkanocną w roku 1985, niedługo po tym, jak zdiagnozowano u niego AIDS. Pod koniec nabożeństwa ludzie wymieniali uściski dłoni z tymi, którzy siedzieli w pobliżu, i mówili do siebie: „Pokój z tobą”. Tym razem nikt nie zamierzał uścisnąć dłoni Ryana. Ani jedna osoba nie chciała choremu dziecku życzyć pokoju w Wielkanoc. Kiedy po nabożeństwie wyszli z kościoła, samochód Jeanne nieoczekiwanie się zepsuł. Próbowała poprosić o pomoc ludzi opuszczających parking, ale nikt nie zdecydował się wyciągnąć pomocnej dłoni.

      Pomimo ostracyzmu, któremu poddał ich Kościół oraz społeczność, i pomimo tego cierpienia i udręki, które znosił przez całe swe życie, Ryan był pełen wiary i chrześcijańskiej miłości aż do samego końca. Na rok przed śmiercią powiedział w wywiadzie dla „Saturday Evening Post”, że nie boi się umierać dzięki wierze w Boga. Choć w swoim życiu doświadczył tak wiele zła ze strony zakłamanych fanatyków religijnych i choć z dnia na dzień był coraz bardziej chory, jego wiara była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. „Pan zawsze daje nam nadzieję – powiedział Ryan w wywiadzie dla »Post«. – Pokładam w Bogu wielkie zaufanie”.

      „Jako mały chłopiec uwielbiałem szkółkę niedzielną. Ogromnie lubiłem słuchać biblijnych historii, wszystkich tych przepełnionych nadzieją opowieści. Także dziś, choć nie praktykuję żadnej religii, biorę sobie do serca pełne miłosierdzia nauki Jezusa i darzę wielkim szacunkiem wszystkich wierzących. Inspiruje mnie Jezus jako człowiek, bo kochał bezwarunkowo, bo przebaczał bezwarunkowo i ponieważ oddał życie za innych”. To samo można powiedzieć o Ryanie Whicie. Był prawdziwym chrześcijaninem, współczesnym Jezusem Chrystusem. Wiem, że to śmiałe stwierdzenie, niektórzy mogą się nawet obrazić. Lecz poznawszy historię Ryana i doświadczywszy niezwykłych przymiotów jego charakteru, nie mogłem nie dojść do takiego wniosku.

      Rodzina White’ów swoją chrześcijańską wiarę stosowała w praktyce. Choć oczywiście było im przykro z powodu tego, jak byli traktowani przez swoją wspólnotę, rozumieli ten strach. Wiedzieli, że powoduje go ignorancja i niezrozumienie. I odpowiadali na niego z miłosierdziem, którego sami nigdy nie doświadczyli. Wiele pracy włożyli w edukowanie swoich współwyznawców, w tłumaczenie im, czym jest AIDS. Ostatecznie Ryanowi udało się dotrzeć nie tylko do ludzi z Kokomo w stanie Indiana, lecz także do całego narodu.

      Historii młodego chłopaka, który z powodu swej choroby został wykluczony ze społeczności szkolnej i religijnej, nie udałoby się zbyt długo utrzymać w tajemnicy w małym środkowo-zachodnim miasteczku. Problemy Ryana szybko zyskały status narodowej sensacji i niebawem jego nazwisko stało się powszechnie znane w całym kraju. Ryan pojawiał się w popularnych talk show i wieczornych wiadomościach. Zagościł na okładce magazynu „People”. Prawdę mówiąc, był dość nieśmiałym chłopcem, a Jeanne dała się poznać jako kobieta cudownie bezpretensjonalna i z całą pewnością nie zabiegała o zainteresowanie swoją osobą. White’owie czuli jednak, że ich obowiązkiem jest głośno mówić światu o tym, czego doświadczają. Chcieli uczynić lepszym życie tysięcy ludzi, którzy cierpieli tak jak oni – nie tylko innym hemofilikom zakażonym wirusem HIV, lecz w ogóle wszystkim zmagającym się z tą chorobą.

      Choć