Ogniem i mieczem. Генрик Сенкевич. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Генрик Сенкевич
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
type="note">591 wpadania do Wołoszczyzny592, w której corocznie straszliwe szkody i spustoszenia czynili, na co książę odpowiedział piękną łaciną, że Budziaccy nie bardzo samemu chanowi byli posłuszni, że jednakże gdy na kwiecień spodziewa się czausa murzy593, posła chanowego, u siebie, będzie przez niego upominał się u chana o krzywdy wołoskie. Pan Skrzetuski poprzednio już zdał relację ze swego poselstwa i podróży oraz ze wszystkiego, co słyszał o Chmielnickim i jego na Sicz594 ucieczce. Książę postanowił posunąć kilka pułków ku Kudakowi595, ale nie przywiązywał wielkiej do tej sprawy wagi. Tak więc, gdy nic nie zdawało się zagrażać spokojowi i potędze zadnieprzańskiego państwa, rozpoczęły się w Łubniach596 uroczystości i zabawy, tak z powodu bytności posła Rozwana, jak i dlatego, że panowie Bodzyński i Lassota oświadczyli się wreszcie uroczyście w imieniu wojewodzica Przyjemskiego o rękę starszej księżniczki Anny, na którą prośbę otrzymali i od księcia, i od księżnej Gryzeldy odpowiedź pomyślną.

      Jeden tylko mały Wołodyjowski cierpiał nad tym niemało, a gdy Skrzetuski próbował wlać mu otuchę w serce, odpowiedział:

      – Dobrze tobie, bo gdy jeno zechcesz, Anusia Borzobohata cię nie minie. Już tu ona o tobie bardzo wdzięcznie przez cały czas wspominała; rozumiałem z początku, iż w tej myśli, by zazdrość w Bychowcu excitare597, ale widzę, że chciała go na hak przywieść i chyba dla ciebie jednego czulszy w sercu żywi sentyment.

      – Co tam Anusia! Wróćże sobie do niej – non prohibeo598. Ale o księżniczce Annie przestań myśleć, gdyż to jest to samo, jakbyś chciał feniksa czapką na gnieździe przykryć.

      – Wiem ci to, że ona jest feniksem, i dlatego z żalu po niej pewnie umrzeć mi przyjdzie.

      – Żyw będziesz i wraz się zakochasz, byle jeno nie w księżniczce Barbarze, bo ci ją drugi wojewodzic sprzed nosa sprzątnie.

      – Zali serce jest pachołkiem, któremu rozkazać można? zali oczom zabronisz patrzyć na tak cudną istotę, jak księżniczka Barbara, której widok dzikie nawet bestie poruszyć byłby zdolny?

      – Masz diable kubrak! – wykrzyknął pan Skrzetuski. – Widzę, że się bez mojej pomocy pocieszysz, aleć to powtarzam: wróć do Anusi, bo z mojej strony żadnych impedimentów599 mieć nie będziesz.

      Anusia jednak ani myślała rzeczywiście o Wołodyjowskim. Natomiast drażniła ją, zaciekawiała i gniewała obojętność pana Skrzetuskiego, który wróciwszy po tak długiej nieobecności, prawie na nią nie spojrzał. Wieczorami tedy, gdy książę z co przedniejszymi oficerami i dworzany600 przychodził do bawialnej komnaty księżny, by zabawić się rozmową, Anusia wyglądając zza pleców swej pani (bo księżna była wysoka, a Anusia niska) świdrowała swymi czarnymi oczkami w twarzy namiestnika, chcąc mieć rozwiązanie tej zagadki. Ale oczy Skrzetuskiego, również jak myśl, błądziły gdzie indziej, a gdy wzrok jego padał na dziewczynę, to taki zamyślony i szklany, jak gdyby nie na tę patrzył, do której śpiewał niegdyś:

      Jak tatarska orda,

      Bierzesz w jasyr corda601!…

      „Co mu się stało?” – pytała sama siebie rozpieszczona faworytka całego dworu i tupiąc drobną nóżką, czyniła postanowienie rzecz tę zbadać. Nie kochała się ona wprawdzie w Skrzetuskim, ale przyzwyczaiwszy się do hołdów, nie mogła znieść, by na nią nie zważano i gotowa była ze złości sama się rozkochać w zuchwalcu.

      Razu tedy jednego biegnąc z motkami dla księżny spotkała pana Skrzetuskiego wychodzącego z przyległej sypialnej komnaty książęcej. Naleciała na niego jak burza, prawie go potrąciła piersią i cofnąwszy się nagle, rzekła:

      – Ach! jakem się przestraszyła! Dzień dobry waćpanu!

      – Dzień dobry pannie Annie! Czyliż takowe monstrum602 ze mnie, bym aż miał pannę Annę przestraszać?

      Dziewczyna stała ze spuszczonymi oczkami, kręcąc w palcach niezajętej ręki końce warkoczów, przestępując z nóżki na nóżkę i niby zmieszana odpowiedziała z uśmiechem:

      – E nie! to to nie… wcale nie… jak matkę kocham!

      Nagle spojrzała na porucznika i znów zaraz spuściła oczy.

      – Czy się waćpan gniewasz na mnie?

      – Ja? Alboż panna Anna dba o mój gniew?

      – Co prawda, to nie. Miałabym też o co dbać! Może waćpan myślisz, że zaraz będę płakała? Pan Bychowiec grzeczniejszy…

      – Jeśli tak, to nie pozostaje mnie nic innego, jak ustąpiwszy pola panu Bychowcowi, zejść z oczu panny Anny.

      – A czy ja trzymam?

      To rzekłszy Anusia zastąpiła mu drogę.

      – To waćpan z Krymu powraca? – spytała.

      – Z Krymu.

      – A co waćpan z Krymu przywiózł?

      – Przywiozłem pana Podbipiętę. Wszakże go panna Anna już widziała? Bardzo to miły i stateczny kawaler.

      – Pewnie, że milszy od waćpana. A po co on tu przyjechał?

      – By panna Anna miała na kim swojej mocy po próbować. Aleć radzę ostro się brać, bo wiem jeden sekret o tym kawalerze, dla którego jest on niezwyciężony… i nawet panna Anna z nim nic nie wskóra.

      – Dlaczegóż to on jest niezwyciężony?

      – Bo się nie może żenić.

      – A co mnie to obchodzi! Czemuż to on nie może się żenić?

      Skrzetuski pochylił się do ucha dziewczyny, ale rzekł bardzo głośno i dobitnie:

      – Bo czystość ślubował.

      – Niemądryś waćpan! – zawołała prędko Anusia i w tejże chwili furknęła jak ptak spłoszony.

      Tego wieczora jednak popatrzyła pierwszy raz uważniej na pana Longina. Gości dnia tego było niemało, bo książę wyprawiał pożegnalną ucztę dla pana Bodzyńskiego. Nasz Litwin, przybrany starannie w biały atłasowy żupan i ciemnoniebieski aksamitny kontusz, wyglądał bardzo okazale, tym bardziej że przy boku zamiast katowskiego Zerwikaptura zwieszała mu się lekka, krzywa szabla w pozłocistej pochwie.

      Oczki Anusi strzelały na pana Longina po trochu umyślnie, na złość panu Skrzetuskiemu. Byłby tego jednakże namiestnik nie zauważył, gdyby nie Wołodyjowski, który trąciwszy go łokciem rzekł:

      – Niechże mnie jasyr603 spotka, jeśli Anusia nie wdzięczy się do tej chmielowej tyczki litewskiej.

      – Powiedzże to jemu samemu.

      – Pewnie, że powiem. Dobrana będzie z nich para.

      – Będzie ją mógł nosić zamiast spinki u żupana, taka właśnie jest między nimi proporcja.

      – Albo zamiast kitki na czapce.

      Wołodyjowski podszedł do Litwina.

      – Mospanie! – rzekł – niedawno jakeś tu przybył, ale frant, widzę, z waści


<p>592</p>

Wołoszczyzna – państwo na terenach dzisiejszej płd. Rumunii, rządzone przez hospodara i zależne od Imperium Osmańskiego. [przypis redakcyjny]

<p>593</p>

czaus murza (z tur.) – wysoki urzędnik dworski, wysłannik. [przypis redakcyjny]

<p>594</p>

Sicz Zaporoska – wędrowna stolica Kozaków Zaporoskich, obóz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru. [przypis redakcyjny]

<p>595</p>

Kudak (nazwa z tur.) – twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanisława Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoża”, dziś w granicach miasta Dniepropietrowska. [przypis redakcyjny]

<p>596</p>

Łubnie – miasto na Połtawszczyźnie, na śr.-wsch. Ukrainie, rezydencja książąt Wiśniowieckich. [przypis redakcyjny]

<p>597</p>

excitare (łac.) – wzbudzić. [przypis redakcyjny]

<p>598</p>

non prohibeo (łac.) – nie zabraniam. [przypis redakcyjny]

<p>599</p>

impediment (z łac.) – przeszkoda. [przypis redakcyjny]

<p>600</p>

dworzany – dziś popr. forma N lm: dworzanami. [przypis redakcyjny]

<p>601</p>

cor, cordis (łac.) – serce; tu B. lm corda: serca. [przypis redakcyjny]

<p>602</p>

monstrum (łac.) – potwór. [przypis redakcyjny]

<p>603</p>

jasyr – niewola tatarska. [przypis redakcyjny]