Przygarnęła go mocniej do swoich piersi. Czule gładziła jego gładką skórę. Potem Kummernis wyciągnęła pierś i ułożyła diabła do ssania. Diabeł szarpnął się i zniknął tak samo, jak się pojawił.
XIX. Drugiego dnia w przerwie modlitwy pojawił się jej jako biskup i wygłosił do niej mowę, jaką biskupi mają w zwyczaju wygłaszać. Rzekł jej:
„Co chcesz im pokazać? Że Bóg dosłownie spełnił twoją prośbę i zamienił cię w potwora? Powinnaś znać Go już trochę. Nie takie rzeczy wyczyniał.
Nie pojmą tego, co się stało. Zapomną cię ze wstydem. Będą ci złorzeczyć i naśmiewać się z ciebie. Ten cud napełni ich grozą. Nie uwierzą, że pochodzi od Niego. Cuda powinny być piękne i wzniosłe. Roztaczać miłe zapachy i świecić niebiańskim blaskiem, w ich tle winna brzmieć anielska muzyka. A ty kim się stałaś? Kobietą z brodą. Nadajesz się teraz bardziej do komediantów na rynku.
Twój upór tutaj, w samotności, z cudzą twarzą zamiast twojego pięknego oblicza nie ma sensu. Nie jesteś Nim. Zrobił ci żart i już Go nie obchodzisz. Zapomniał o tobie, poszedł tworzyć światy. Myślisz, że masz w Jego myślach dość miejsca? Zostawił cię wobec głupiej gawiedzi, która równie dobrze domagać się będzie twego uświęcenia, jak i spalenia na stosie.
Nikt o tobie pamiętał nie będzie. Jesteś tu daremnie i cierpisz daremnie. Ty chcesz miłości uczyć Boga? Chcesz Mu swą marną osobą zawracać głowę?”.
Na te słowa Kummernis uczyniła przed biskupem znak krzyża i odrzekła:
„Cała twoja siła bierze się z wątpienia. Obyś kiedyś zaznał łaski ufności”.
Na te słowa diabeł znikł.
XX. Trzeciego dnia w celi Kummernis pojawił się święty Krucyfiks, a na nim ciało Zbawiciela, lecz pozbawione twarzy. Wtedy w sercu Kummernis rozlał się smutek i straszna wina, że to za jej przyczyną On pozbawił siebie twarzy. Lecz dusza Kummernis była czujna – tam gdzie pojawia się wina, tam Go nie ma. Poznała więc, że diabeł przyszedł do niej po raz trzeci, i przeżegnała krzyż trzykrotnie. Pojął diabeł, iż został rozpoznany, i zadrżał.
„Czego chcesz ode mnie?”, zapytał przestraszony, bo dawno już nikt taki, jak ta kobieta, nie chodził w ludzkim ciele.
Odrzekła mu: „Wyspowiadaj się mnie. Wyznaj mi swoje grzechy”.
Krzyknął diabeł z rozpaczą: „Jakże to? Mam ludzkiej istocie się spowiadać?”.
Ale widział już, że nie ma dla niego innego wyjścia, dlatego jął mówić, najpierw ze złością, potem z coraz większą pokorą. I spowiadał się jej trzy dni i trzy noce, a na koniec prosił przez nią cały rodzaj ludzki o wybaczenie wszelkiego zła, które mu uczynił.
Rzekła mu Kummernis: „Czyż nie jesteś także dzieckiem Bożym, jako i ja, i wszyscy ludzie?”.
A gdy jej odpowiedział, poznała tajemnicę Boga i wypuściła ledwie żywego diabła ze swego uścisku.
Męczeństwo i śmierć Kummernis
XXI. Z pomieszania swego baron począł jeszcze więcej pić, a kiedy wrócił do siebie, znalazł przed drzwiami zamurowanej komnaty świeże kwiaty i zapalone świece. Znalazł takoż rozmodlony tłumek kobiet, które natychmiast czmychnęły przed nim, obawiając się jego gniewu. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło.
Krzyknął donośnym głosem: „Kim jesteś, żeby sprzeciwiać się mojej woli?”.
Odpowiedziała mu: „We mnie jest Bóg”.
Barona ogarnęła wściekłość, jakiej nigdy do tej pory nie zaznał. Nie doświadczył jej ani wtedy, gdy jako noworodek przepychał się na świat, ani wtedy, gdy w pień wycinał armie niewiernych. To była furia, która swe źródło mogła mieć tylko w Bogu lub w diable. Jednym kopnięciem rozwalił świeży mur i znalazł się na wprost istoty, która wymknęła się jego woli. Oślepiony gniewem, rzucił się na nią i wykrzykując przekleństwa, przebił ją sztyletem. Ale i tego było mu mało, więc uniósł jej ciało i przygwoździł rozkrzyżowane do belek powały, wołając przy tym: „Skoro jest w tobie Bóg, to umrzyj jak Bóg”.
Nawet po śmierci nie dał jej spokoju i przed złożeniem do grobu kazał obciąć z jej twarzy brodę, lecz ona cudownie odrastała.
Potem zaś, przez resztę swojego grzesznego życia, wymazywał tę brodę z wizerunków świętej, bo było tak, jakby świat podzielił się na połowę: jedni tworzyli je, inni zaś niszczyli. Lecz pamięć o świętej przetrwała i wiele nadziei wzbudziła w ludzkich sercach, rozprzestrzeniając się poprzez lądy i obce krainy. Nadano tam jej wiele imion, bo każda ziemia rodzi inne imiona.
Zakończenie
XXII. Wszystko, co tu opowiedziałem, wziąłem z natchnienia Ducha Świętego, z pism Kummernis, a także z ksiąg klasztoru Benedyktynek w Kloster oraz z opowieści, jakie o niej usłyszałem.
Proszę cię, kimkolwiek jesteś i czytasz te słowa, byś wspomniał na grzesznego Paschalisa, mnicha, który – jeśli Pan dałby mu możliwość wyboru – o wiele chętniej wybrałby ciało Kummernis, z całym jego cierpieniem i zasługami, niźli wszelkie zaszczyty królestw.
Opowiadajcie to przyszłym pokoleniom, aby wiedziały, że żadne zło nie może zniewolić duszy ludzkiej i że człowiek zjednoczony z Chrystusem może umrzeć, ale nie może być pokonany.
Perukarka
W zeszłym roku Marta pokazała mi swój kuferek perukarki. Trzyma go w pokoju pod oknem. Jest wyłożony od środka starymi gazetami i w te gazety zawinięte są wszystkie potrzebne przyrządy. Na przykład pletniaki i kartacz. Ma tam też gotowe peruki nałożone na drewniane główki, schowane w celofan, żeby nie dostały się do nich nawet najmniejsze drobinki kurzu, i oczywiście trzyma tam pasma włosów, jeszcze nie przerobione, nie wyczesane, przygotowane dopiero do zamiany w perukę.
Odwijała je z gazet i mówiła:
– Dotknij, jakie są miękkie i żywe. Włosy żyją nawet po ścięciu. Nie rosną wprawdzie, ale wciąż żyją, oddychają. Są jak ludzie, których ciała przestały już rosnąć, ale to przecież nie znaczy, że umarli.
Ale ja nie śmiałam wziąć ich do ręki. Myślę, że się brzydziłam.
– Skąd je wzięłaś? – zapytałam, a ona powiedziała, że miała znajomego fryzjera, który już nie żyje. Zostawiał jej najpiękniejsze warkocze dziewcząt, którym znudziła się fryzura topielic. Podnosił je dla Marty z podłogi, owijał w papier i trzymał w szufladach fryzjerskich stolików, żeby je potem jej wręczyć jak prezent. Czasem nawet zbierał Marcie zamówienia na peruki od kobiet, które straciły włosy z powodu choroby czy starości. Albo od mężczyzn. Ich łysina dotyka częściej, choć może mniej boleśnie. Marta mówiła, że włos, który rośnie, zbiera myśli człowieka. Kumuluje je w sobie w postaci bliżej nie określonych cząsteczek. Jeżeli więc chce się o czymś zapomnieć, zmienić, zacząć od początku, trzeba obciąć włosy i zakopać w ziemi.
– Co z tymi, którzy wkładają na głowę perukę zrobioną z czyichś włosów? – zapytałam.
– To wymaga odwagi – powiedziała Marta.
– Trzeba wziąć na siebie myśli człowieka, od którego pochodzą włosy. Trzeba być gotowym na czyjeś myśli, samemu trzeba być silnym i odpornym. I nie można nosić peruki cały czas, trzeba z tym uważać.
Marta robiła kiedyś wiele peruk, pięć, sześć rocznie. Prawie zawsze na konkretne zamówienia. Dobierała włosy