Uważność dla wszystkich. Jon Kabat-Zinn. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jon Kabat-Zinn
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Руководства
Год издания: 0
isbn: 9788381432092
Скачать книгу
zdarzeń. To znane zjawisko w teorii chaosu i naukach zajmujących się złożonymi systemami. W każdym złożonym, dynamicznym, nielinearnym systemie, takim jak warunki pogodowe, działalność ludzi czy nawet sam proces myślenia, nawet najmniejsze poruszenie czy zaburzenie może doprowadzić do zmian o ogromnej skali, następujących niekiedy w zaskakująco dużej odległości od zdarzenia początkowego. W odniesieniu do pogody, a obecnie także w szerszym znaczeniu, zjawisko to nazywane bywa „efektem motyla”, ponieważ jeden ruch skrzydła motyla w Chinach może podobno wywołać burzę kilka dni później w Nowej Anglii albo innych odległych miejscach. Podobnie jak mieliśmy okazję prześledzić w poprzednich tomach tego cyklu, niewielkie, lecz zasadnicze zmiany w naszym ciele lub umyśle mogą z czasem doprowadzić do głębokiego uzdrowienia. W społeczeństwie coś takiego również może się zdarzyć. Stawką jest los ludzkości oraz wszystko to, co nam drogie. Codziennie widzimy oznaki takiego uzdrowienia.

      Może pojawić się pytanie, jak możliwe jest uważne traktowanie wiadomości ze świata, skoro ich ilość jest tak ogromna, a tempo, w jakim nas zalewają, tak szaleńcze? Ze wszystkich stron bez przerwy otaczają nas informacje, informacje fałszywe, wybiórcze, zniekształcone, sprzeczne, niezliczone opinie docierające z zainteresowanych kręgów; niektóre są generowane przez boty, programy komputerowe symulujące ludzkie zachowanie, a więc nie przez ludzi, choć przez ludzi zostały zaprogramowane, co jest jedną z oznak epoki ulegającej coraz większej inwazji algorytmów i technologii big data.

      Z nieco innego punktu widzenia można stwierdzić, że korzystając z danego źródła informacji, obcujemy często z bardzo wąskim zakresem poglądów. Jeśli takie postawienie sprawy budzi nasze wątpliwości, wystarczy, byśmy przejrzeli prasę spoza głównego nurtu albo doniesienia zagranicznych agencji informacyjnych. Będziemy wówczas mieli okazję przekonać się, jak pochłaniające nas wydarzenia wyglądają z perspektywy innych krajów.

      Skoro mowa o złożonych systemach: Jak mamy traktować i rozumieć niekończący się strumień najrozmaitszych narracji na temat zdarzeń w naszym sąsiedztwie i na końcu świata, w tym „zdarzeń”, które być może w ogóle nie nastąpiły? Co mamy zrobić z tym, że do pewnego stopnia ów strumień wiadomości głęboko na nas wpływa, jeśli nawet znaczną część doniesień ignorujemy? Jest nimi przesiąknięta cała atmosfera, zewnętrzny krajobraz i wewnętrzny pejzaż umysłu. Taka sytuacja może nas zupełnie wyczerpać i znieczulić. Nasze poczucie godności, empatię i uczciwość, za naszą zgodą albo i bez niej, może toczyć stopniowa erozja. Jednym ze sposobów uważnego wystrzegania się takiego wpływu wiadomości jest wychwytywanie w nich pewnych schematów powielanych w kolejnych falach i mniejsze zwracanie uwagi na hipnotyzujące działanie szczegółów bez względu na to, jak są frapujące, irytujące czy przerażające.

      Możemy zadać sobie pytanie, co w owym niekończącym się strumieniu nowinek i relacji uwzględnia tętniące życiem zdrowie naszego społeczeństwa lub świata? Szukajmy raczej oznak zdrowia, a nie choroby. Doskonale wiemy, że w porównaniu ze społeczeństwami, w których wolność mediów nie jest zagwarantowana w konstytucji i nie jest uznawana za nienaruszalne prawo, sam fakt dostępu do informacji ma ogromne znaczenie, nawet gdy wolne media są nagminnie atakowane, czasem wręcz w sposób zorganizowany. Przez analogię moglibyśmy również zadać sobie pytanie: ile z docierających do nas informacji ukazuje chorobę naszego kraju i świata? Jaka ich część w rzeczywistości zasłania ukrytą chorobę i tuszuje jej objawy?

      Opinii jest bez liku, a my mamy do czynienia z czyimiś przypuszczeniami. Jest jasne, że nie ma żadnego ogólnego „słusznego poglądu”, żadnej uniwersalnej perspektywy, jednego sposobu patrzenia, zgłębiania, rozumienia wszystkiego, z czym mamy do czynienia, podobnie jak nie ma jedynego prawidłowego podejścia do wewnętrznego pejzażu naszego osobistego życia, do wymiarów naszych zmysłów, umysłu i ciała – czemu na podstawie bezpośrednich doświadczeń przyglądaliśmy się, omawiając praktyki uważności w Tomie 2, po które, miejmy nadzieję, nadal regularnie sięgamy, nawet jeśli czasem nie jest nam łatwo. Wszystkie nasze doświadczenia, wewnętrzne i zewnętrzne, odzwierciedlają bowiem złożoność i dynamizm ludzkiej inwencji, a ostatecznie są wytworem ludzkich umysłów oraz serc zaangażowanych w działanie i, niestety, aż nadto często w konflikty, także konflikty wewnętrzne.

      Pośród tej lawiny różnych spraw i zjawisk zawsze znajdą się ludzie, na ogół nieduża mniejszość, którzy podejmują bezwstydne, rażące próby naginania, łamania lub zmieniania praw w celu osiągnięcia osobistych lub zbiorowych korzyści. Polityka nie była nigdy wolna od tego procederu. Następnie są też ci wszyscy, których pozbawiono niemal wszelkich praw, zdani na łaskę sił; ludzie ci nie mają żadnego wpływu, póki, jak w Afryce Południowej i niezliczonych innych miejscach, nie zdobędą bez przemocy tego, co jeszcze przed chwilą wydawało się niemożliwe15. Są też ci z nas, chyba spora większość, którzy w jakimś sensie mają poczucie niewielkiej podmiotowości (co mimo małej skali ma ogromne znaczenie) oraz próbują przetrwać dzień, przejść przez życie z zachowaniem odrobiny stabilności i uczciwości. Wykonujemy swą pracę, troszczymy się o rodziny, próbujemy wiedzieć to, co należy wiedzieć w czasach wszechobecnych, oszałamiających zmian, a jednocześnie autentycznie martwimy się o stan świata i odczuwamy jego cierpienie. Czujemy też i wiemy, że wydarzenia o charakterze politycznym, ekonomicznym i zjawiska psychologiczne głęboko wpływają na nasze życie. Zdajemy sobie sprawę, jakim wyzwaniem jest dla nas stan środowiska oraz panujący dziś stan ducha, ponieważ stanowimy nieoddzielną część tego wszystkiego. Łacińskie sufferre, z którego wywodzi się angielskie suffer, „cierpienie”, oznacza „znosić”, „wytrzymywać”. Z całą pewnością do pewnego stopnia nosimy świat w swoim wnętrzu i na swoich barkach. Tym samym cierpimy. I czasem bardzo trudno to znieść.

      Jak możemy odnaleźć równowagę między naszym zewnętrznym doświadczeniem świata – gdy postrzegamy go nie tylko za pomocą zmysłów, lecz również w dużym stopniu poprzez docierające do nas informacje i wszelkiego rodzaju zjawiska kształtujące nasze życie – a naszym światem wewnętrznym, wewnętrznym pejzażem, tak ściśle sprzężonym z zewnętrznym, że nie jest od niego oddzielny? Czy powinniśmy zmniejszyć nasz kontakt ze światem zewnętrznym, nawet jeśli oddziałuje na nasze życie niezależnie od tego, czy to ignorujemy? Powinniśmy zaangażować w to więcej uwagi? Powinniśmy skupiać naszą uwagę inaczej? Na tym polega wyzwanie związane z życiem we współczesnym świecie bez całkowitego wyrzeczenia się go, jak robili to mnisi różnych tradycji kontemplacyjnych.

      Porzucenie świata na pewien czas, zafundowanie sobie przerwy od codziennych wiadomości, może być bardzo odświeżające. Niektórzy nazywają to „postem informacyjnym”. Zaleca go swoim pacjentom dr Andrew Weil, pionier medycyny integracyjnej na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Arizona. Z moich doświadczeń wynika, że kiedy wracam z dziesięciodniowego programu medytacyjnego albo z wyprawy pod namiot na łonie przyrody, nic się nie zmieniło, nawet gdy tymczasem nastąpiły jakieś wielkie wydarzenia. Wiele lat temu, kiedy pojechałem na sześciotygodniowe odosobnienie, przegapiłem inwazję na Afganistan. Mógłbym bronić tezy, że z pewnego punktu widzenia nic mi nie umknęło. Ujmując to z perspektywy całych stuleci ludzkiej historii, łatwiej będzie zrozumieć, w którym kierunku podąża moje myślenie.

      Gdy patrzę na coraz mniejszy i coraz bardziej swarliwy świat, przychodzą mi na myśl słowa osiemnastowiecznego japońskiego poety-pustelnika Ryokana: „Nie dochodzą mnie żadne wieści o ludzkich sprawach”. Jak wspaniale jest przez jakiś czas nie dostawać żadnych informacji. Co za ulga. Cokolwiek działo się w sprawach państwowych za czasów Ryokana, nikt tego dziś już nie pamięta i poza historykami zajmującymi się tą epoką historii Japonii niewielu ludzi to w ogóle obchodzi. Za to Ryokan, który wiódł pustelnicze życie, żebrał o jedzenie w miastach, narażał się na pogardę i drwiny dorosłych, bawiąc się z wiejskimi dziećmi i nie podejmując żadnej próby, by zapisać się na kartach historii, wiele stuleci później jest pamiętany oraz szanowany na całym świecie dzięki swojej poezji i mądrości. Oto jego wiersz:

      Конец