Moment. Eliza Orzeszkowa. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Eliza Orzeszkowa
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
zapytywał pocztyliona:

      – Kto to?

      Z kozła odpowiedź brzmiała:

      – Nie wiem. Zdaleka jedzie!

      – A dlaczego nie zajechaliście na pocztę?

      – Bo będzie nocować.

      Wtedy właściciel zajazdu zwrócił się do stojącej na ganku żony:

      – Ruchla! Będzie nocować!

      A Ruchla z kolei, oglądając się na kogoś będącego w sieni, zawołała:

      – Gitla! pokój gościnny zamiataj!

      Rozkaz szybko spełniono, bo przybyłą spotkała w sieni chmura kurzawy, wznosząca się z pod wielkiej miotły, energicznie poruszanej przez dziewczynę niedorosłą, chudą, śniadą, w nędznej odzieży, z ogromną kosą czarną na pochylonych plecach. Miotła, z przeraźliwym szelestem skrobiąc grubą podłogę, podnosiła kurzawę coraz gęstszą, krztuszącą, ludzie wyglądali śród niej, jak niewyraźne widma. Jedno z tych widm, ze słodkim uśmiechem w głosie, przemówiło:

      – Niech jasna pani posiedzi sobie na ganku, nim pokój wymiotą. Pogoda taka piękna!

      Drugie odpowiedziało:

      – Proszę pozwolić mi wejść. Niech pokój zostanie, jak jest. Wszystko mi jedno. Z samego brzmienia głosu można było odgadnąć, że istotnie wszystko jej było jedno. Szła wprost w chmurę kurzawy, krztusząc się nią, lecz jej nie widząc.

      Ruchla zawołała:

      – Gitla! przestań zamiatać!

      Wielka miotła upadła na podłogę; Gitla stanęła u drzwi gościnnego pokoju, jakby plecami do ściany przyklejona. Biedna, chuda, śniada, w nędznej odzieży, miała jednak dwie pyszne ozdoby: wspaniałe włosy krucze i oczy bardzo piękne, z czarnemi jak noc źrenicami na błękitnych białkach. Były też one, te oczy, lękliwe i w głębi niezmiernie smutne. Wpatrywała się niemi w nieznajomą, która w żółtej mgle nie zupełnie jeszcze opadłej kurzawy ściągała z ręki rękawiczkę. Gdy ją ściągnęła, Gitla zaszeptała:

      – Aj, aj!

      Ruchla, stojąca w drzwiach otwartych, powtórzyła:

      – Aj!

      Biała, szczupła, bardzo zgrabna ręka nieznajomej, podnosząc się ku włosom, jak zielonym płomykiem błysnęła szmaragdem pierścionka.

      – Może pani potrzebuje czego? – z najsłodszym w świecie uśmiechem zapytała Ruchla.

      – Dziękuję. Nie potrzebuję niczego.

      Ruchla z eleganckim ukłonem rzekła jeszcze:

      – Może pani zaśnie troszkę. Zdaje się, że pani bardzo zmęczona.

      – Nie potrzebuję niczego – powtórzyła nieznajoma.

      Ruchla wysunęła się z pokoju, ale Gitla pozostała jeszcze. Jej czarne jak noc i jak ciężka służba zahukane oczy tkwiły ciągle w nieznajomej. Jakby ją oczarowało i do miejsca przykuło to zjawisko. Tak różne, jakby na różnych glebach zrodzone, dwie te istoty miały przecież jedno podobieństwo: gardła ściśnięte w srogich rękach losu. Obie były w różne sposoby, ale niezmiernie smutne. Po chwili z koralowych ust Gitli wyszedł chrapliwy, szorstki dźwięk:

      – Może samowar przynieść?

      Przybyła odpowiedziała:

      – Dziękuję. Nie potrzebuję niczego.

      Zdjęła przytem kapelusz, z pod którego rozsypał się po czole i plecach deszcz bladozłotych włosów.

      Drzwi zamknęły się z cicha za Gitlą, opuszczającą pokój. W sieni Mendel Szapir zatrzymywał przechodzącego lokaja zapytaniem:

      – Kto ona taka?

      Lokaj wymówił nazwisko, na którego dźwięk kilka stolic świata odpowiedziałoby oklaskami i śpiesznem zrywaniem laurów na wieńce. Lecz Mendel Szapir słyszał je pierwszy raz w życiu i zapytywał dalej:

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsKCwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wgARCAeoBXgDAREAAhEBAxEB/8QAHAABAQEAAwEBAQAAAAAAAAAAAAECBgcIBQQD/8QAGQEBAQEBAQEAAAAAAAAAAAAAAAECAwQF/9oADAMBAAIQAxAAAAHgX0fj0hCgAFAIEpAoFZjVZNRBVhUi1mkDRmgEa1cyLUi1IhQsSkKAARqsgBUlqBSBazNaskgAGqgBIVQSLQEjVQAKQQRqoCRapAAACGiAAEhaSlBlbIoUhItUAEKQqxIUFBmLQpBCgBIVSLUkWghQLUEBSFIYmhSFZKWFAZLFpWctE0mWqQpCkKELDTIjQrKpNVmNDVzIAXUmaAKRRaSQKQCqDMtspmKRqsqpIhQDVQRDVZgWpAtSBqoUhItAAUhQAQ0QyaIAARbJAWgKQEjVQFMxaCLQgAAKACFAIUpCAAEgWpAoFDRkFBCkMzQhSkSKNMiKWsiNUyaZAy1QzTLVZNDVzmDRKhSYa2yAUhSC1CwIC1mBqpCkDVDMCNVm0JAtUxFLSFQoBIik1QAAFBAQoBItUhQADJQCkAKQkWgKQAAi1KQFAAKZKQoBAUAhSkICkNEIItQi1BQQoIUyukGJqJUi6SLFBKoBkpRCsi1SQAIoqCFCkCpLuzMAQ1UgWpAtSBaElJChSaqEhUmtXMi1SFICQNVACgyULUEgKpCggKZi1SECpFUGiGYtCkNAyUEABQQpCRaoAMxqqQpCA0QoBkAFABACkNEIUhQCFBDRCA2ZP5TQpQCs5aFCRayaEQooZoI0ZBoVkKRGhWQI1WVUkWhQZiEXVlBItBEALUhSBCgAtSLUi0KAZgUUJFoUhoAhCQqki0ABTMWgBItSLQAAAAoBmNUAMlBohSFIQkWqAQpACRaFIACkKQAAoKQpiLQoIfymqUENBmNCggCRRShk0ZpGoVk1WRGtXMgRozaRakBbUipLUiANVkC0JKS1IjVZilM0tAAZjVAQoKZKCFBItCGgpICRaQIWgAKQkWotQQ0QKQSLVIAC