Bóg z pewnością nie jest hipotezą. Hipoteza odnosi się jedynie do obiektywnej nauki. Możesz z nią eksperymentować, dzielić ją, analizować.
To właśnie mówił Karol Marks: „Dopóki Bóg nie zostanie udowodniony w laboratorium naukowym, nie zamierzam go akceptować”. Znaczenie jego słów jest takie, że może on zaakceptować Boga jako hipotezę, ale hipoteza sama w sobie nie jest prawdą. Konieczny jest dowód naukowy.
Jeśli jednak Bóg znajdzie się w laboratorium naukowym, zostanie włożony do probówki, podzielony i przeanalizowany, a my będziemy wiedzieli, że wszystko, z czym mamy do czynienia, składa się na całość, którą nazwiemy Bogiem, to skąd wiadomo, czy to Bóg, który stworzył świat? Skoro Marks zaakceptowałby Boga jedynie pod takim warunkiem, oznacza to, że Bóg musi zostać zredukowany do rangi przedmiotu.
A wtedy stworzenie sobie Boga nie byłoby wcale takie trudne. Kiedy przeanalizujesz wszystkie składniki, wszystkie części, to nie będzie problemu, żeby go odtworzyć. Opatentuj swoje odkrycie i zacznij produkować kolejne egzemplarze Boga. Jednak taki wyprodukowany Bóg nie będzie tym Bogiem, o którego mnie pytacie.
Bóg nie jest hipotezą i nie może nią być, ponieważ już samo słowo „hipoteza” zabiera mu grunt spod nóg. Boga nie da się udowodnić. Jeśli nauka miałaby udowodnić istnienie Boga, to naukowiec stałby się kimś ważniejszym niż Bóg. Biedny Bóg byłby jedynie szczurem laboratoryjnym. Przygotowujesz różne pudełka, a Bóg przemieszcza się z jednego do drugiego, abyś mógł sprawdzić poziom jego inteligencji.
Delgado – psycholog – byłby bardzo zadowolony, gdyby złapał Boga w swoją pułapkę na myszy; bo wszystko, co wiedzą o ludziach psycholodzy, zostało sprawdzone na myszach. Najpierw testowali myszy, a później próbowali odnieść swoje wyniki do istot ludzkich. Byłoby niehumanitarne kroić człowieka, torturować go i przeprowadzać na nim eksperymenty. Jednak bardzo dziwne jest to, że mysz potrafi dostarczyć informacji, które pozwalają zrozumieć ludzki umysł i ludzką psychologię. Czyż człowiek nie jest bardziej rozwinięty? Możesz dostosować swoje odkrycia do ludzkich rozmiarów, ale to nie zmienia faktu, że dotyczą one myszy.
Zgodnie z tym, co twierdzą wszystkie pseudoreligie, Bóg jest twórcą tego, co istnieje. Twierdzą one, że stworzył także nas. Gdyby uczynić Boga hipotezą, to wtedy my bylibyśmy jego stwórcami. Nastąpiłaby zamiana ról – twórca stałby się stworzeniem. Pseudoreligie nigdy się na to nie zgodzą. Ja też się na to nie godzę, ale z zupełnie innych powodów.
Nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ Bóg jest ponad wszystkim; nikt nie może być powyżej Boga. Naukowiec musi być obserwatorem, znajdować się wyżej, aby dokładnie widzieć. Wtedy jednak Bóg stałby się badanym przedmiotem. Naukowiec umieściłby elektrody w umyśle Boga, stworzyłby pilota, dzięki któremu decydowałby, kiedy Bóg ma się śmiać, a kiedy płakać, kiedy biegać, a kiedy stać. Z tego powodu pseudoreligie nie mogą się na to zgodzić. Twierdzą, że Bóg nie został stworzony, że nie jest przedmiotem; jest stwórcą. To on ciebie stworzył, więc nie możesz w żadnym razie znaleźć się powyżej niego.
Nawet dla stworzenia hipotezy potrzebne jest jakieś prawdopodobieństwo – nie pewność, ale przynajmniej prawdopodobieństwo. Bóg nie jest nawet prawdopodobny. Moje powody są więc całkowicie odmienne. Naukowiec zaczyna od hipotezy, ponieważ dostrzegł w niej jakieś prawdopodobieństwo, jakąś możliwość, jakiś potencjał.
Bóg jest jedynie słowem, które nic w sobie nie zawiera – pustym słowem bez żadnego znaczenia.
Być może trzeba interpretować Biblię w nieco inny sposób? Mówi się w niej: „Na początku było Słowo. A Słowo było u Boga. I Bogiem było Słowo”. W takim kontekście prawdą zdaje się to, że początek Boga jest niczym innym jak tylko słowem. Następnie słowo zaczęło gromadzić na sobie mech – z upływem czasu ludzie nadawali mu coraz większe znaczenie. A to, jakie nadawali mu znaczenie, wynika z ich potrzeb. Powinniście to zapamiętać.
Bóg jest wszystkowiedzący, ponieważ wiedza człowieka jest bardzo ograniczona – jest jak mały płomyk świecy, który rozjaśnia niewielką przestrzeń wokół. Poza tą małą przestrzenią wszystko jest ciemnością, a ciemność powoduje strach. Kto wie, co się w niej kryje? Potrzebny jest ktoś, kto wiedziałby wszystko. A jeśli taki ktoś nie istnieje, to trzeba go wymyślić.
Bóg jest wynalazkiem stworzonym z psychologicznych potrzeb człowieka.
Jest wszystkowiedzący. Ty nie możesz taki być bez względu na to, ile wiesz i co wiesz. Egzystencja jest tak ogromna, a człowiek tak maleńki, że nie ma sensu nawet sobie wyobrażać, iż w tym maleńkim mózgu zmieści się cała wiedza dotycząca przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nawet głupiec wie, że są to jedynie mrzonki, jednak życie w świecie otoczonym zewsząd ciemnością jest trudne. Nie możesz nawet być pewien tego, co wiesz, ponieważ nieznane jest tak ogromne, że gdybyś dowiedział się jeszcze trochę więcej, mogłoby się okazać, że nic nie wiesz.
Tak zresztą się dzieje. Im więcej człowiek wie, tym bardziej uświadamia sobie, że wczorajsza wiedza dzisiaj jest już tylko ignorancją. A co powiedzieć o wiedzy współczesnej? Być może jutro ona także okaże się ignorancją.
Istniała ogromna potrzeba psychologiczna, aby zaistniał ktoś, kto wie wszystko.
Kapłani wykonali więc kawał dobrej roboty, wymyślając Boga.
Pomogło to rozwiązać wiele spraw. Człowiek stał się bardziej pewny siebie, bardziej stabilny, mniej bojaźliwy, ponieważ istnieje wszystkowiedzący, przenikliwy, wszechobecny Bóg. Jedyne, co jest ci potrzebne, to wiedza, jak pozyskać jego przychylność. Wiedzę tę posiada ksiądz i może się nią z tobą podzielić. Każda religia udaje, że dzierży klucz, który otwiera wszystkie drzwi. A jeśli zdobędziesz taki klucz, będziesz jak bogowie, będziesz wszystko wiedział, będziesz wszędzie, gdzie tylko zechcesz, i zostaniesz obdarzony wielką mocą. Po prostu przyjrzyj się, a zobaczysz w tych słowach trzy podstawowe potrzeby człowieka.
Ludzka wiedza jest bardzo ograniczona, bardzo uboga. Bo co tak naprawdę wiemy? Każdy drobiazg wskazuje na twoją ignorancję.
Nasza moc… Jaką moc posiadamy? Być może człowiek jest jedynym zwierzęciem na świecie, które nie ma mocy… Czy możesz walczyć z lwem albo z tygrysem? Na pewno nie, bo przecież nie potrafiłbyś walczyć nawet z psem czy kotem. Jak mógłbyś się obronić, gdyby zaatakowało cię sto tysięcy much? Nigdy nie myślałeś, że mogłyby zaatakować cię muchy, a gdyby kiedyś zaczęły zajmować się polityką i zaatakowały cię zbiorowo, nie miałbyś szans na przeżycie. Byłbyś bezbronny.
Mówimy o muchach, a przecież w Południowej Afryce są nawet rośliny, które potrafią pochwycić ptaki i inne zwierzęta, wyssać je całkowicie, a resztki wyrzucić. Istnieją nawet opowiadania science fiction o roślinach atakujących ludzi. W tych opowiadaniach rośliny są na tyle wielkie, że mogą złapać człowieka, jeśli ten znajdzie się w pobliżu: ich gałęzie pochwycą cię niczym trąby słoni i zgniotą. Następnie roślina wyciągnie z ciebie całą krew. Cóż to za doskonała operacja – gałęzie penetrujące twoje ciało i wysysające krew! Jak gruba jest twoja skóra? Wystarczy lekko zadrapać i od razu pokazuje się krew. A te rośliny żywią się krwią, pożerają ludzi. Kiedy zaczynają zjadać człowieka, on ciągle jeszcze żyje…
Te opowieści o pożerających ludzi roślinach wydają się może przesadzone, ale nie są bezpodstawne; rośliny posiadają pewien rodzaj mózgu, pewien rodzaj umysłu. Udowodniono, że myślą, czują, mają emocje, uczucia, że kochają i nienawidzą. Na to wszystko zdobyto naukowe dowody.
Już dwadzieścia pięć wieków temu Budda i Mahawira mówili, że nie wolno niszczyć roślin, ponieważ są one żywe. Ludzie najpierw śmiali się z tego i nie wierzyli. Ani Budda, ani Mahawira nie posiadali dowodów naukowych. Mówili na podstawie własnych