Cyrk polski. Dawid Krawczyk. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Dawid Krawczyk
Издательство: PDW
Серия: Reportaż
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788381911900
Скачать книгу
target="_blank" rel="nofollow" href="#litres_trial_promo">Czy z tym pincet plus da się coś zrobić?

      CZĘŚĆ IV

      W kagańce nas chcą poubierać

      Samotne pożegnanie

      Jest robota do zrobienia!

      Ktoś lepszy niż ja

      Normalni ludzie, mówili „dzień dobry”

      Wychować syna w Polsce, po polsku, na Polaka

      Oddaj mnie pan moją tutkę!

      Żeby tylko się nie chcieli mścić!

      Wiadomo, kto głosuje za granicą

      Podziękowania

      Przypisy

      Polska jest gdzie indziej

      W sobotni wieczór siedziba TVP przy Woronicza wygląda na opuszczoną. Szklana kosmiczna konstrukcja głównego budynku oświetlona, ruchome drzwi działają, ale w środku nie widać żywego ducha. Dopiero po chwili zza szerokiej recepcji wychyla się ochroniarz i przywołuje mnie ospałym ruchem dłoni. Nie pyta o nic, tylko wymownie unosi brwi i rozkłada ręce.

      – Dobry wieczór, przyszedłem na nagranie programu Studio Polska, na widownię – tłumaczę się.

      – To nie tu. – Rozsiada się w fotelu. – Budynek F. Wyjdzie pan, pójdzie za nasz budynek w prawo, przez parking, i będzie.

      Jest. Od frontu kilku mężczyzn na papierosku. Rozświetlają ciemny parking płomieniem zapalniczki.

      – Tak, Studio Polska to tutaj. Trzeba wejść, wypełnić formularz i poczekać.

      W środku mam wrażenie, że znalazłem się nieproszony na czyjejś domówce. Wszyscy dobrze się znają. Jedni żartują sobie w grupkach, drudzy siedzą po kątach i coś szepcą.

      – Siema!

      Ktoś macha mi ręką przed twarzą.

      – A nie widziałam cię tu jeszcze – mówi kobieta, trochę dziwnie pobudzona, ale nastawiona zdecydowanie przyjaźnie. – Ja tu sobie dzisiaj przyszłam towarzysko, bo ci powiem, że mam, kurwa, bana na wejście do studia już. Przypał jestem. Dwadzieścia trzy. Dwaaa-dziejścia-czy – powtarza bełkotliwie, bezwiednie zdradzając, że sobotnią zabawę zaczęła trochę wcześniej. – Dwadzieścia trzy razy byłam na widowni, ale robię za dużo dymu, to mnie już nie wpuszczają. Chuj z tym, mogę sobie teraz przynajmniej piwko dziabnąć! – śmieje się serdecznie.

      O nic nie muszę prosić. Sama oferuje, że opowie mi, co się tutaj dzieje.

      – Tam przy szatni siedzą opłaceni. Sześćdziesiąt zeta dostają za to, że przyjdą. Statyści. Z nikim nie gadają, nic ich nie obchodzi, tylko kasa. Tutaj są pokrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości. Komendant panią oszukał i ją z mieszkania wykwaterował czy coś. Ubezpieczalnia nie chciała wypłacić odszkodowania. Byli w sądzie, nic nie dostali. Stracone sprawy. Tutaj młodzież od Korwina, tam komuniści i my, dobra zmiana. – Uderza się w pierś.

      – Po kolei, spokojnie. Wszyscy muszą przejść przez bramkę do wykrywania metali. – Pół godziny przed startem zmęczeni ochroniarze przepuszczają nas jedno za drugim. – Nogi i ręce szeroko. Opróżnić kieszenie. Zapraszam do studia.

      – No to siema! – żegna się Pani Przypał, którą ochroniarze odprowadzają do wyjścia.

      Studio ustawione à la nieduży amfiteatr. Pośrodku scena, na której wystąpią prowadzący. Pierwszy rząd zarezerwowany dla gości: polityków, publicystów, zawodowych krzykaczy, góra dla publiczności. Siadam z brzegu, a zaraz obok mnie łysy grubawy facet. Ściska w dłoni plastikową teczkę na dokumenty. Dla bezpieczeństwa kładzie ją z dala ode mnie. Mości się chwilę, poprawia zmechacony sweterek, dociska krawat. Przystrzyżony wąs bierze między palec wskazujący i kciuk, rozciąga, wyrównuje. Patrzy na mnie z góry.

      – A ty za kim jesteś? – pyta.

      Wiem dobrze, że odpowiedź na to pytanie może być poprawna lub niepoprawna. Tak jak Legia czy Polonia, Wisła czy Cracovia, PiS czy anty-PiS. Ale i tak próbuję się wymigać:

      – Nie, ja to tak poobserwować przyszedłem. Widziałem w internecie, że zapraszają do udziału w programie.

      Nie przestaje patrzeć podejrzliwie. Marszczy brew, myśli, czy już chce dać mi spokój, czy jeszcze nie. Niestety.

      – No czy za tym LGBT, czy przeciw? Bo ja sobie, na przykład, tego nie życzę. Wiesz, jak to działa? Teraz lekcje w szkołach, a jutro ja czy ty będziemy musieli przy ścianie chodzić, żeby nas nie… – Zamiast poszukać słowa, podskakuje dwa razy na siedzisku w kopulacyjnym ruchu.

      – Aha, to nie wiedziałem – odpowiadam szczerze.

      Na szczęście kłopotliwą wymianę zdań przerywają nam prowadzący, którzy wchodzą do studia. Magdalena Ogórek staje pośrodku, za chwilę dołącza do niej Jacek Łęski.

      – No, jak się nam Ogóreczek dzisiaj wystroiła! Aż miło popatrzeć! – Mój tymczasowy sąsiad lustruje ją z góry na dół.

      Podobają mu się zwłaszcza cieliste szpilki. Tak się rozochocił, że spocone dłonie musi wytrzeć o spodnie.

      Przegląd tematów dzisiejszego show: Jarosław Kaczyński broni na spotkaniu wyborczym wolności w internecie. Geje obrażają papieża, bo 2 kwietnia, w rocznicę śmierci świętego Jana Pawła II, organizują spotkanie na temat: „Jeden partner przez całe życie czy co tydzień jeden?”. W Warszawie na posiedzenie rady miasta przychodzą rodzice, którzy uważają, że Światowa Organizacja Zdrowia zmusza ich dzieci do masturbacji; czoła stawia im ekipa wyposażona w tęczowe flagi i Mateusza Kijowskiego. Posłanka PiS-u zapowiada „strefy wolne od LGBT”. Trzaskowski oskarżony o jakieś lewe reklamy na autobusach w trakcie kampanii samorządowej. I wisienka na torcie: film z chłopakami jeżdżącymi na hulajnogach po pomniku smoleńskim.

      – Myślę, że to kolejny dowód na to, że kampania do Parlamentu Europejskiego będzie wyraźnym starciem dwóch systemów wartości. Od nas zależy, który zwycięży – mówi Ogórek.

      Za chwilę zaczyna się zabawa. Gość obok mnie klaszcze tym żywiej, im większy jest harmider. Za każdym razem kiedy pada słowo „gej”, podnosi się i krzyczy: „Pedał! Nie gej, he, he!”. Kilka siedzisk dalej wychudzony mężczyzna w za dużej marynarce podnosi obrazki ze świętymi i macha, polując na uwagę operatorów.

      Ludzie, których Pani Przypał określiła jako pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości, siedzą zaraz pode mną. Szykują się do jakiejś akcji. Kiedy dyskusja tonie w powtarzanych jak mantra: „Ja panu nie przerywałem”, „Nie przerywaj” i „Zamknij ryj”, głos wreszcie dostaje publiczność.

      – Mój partner były to po prostu jest gej. Ma większe prawa do mojego dziecka, mimo że jest karany prawomocnym wyrokiem. Dziecko ma chorobę sierocą i jest więzione – mówi ze łzami w oczach kobieta z burzą czarnych loków.

      Kiedy kończy, na scenę wjeżdża starsza pani na wózku inwalidzkim.

      – Trzy i pół roku