– Trafficking. Czyli handel kobietami. W tym przypadku głównie z krajów bałtyckich i Europy Wschodniej. Aby zacząć od początku, powiem, że piszę na ten temat książkę i dlatego właśnie skontaktowałem się z Eriką – macie obecnie niewielką ofertę książkową.
Wszyscy wyglądali na rozbawionych. Wydawnictwo „Millennium” opublikowało dotychczas jedną książkę i było to tomiszcze sprzed roku, autorstwa Mikaela Blomkvista, na temat imperium finansowego miliardera Hansa-Erika Wennerströma. W Szwecji sprzedawano już siódme jej wydanie, poza tym została opublikowana w Norwegii, Niemczech i Anglii i właśnie tłumaczono ją na francuski. Sukces książki wydawał się niezrozumiały, ponieważ historia ta była ogólnie znana i nagłaśniana w niezliczonych gazetach.
– Jeśli chodzi o książki, to nie publikujemy znowu aż tak dużo – powiedział ostrożnie Mikael. Nawet Dag musiał się uśmiechnąć.
– Rozumiem. Ale macie wydawnictwo.
– Są większe – stwierdził Mikael.
– Bez wątpienia – powiedziała Erika. – Jednak już od roku dyskutujemy, czy nie wystartować z niszową serią na marginesie naszej stałej działalności. Podjęliśmy temat na dwóch zebraniach zarządu i wszyscy byli za. Wyobrażamy to sobie jako niewielką serię wydawniczą – trzy, cztery książki na rok – na którą, ogólnie rzecz biorąc, będą się składać reportaże z różnych dziedzin. Innymi słowy, typowe dziennikarskie produkty. To dobra książka na początek.
– Trafficking – podjął Mikael. – Powiedz coś więcej.
– Siedzę w temacie od czterech lat. Zająłem się tym przez moją dziewczynę. Nazywa się Mia Bergman, jest kryminolożką i badaczką gender. Wcześniej pracowała w Radzie do spraw Zapobiegania Przestępczości i robiła analizy dotyczące prawnego zakazu kupowania usług seksualnych.
– Poznałam ją – przytomnie zauważyła Malin Eriksson. – Robiłam z nią wywiad dwa lata temu, kiedy przedstawiła raport porównujący traktowanie mężczyzn i kobiet przez sądy.
Dag Svensson kiwnął głową i uśmiechnął się.
– Raport wywołał spore poruszenie – powiedział. – Mia bada trafficking od jakichś pięciu, sześciu lat. Tak się poznaliśmy. Pracowałem nad tekstem o sekshandlu w internecie i dostałem cynk, że ona coś o tym wie. I wiedziała. Aby nie przedłużać, powiem tylko, że zaczęliśmy też razem pracować, ja jako dziennikarz, ona jako naukowiec, i w trakcie całej tej historii zaczęliśmy się spotykać, a od roku mieszkamy razem. Mia pisze doktorat i będzie się bronić na wiosnę.
– Więc ona pisze doktorat, a ty…?
– Ja piszę wersję popularną tego doktoratu uzupełnioną o mój własny research. Oraz wersję skróconą w postaci artykułu, który otrzymała Erika.
– Okej, więc pracujecie razem. Co to za temat?
– Mamy rząd, który wprowadził ostry zakaz kupowania usług seksualnych, mamy policję, która powinna dopilnować, by to prawo było przestrzegane, i mamy sądy, które powinny skazywać przestępców seksualnych. Nazywamy klientów przestępcami, bo kupowanie usług seksualnych jest nielegalne. Mamy też media, które dają wyraz moralnemu oburzeniu w swoich materiałach. Jednocześnie Szwecja jest w czołówce krajów, w których handluje się prostytutkami z Rosji i krajów bałtyckich.
– Potwierdzisz to faktami?
– Sprawa nie jest żadną tajemnicą. To nie jest nawet news. Nowość polega na tym, że rozmawialiśmy z ponad dziesiątką dziewczyn, takich jak ta z Lilja 4-ever. Najczęściej mają piętnaście–dwadzieścia lat, wywodzą się z biednych środowisk dawnego bloku wschodniego, zostały zwabione do Szwecji obietnicą takiej czy innej pracy, a dostały się w szpony seksmafii nieznającej żadnych skrupułów. Przy niektórych przeżyciach tych dziewczyn Lilja 4-ever wydaje się zwykłym filmem familijnym. Mam na myśli, że te dziewczyny przeżyły coś, czego w ogóle nie da się pokazać w filmie.
– Dobra, kontynuuj.
– Na tym wątku koncentruje się doktorat Mii. Ale nie książka.
Wszyscy słuchali z uwagą.
– Mia przeprowadziła wywiady z dziewczynami. Ja natomiast zbadałem dostawców i klientów.
Mikael się uśmiechnął. Nigdy wcześniej nie spotkał Daga Svenssona, lecz nagle poczuł, że jest on właśnie takim dziennikarzem, jakich lubił – skupiał się na istocie tematu. Według Mikaela złota zasada dziennikarstwa stanowiła, że zawsze ktoś jest odpowiedzialny. The bad guys.
– I znalazłeś jakieś interesujące fakty?
– Mogę na przykład udokumentować, że pewien urzędnik z Ministerstwa Sprawiedliwości, współpracujący przy tworzeniu zakazu kupowania usług seksualnych, wykorzystał co najmniej dwie dziewczyny, które przybyły tu za pośrednictwem seksmafii. Jedna z nich miała piętnaście lat.
– A to dopiero!
– Od trzech lat pracuję nad tym tematem na pół etatu. Książka będzie zawierać przykładowe profile klientów. Są wśród nich trzej funkcjonariusze służb specjalnych i jeden policjant z obyczajówki. Pięciu adwokatów, prokurator i sędzia. A także trzej dziennikarze, z których jeden napisał wiele artykułów o sekshandlu. W wolnym czasie realizuje swoje fantazje o gwałcie na nastoletniej prostytutce z Tallina… i nie chodzi w tym przypadku o zabawy łóżkowe, na które obie strony wyraziły zgodę. Zamierzam podać ich nazwiska. Mam niepodważalną dokumentację.
Mikael Blomkvist aż zagwizdał. Po chwili przestał się śmiać.
– Ponieważ to ja znów objąłem stanowisko wydawcy odpowiedzialnego, przeanalizuję tę dokumentację z lupą w ręku – powiedział. – Ostatnim razem, gdy niedbale sprawdziłem źródła, dostałem trzy miesiące paki.
– Jeśli zdecydujecie się to wydać, dostaniesz całą dokumentację, jakiej zażądasz. Ale jest jeden warunek, jeśli mam sprzedać „Millennium” ten temat.
– Dag chce, żebyśmy wydali również książkę – powiedziała Erika.
– Dokładnie. Chcę, żeby uderzyła jak grom z jasnego nieba, a obecnie „Millennium” jest najbardziej wiarygodną i odważną gazetą w tym kraju. Nie sądzę, by wiele innych wydawnictw ośmieliło się wydać tego rodzaju książkę.
– Więc bez książki nie ma artykułu – podsumował Mikael.
– Moim zdaniem brzmi to naprawdę nieźle – powiedziała Malin Eriksson. Henry Cortez przytaknął jej mruknięciem.
– Artykuł i książka to dwie osobne sprawy – kontynuowała Erika. – W pierwszym przypadku to Mikael odpowiada za tekst. Co do książki, autor sam ponosi odpowiedzialność.
– Wiem – odpowiedział Dag. – O to się nie martwię. Gdy książka zostanie opublikowana, Mia złoży jednocześnie zawiadomienie o przestępstwach popełnionych przez wszystkie te osoby, których nazwiska podaję.
– Rozpęta się istne piekło – zauważył Henry.
– To dopiero połowa tej historii. Starałem się też prześwietlić siatki kilku organizacji zarabiających na sekshandlu. Bo chodzi tu o zorganizowaną przestępczość.
– I kogo tam znalazłeś?
– Właśnie to jest najbardziej tragiczne. Seksmafia to paskudna zgraja najgorszych mętów. Sam nie bardzo wiem, czego się spodziewałem, rozpoczynając poszukiwania, jednak w jakiś sposób daliśmy – a przynajmniej ja dałem – się zwieść, że mafia to banda snobów z wyżyn społecznych, jeżdżących w eleganckich, luksusowych brykach. Przypuszczam, że do takiego obrazu przyczyniło