Peggy Rowntree
z miłością, podziwem
i wielką wdzięcznością
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
Kiedy pisałem Diunę
…nie zastanawiałem się nad sukcesem czy porażką książki. Skupiłem się wyłącznie na pracy. Sześć lat badań poprzedziło dzień, w którym zasiadłem, by zebrać tę historię w całość. Powiązanie mnóstwa wątków, które zaplanowałem, wymagało takiego stopnia koncentracji, jakiego wcześniej nie doświadczyłem.
Miała to być historia eksplorująca mit mesjasza.
Miała przedstawić inne spojrzenie na zamieszkaną przez ludzi planetę jako na machinę wytwarzającą energię.
Miała spenetrować wzajemne związki polityki i ekonomii.
Miała być analizą absolutnego daru przewidywania i pułapek, jakie kryje.
Miała opowiadać o narkotyku pobudzającym świadomość i o tym, do czego prowadzi uzależnienie od niego.
Woda pitna miała być odpowiednikiem ropy naftowej i samej wody, substancją, której zasoby topnieją z dnia na dzień.
Powinna to być powieść ekologiczna z wieloma skojarzeniami, a także opowieść o ludziach i ich zabiegach o ludzkie wartości. Musiałem monitorować wszystkie te poziomy w każdym stadium książki.
Nie miałem głowy do myślenia o czymś więcej.
Informacje od wydawców po pierwszym wydaniu były spóźnione i – jak się okazało – niedokładne. Skrytykowali ją recenzenci. Odrzuciło ją dwunastu wydawców, nim została wydana. Nie było reklamy. Coś jednak się działo.
Przez dwa lata zasypywany byłem skargami księgarzy i czytelników, że nie mogą zdobyć mojej książki. Chwalił ją Whole Earth Catalog. Cały czas dostawałem telefony z pytaniem, czy jestem założycielem jakiegoś nowego kultu.
Moja odpowiedź brzmiała: „O Boże, nie!”.
Opisuję tu powolne uświadamianie sobie sukcesu. Kiedy ukończone zostały trzy pierwsze książki o Diunie, nie było już wątpliwości, że dzieło jest popularne – należy do najpopularniejszych w historii, jak mi mówiono, ze sprzedanymi dziesięcioma milionami egzemplarzy [Tekst ten powstał na początku lat osiemdziesiątych. Dziś ta liczba jest znacznie większa – przyp. red.]. Teraz najczęściej stawiane mi pytanie brzmi: „Co dla pana znaczy ten sukces?”.
Zadziwia mnie. Nie oczekiwałem jednak porażki. To była praca, którą wykonałem. Mesjasz Diuny i Dzieci Diuny powstały częściowo przed ukończeniem samej Diuny. Tomy te nabrały potem ciała podczas pisania, ale zasadnicza opowieść pozostała nietknięta. Byłem pisarzem, więc pisałem. Sukces oznaczał, że mogę poświęcić pisaniu więcej czasu.
Spoglądając wstecz, zdaję sobie sprawę, że instynktownie postąpiłem prawidłowo. Nie pisze się dla sukcesu. To odciąga część uwagi od pisania. Wszystko, co powinieneś robić, to pisać, jeżeli robisz to naprawdę.
Istnieje ciche porozumienie między tobą a czytelnikiem. Jeżeli ktoś wchodzi do księgarni i wydaje ciężko zarobione pieniądze (energię) na twoją książkę, powinieneś mu dostarczyć rozrywki i starać się o to ze wszystkich sił.
To właśnie było zawsze moim zamiarem.
Fragment wystąpienia Hadii Benotto dotyczącego odkryć w Dar-es-Balat na planecie Rakis.
Nie tylko z przyjemnością zawiadamiam dziś państwa o odkryciu tej wspaniałej składnicy, zawierającej między innymi monumentalny zbiór manuskryptów z ryduliańskiego papieru krystalicznego, ale też z dumą przedstawiam dowody autentyczności naszych odkryć, które pozwalają uważać, że odnaleźliśmy oryginały dzienników Leto II, Boga Imperatora.
Po pierwsze, pozwólcie przypomnieć sobie ów znany jako Wykradzione dzienniki skarb historyczny, którego starożytność jest powszechnie znana, a który w ciągu wieków był tak pomocny w zrozumieniu naszych przodków. Jak wiadomo, Wykradzione dzienniki zostały odczytane przez Gildię Kosmiczną, a opracowany przez nią klucz wykorzystano do przekładu nowo odkrytych ksiąg. Nikt nie podważa starożytności klucza Gildii, on zaś, i tylko on, pozwala przetłumaczyć te księgi.
Po drugie, księgi te wydrukowano za pomocą starożytnego ixańskiego dyktatela. Wykradzione dzienniki nie pozostawiają wątpliwości, że takiej właśnie metody użył Leto II do zapisania swoich historycznych spostrzeżeń.
Po trzecie, uważamy, że sama składnica to równie znaczące odkrycie. Miejsce przechowywania tych dzienników jest niewątpliwie ixańskim dziełem o konstrukcji tak wspaniałej, przy całym prymitywizmie metod budowy, że musi rzucić nowe światło na epokę znaną jako Rozproszenie. Jak należało się spodziewać, schron ten był niewidzialny. Leżał o wiele głębiej, niż pozwalały oczekiwać mity i przekazy ustne, a przy tym pochłaniał i odbijał promieniowanie, naśladując naturalne otoczenie. Ta mechaniczna mimikra sama w sobie nie jest zadziwiająca. Naszych inżynierów zadziwia natomiast uzyskanie jej za pomocą najbardziej podstawowych i prymitywnych mechanizmów.
Widzę, że są państwo tak samo podekscytowani, jak byliśmy my. Sądzimy, że mamy przed sobą pierwszą ixańską kulę, pozaprzestrzeń, od której pochodzą wszystkie podobne urządzenia. Jeśli nie jest naprawdę pierwsza, musi być jedną z pierwszych i wcieleniem zasad budowy pierwszej.
Pragnąc zaspokoić państwa oczywistą ciekawość, zapewniam, że wkrótce odbędziemy krótką wycieczkę po składnicy. Prosimy tylko o zachowanie ciszy we wnętrzu, bo nasi inżynierowie i inni specjaliści wciąż tam pracują, badając jego tajemnice.
To prowadzi mnie do czwartego punktu, który można uznać za kulminację naszych odkryć. Trudno opisać uczucia wywołane kolejnym znaleziskiem, które pragnę przedstawić: chodzi o nagrania z adnotacją, że dokonał ich Leto II głosem swego ojca, Paula Muad’Diba. Autentyczne nagrania Boga Imperatora przechowywane są w archiwach Bene Gesserit, zatem przesłaliśmy zgromadzeniu próbki naszych, zapisanych w starożytnej pamięci mikromagnetycznej, z formalną prośbą o przeprowadzenie badań porównawczych. Nie wątpimy, że znalezione przez nas nagrania zostaną uznane za autentyczne.
Proszę teraz, by zwrócili państwo uwagę na przetłumaczone fragmenty, które rozdaliśmy przy wejściu. Przy okazji przepraszam za ich wagę, słyszałam bowiem żarty na ten temat. Skorzystaliśmy ze zwykłego papieru ze względów praktycznych. Oryginalne księgi zapisane są pismem tak drobnym, że można je odczytać dopiero przy znacznym powiększeniu. Prawdę mówiąc, trzeba by aż czterdziestu takich tomów jak ten, by wykonać przedruk jednego z oryginałów zapisanych na ryduliańskim krysztale.
Jeżeli projektor… tak. Na ekranie po lewej wyświetlamy część oryginalnej strony. Jest to fragment pierwszej strony pierwszego tomu. Nasz przekład widnieje na ekranie po prawej. Proszę zwrócić uwagę na ten istotny dowód, na poetycką lekkość słów, a także na ich znaczenie zachowane w przekładzie. Ten styl świadczy o rozpoznawalnej i wyraźnie określonej osobowości. Naszym zdaniem mógł to napisać ktoś, kto bezpośrednio obcował z pamięciami swoich przodków i kto starał się podzielić tym niesamowitym doświadczeniem w sposób zrozumiały dla tych, którzy nie mieli owego daru.
Przyjrzyjmy się teraz rzeczywistemu znaczeniu zawartości. Wszystkie odniesienia do historii są zgodne z tym, co mówi ona o osobie, która jak sądzimy, zostawiła nam te zapisy.
Mamy dla państwa jeszcze jedną niespodziankę. Pozwoliłam sobie poprosić sławnego poetę Rebetha Vreeba, by stanął na tym podium i odczytał krótki fragment