Czarny Pies - Powieść Z Serii Ochrona Sprawiedliwości. T. M. Bilderback. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: T. M. Bilderback
Издательство: Tektime S.r.l.s.
Серия:
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 9788835417859
Скачать книгу
POKÓJ i starali się zajrzeć w każdy kąt. W końcu doszli do ciała Ladda.

      „Dobra, Charlie. Które z nas sprawdzi, czy Ladd jeszcze żyje?”

      „Zwykle robi to starszy stopniem, ale tym razem ja się tym zajmę”.

      „Dzięki. Gdzie jest ten potwór?”

      „Nie wiem, ale nachylę się i spróbuję wyczuć tętno”. Charlie uklęknął obok Ladda i objął karabin ramionami.

      Jessica stała tuż obok niego, desperacko rozglądając się za bestią. Zamarła. Usłyszała ledwie dochodzący dźwięk i spojrzała w górę.

      Mastiff stał na rzędzie dwumetrowych szafek. Jessica ledwo dojrzała psa, a zwierzę już rzuciło się na nią z około metra odległości. Kobieta zrobiła szybki unik. Mastiff celował w tułów i chybił o kilka centymetrów. Przefrunął, obok wciąż kucającego nad Laddem Charliego, i znalazł się na podłodze. Lądując, poślizgnął się na krwi i lekko uderzył w szafki w drugiej części pomieszczenia.

      W momencie, w którym Charlie wrzasnął, „Co, u diabła?!”, Jessica krzyknęła do niego, „Uważaj, Charlie! Strzelaj!”. Mastiff złapał równowagę, ale zanim zdążył się obrócić i spróbować kolejnego ataku, mężczyzna wycelował w stronę zwierzęcia i wystrzelił strzykawkę ze środkiem uspokajającym. Trafiła psa nad łapą. Był on jednak olbrzymi i wydawał się odporny na działanie środka. Jessica ciągle mierzyła pistoletem w głowę zwierzęcia. Mastiff obrócił się, opuścił głowę i gapił się na nich. Kobieta dostrzegła w jego oczach wielką inteligencję.

      Zauważyła również, że oczy te lśnią... ognistą czerwienią.

      „Śpij, psie”, powiedział Charlie.

      „Będę musiała go zastrzelić, Charlie”, oznajmiła Jessica.

      Mężczyzna pokiwał głową. „Proszę więc zabić tego sukinsyna, panno Queen”.

      Nagle zwierzę zwróciło głowę w stronę Charliego, jak gdyby zrozumiało, co powiedział. Pies przyjął pozycję do ataku i rzucił się na mężczyznę. W momencie gdy mastiff odbił się od podłogi, drzwi szatni otworzyły się na oścież. To był Burt Oakley. Zobaczył, jak Jessica celuje w psa i krzyknął, „Nieeee!”. Kobieta nacisnęła spust, lecz broń nie wystrzeliła.

      Zwierz chwycił szamoczącego się Charliego Li za gardło. Ugryzł tylko raz i odszedł od krwawiącego mężczyzny. Jessica wciąż naciskała na spust, ale bezskutecznie. Przerażony Burt Oakley patrzył, jak Charlie próbuje oddychać pomimo rozszarpanego i tryskającego krwią gardła.

      Mastiff spojrzał gorejącymi ślepiami na Jessicę i powiedział chrapliwym i głębokim głosem, „Pora na ciebie, suko!”. Skoczył na kobietę z otwartym pyskiem.

      Jessica westchnęła i zerwała się na łóżku. To był tylko zły sen, który powoli zanikał.

      Gdy już uświadomiła sobie, że jest bezpieczna w swoim mieszkaniu, w budynku Ochrony Sprawiedliwości, zaczęła cicho łkać. Płacz wydobywał się z głębi jej duszy. Ten ogromny bulmastif był ‘czarnym charakterem’ z jej pierwszej sprawy, jako pełnoprawnej partnerki. Odziedziczyła ją po Dexterze Becku. Tylko dlaczego w jej śnie ten pies miał gorejące czerwonością oczy?

      „I dlaczego ja cały czas o tym śnię?”, spytała cicho. Ostatnimi czasy ten sen pojawiał się dość często. Co prawda, od momentu jej spotkania z genetycznie zmodyfikowanym bulmastifem minęło już trochę czasu. Skąd w takim razie te koszmary? Czyżby zwierz miał z nią jeszcze rachunki do wyrównania... a może z Charliem?

      Jednak pies był martwy. Jej broń wystrzeliła i pies już nie żył.

      Ta sprawa śmiertelnie ją przeraziła. Burt Oakley, organizator wystawy psów i właściciel bulmastifa, tłumaczył, że zmiany genetyczne miały wpłynąć pozytywnie na inteligencję zwierzęcia. Tak powiedzieli mu genetycy. Miała ona osiągnąć poziom niemalże ludzki, dzięki czemu pies miał lepiej rozumieć polecenia wydawane przez swojego pana. Dowiedział się też od nich, że z tego miotu było więcej szczeniaków. W przypadku psa Oakley’a wystąpił nieoczekiwany efekt uboczny, a mianowicie bulmastif rozwinął u siebie okrutną i brutalną część osobowości. Gdy agenci Ochrony Sprawiedliwości odnaleźli właścicieli pozostałych trzech psów z tego miotu, zwierzęta zniknęły.

      Trzy dorosłe bulmastify.

      Trzy dorosłe, genetycznie zmodyfikowane bulmastify.

      Jessica zadrżała na samą myśl.

      Jedno z tych zwierząt niemal nie załatwiło jej i Charliego, tak samo jak zrobiło to biednemu Jeffowi Laddowi.

      Aż strach pomyśleć, jakich szkód może dokonać trójka takich psów.

      Ochrona Sprawiedliwości musiała coś wymyślić, żeby przerwać ten koszmar.

      Jessica wstała z łóżka. Podeszła do szafy, żeby wyciągnąć z niej szlafrok. Kiedy ją otworzyła, zauważyła, że w środku siedział olbrzymi bulmastif o płonących ślepiach. Jessica krzyknęła. Zaczęła się wycofywać i usiadła gwałtownie, natrafiając na krawędź łóżka.

      „Wciąż tu jesteś, suko!”, warknął mastiff swoim grobowym głosem. Potem skoczył na nią z otwartym pyskiem, z którego lśniły bielą jego kły.

      Jessica obudziła się z krzykiem.

      ***

      DEMONY ZAATAKOWAŁY ponownie. Rozległ się przeszywający ryk.

      „PUŚĆ mnie, do cholery!”

      Wszyscy odwrócili się w kierunku zamieszania.

      Wysoki, przygarbiony demon chwycił Megan i przerzucił przez ramię. Oddalał się szybko, gdy Megan uderzała na oślep. Wkrótce nieomal nie dało się ich dostrzec.

      Louie zarzucił ramiona na Dextera, gdy ten chciał już biec za Megan i demonem. Mężczyzna świetnie wyszkolił go we wschodnich sztukach walki, dzięki czemu Louie był w stanie skontrować każdy jego ruch. W tym momencie starał się robić cokolwiek, aby uwolnić się z klinczu, lecz ten był niezwykle mocny.

      „Puszczaj mnie, Louie! Oni ją mają, do cholery!”

      „Nic z tego, stary! Nie mogę stracić was obu!”

      „Ja ją uratuję!”

      „Raczej dasz się zabić! Wyluzuj, Dexter!”

      Tuż przed zniknięciem demona wraz z Megan, Madleine wystrzeliła za nim biały podmuch. Gdyby tego nie zrobiła, czarny piorun, który drasnął jej plecy i głowę, trafiłby w nią z pełną siłą. Mimo wszystko i tak oberwała całkiem mocno i zdmuchnęło ją na stos. Zbladła, a jej moce spadły do zera. Nie ruszała się.

      Louie nadal trzymał Dextera w mocnym uścisku, aż nagle znikąd pojawiła się Megan.

      Jej oczy płonęły czerwonym blaskiem i szczerzyła się tak szeroko, że jej twarz przypominała zastygły grymas bólu. Jej zęby przypominały zaostrzone kły.

      „Chodź ze mną, Dexter. Oprowadzę cię po piekle”, rzekła Megan.

      Kobieta uniosła dłonie i wystrzeliła w Dextera i Louie’ego czarnym piorunem czystego zła.

      Dexter wybudził się z tego koszmaru bez krzyku, ale niewiele brakowało.

      Rozejrzał się po mieszkaniu.

      Megan wciąż tam nie było.

      Żona Dextera została porwana przez demona do piekła, podczas gdy