Lalka, tom pierwszy. Болеслав Прус. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Болеслав Прус
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Повести
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
się pan Ignacy. – Może republika37 z Gambettą38?… Może Bismarck?…

      – Socjalizm… – szepnął mizerny subiekt kryjąc się za porcelanę.

      Pan Ignacy mocniej zasadził binokle i podniósł się na swym fotelu, jakby pragnąc jednym zamachem obalić nową teorię, która przeciwstawiała się jego poglądom, lecz poplątało mu szyki wejście drugiego subiekta z brodą.

      – A, moje uszanowanie panu Lisieckiemu! – zwrócił się do przybyłego. – Zimny dzień mamy, prawda? Która też godzina w mieście, bo mój zegarek musi się spieszyć. Jeszcze chyba nie ma kwadransa na dziewiątą?…

      – Także koncept!… Pański zegarek zawsze spieszy się z rana, a późni wieczorem – odparł cierpko Lisiecki ocierając szronem pokryte wąsy.

      – Założę się, żeś pan był wczoraj na preferansie39.

      – Ma się wiedzieć. Cóż pan myślisz, że mi na całą dobę wystarczy widok waszych galanterii i pańskiej siwizny?

      – No, mój panie, wolę być trochę szpakowatym aniżeli łysym – oburzył się pan Ignacy.

      – Koncept!… – syknął pan Lisiecki. – Moja łysina, jeżeli ją kto dojrzy, jest smutnym dziedzictwem rodu, ale pańska siwizna i gderliwy charakter są owocami starości, którą… chciałbym szanować.

      Do sklepu wszedł pierwszy gość: kobieta ubrana w salopę40 i chustkę na głowie, żądająca mosiężnej spluwaczki… Pan Ignacy bardzo nisko ukłonił się jej i ofiarował krzesło, a pan Lisiecki zniknął za szafami i wróciwszy po chwili doręczył interesantce ruchem pełnym godności żądany przedmiot. Potem zapisał cenę spluwaczki na kartce, podał ją przez ramię Rzeckiemu i poszedł za gablotkę z miną bankiera, który złożył na cel dobroczynny kilka tysięcy rubli.

      Spór o siwiznę i łysinę był zażegnany.

      Dopiero około dziewiątej wszedł, a raczej wpadł do sklepu pan Mraczewski, piękny, dwudziestokilkoletni41 blondynek, z oczyma jak gwiazdy, ustami jak korale, z wąsikami jak zatrute sztylety. Wbiegł ciągnąc za sobą od progu smugę woni i zawołał:

      – Słowo honoru daję, że musi już być wpół do dziesiątej. Letkiewicz jestem, gałgan jestem, no – podły jestem, ale cóż zrobię, kiedy matka mi zachorowała i musiałem szukać doktora. Byłem u sześciu…

      – Czy u tych, którym dajesz pan neseserki? – spytał Lisiecki.

      – Neseserki?… Nie. Nasz doktór nie przyjąłby nawet szpilki. Zacny człowiek… Prawda, panie Rzecki, że już jest wpół do dziesiątej? Stanął mi zegarek.

      – Dochodzi dziewiąta… – odparł ze szczególnym naciskiem pan Ignacy.

      – Dopiero dziewiąta?… No, kto by myślał! A tak projektowałem sobie, że dziś przyjdę do sklepu pierwszy, wcześniej od pana Klejna…

      – Ażeby wyjść przed ósmą – wtrącił pan Lisiecki.

      Mraczewski utkwił w nim błękitne oczy, w których malowało się najwyższe zdumienie.

      – Pan skąd wie?… – odparł. – No, słowo honoru daję, że ten człowiek ma zmysł proroczy! Właśnie dziś, słowo honoru… muszę być na mieście przed siódmą, choćbym umarł, choćbym… miał podać się do dymisji…

      – Niech pan od tego zacznie – wybuchnął Rzecki – a będzie pan wolny przed jedynastą42, nawet w tej chwili, panie Mraczewski. Pan powinieneś być hrabią, nie kupcem, i dziwię się, że pan od razu nie wstąpił do tamtego fachu, przy którym zawsze ma się czas, panie Mraczewski. Naturalnie!

      – No, i pan w jego wieku latałeś za spódniczkami – odezwał się Lisiecki. – Co tu bawić się w morały.

      – Nigdy nie latałem! – krzyknął Rzecki uderzając pięścią w kantorek.

      – Przynajmniej raz wygadał się, że całe życie jest niedołęgą – mruknął Lisiecki do Klejna, który uśmiechał się podnosząc jednocześnie brwi bardzo wysoko.

      Do sklepu wszedł drugi gość i zażądał kaloszy. Naprzeciw niego wysunął się Mraczewski.

      – Kaloszyków żąda szanowny pan? Który numerek, jeżeli wolno spytać? Ach, szanowny pan zapewne nie pamięta! Nie każdy ma czas myśleć o numerze swoich kaloszy, to należy do nas. Szanowny pan pozwoli, że przymierzymy?… Szanowny pan raczy zająć miejsce na taburecie43. Paweł! przynieś ręcznik, zdejm panu kalosze i wytrzyj obuwie…

      Wbiegł Paweł ze ścierką i rzucił się do nóg przybyłemu.

      – Ależ, panie, ależ przepraszam!… – tłomaczył się44 odurzony gość.

      – Bardzo prosimy – mówił prędko Mraczewski – to nasz obowiązek. Zdaje mi się, że te będą dobre – ciągnął podając parę sczepionych nitką kaloszy. – Doskonałe, pysznie wyglądają; szanowny pan ma tak normalną nogę, że niepodobna mylić się co do numeru. Szanowny pan życzy sobie zapewne literki; jakie mają być literki?…

      – L. P. – mruknął gość czując, że tonie w bystrym potoku wymowy grzecznego subiekta.

      – Panie Lisiecki, panie Klejn, przybijcie z łaski swojej literki. Szanowny pan każe zawinąć dawne kalosze? Paweł! wytrzyj kalosze i okręć w bibułę. A może szanowny pan nie życzy sobie dźwigać zbytecznego ciężaru? Paweł! rzuć kalosze do paki… Należy się dwa ruble kopiejek pięćdziesiąt… Kaloszy z literkami nikt szanownemu panu nie zamieni, a to przykra rzecz znaleźć w miejsce nowych artykułów dziurawe graty… Dwa ruble pięćdziesiąt kopiejek do kasy, z tą karteczką. Panie kasjerze, pięćdziesiąt kopiejek reszty dla szanownego pana…

      Nim gość oprzytomniał, ubrano go w kalosze, wydano resztę i wśród niskich ukłonów odprowadzono do drzwi. Interesant stał przez chwilę na ulicy, bezmyślnie patrząc w szybę, spoza której Mraczewski darzył go słodkim uśmiechem i ognistymi spojrzeniami. Wreszcie machnął ręką i poszedł dalej, może myśląc, że w innym sklepie kalosze bez literek kosztowałyby go dziesięć złotych45.

      Pan Ignacy zwrócił się do Lisieckiego i kiwał głową w sposób oznaczający podziw i zadowolenie. Mraczewski dostrzegł ten ruch kątem oka i podbiegłszy do Lisieckiego, rzekł półgłosem:

      – Niech no pan patrzy, czy nasz stary nie jest podobny z profilu do Napoleona III46? Nos… wąs… hiszpanka47

      – Do Napoleona, kiedy chorował na kamień48 – odparł Lisiecki.

      Na ten dowcip pan Ignacy skrzywił się z niesmakiem. Swoją drogą Mraczewski dostał urlop przed siódmą wieczorem, a w parę dni później w prywatnym katalogu Rzeckiego otrzymał notatkę:

      „Był na Hugonotach49 w ósmym rzędzie krzeseł z niejaką Matyldą…???”

      Na pociechę mógłby sobie powiedzieć, że w tym samym katalogu równie posiadają notatki dwaj inni jego koledzy, a także inkasent, posłańcy, nawet – służący Paweł. Skąd Rzecki znał podobne szczegóły z życia swych współpracowników? Jest to tajemnica, z którą przed nikim się nie zwierzał50.

      Około


<p>37</p>

republika… – po klęsce cesarza Napoleona III, we Francji 3 września 1870 r. została proklamowana republika. Ustrój republikański został ostatecznie wprowadzony konstytucją 1875 roku. Skrajna prawica dążyła jednak do przywrócenia monarchii. Poszczególne odłamy monarchistów wysuwały na tron różnych kandydatów, m. in. syna Napoleona III, który przybrał imię Napoleona IV. [przypis redakcyjny]

<p>38</p>

Leon Gambetta (1838–1882) – wybitny polityk francuski; należał do umiarkowanego skrzydła partii republikańskiej; proklamował w r. 1870 republikę. [przypis redakcyjny]

<p>39</p>

preferans – rodzaj gry w karty na trzy osoby. [przypis redakcyjny]

<p>40</p>

salopa – watowany płaszcz damski, z peleryną. [przypis redakcyjny]

<p>41</p>

dwudziestokilkoletni – dziś: kilkudziesięcioletni. [przypis edytorski]

<p>42</p>

jedynasta – forma konsekwentnie używana przez Prusa; dziś: jedenasta. [przypis edytorski]

<p>43</p>

taburet – dziś: taboret, stołek. [przypis edytorski]

<p>44</p>

tłomaczył – dziś: tłumaczył. [przypis edytorski]

<p>45</p>

dziesięć złotych – do poł. XIX w. mennica w Warszawie wybijała polskie monety; posługiwano się nimi długo, mimo wprowadzenia w Królestwie waluty rosyjskiej, rublowej. 1 zł polski równał się wartości 15 kopiejek, a 10 groszy wartości 5 kopiejek. [przypis redakcyjny]

<p>46</p>

Napoleon III – Ludwik Napoleon Bonaparte, ur. w 1808 r., bratanek Napoleona I; w grudniu 1848 r. obrany został, głównie głosami chłopstwa, prezydentem republiki; 2 grudnia 1851 r., mając poparcie wojska i wykorzystując osłabienie burżuazji i proletariatu wzajemną walką, dokonał zamachu stanu; rozwiązał Zgromadzenie Ustawodawcze, przedłużył swoje pełnomocnictwo na lat 10 i rozszerzył zakres władzy prezydenta. W rok później, 2 grudnia 1852 r., po przeprowadzeniu plebiscytu ogłosił się cesarzem. Lawirując między klasami społecznymi Napoleon III w rzeczywistości służył interesom wielkiej burżuazji. Swą zaborczą politykę zagraniczną pozorował obroną narodów walczących o wyzwolenie i zjednoczenie polityczne (Włochy, Polska). Zdetronizowany, po klęsce w wojnie francusko-niemieckiej w r. 1870, zmarł na wygnaniu w Anglii w r. 1873. [przypis redakcyjny]

<p>47</p>

hiszpanka – tu: bródka przycięta spiczasto na sposób hiszpański. [przypis redakcyjny]

<p>48</p>

chorował na kamień – mowa o kamieniach żółciowych lub nerkowych, cierpieniu bardzo bolesnym, zmieniającym nawet wyraz twarzy chorego. [przypis redakcyjny]

<p>49</p>

„Hugonoci” (1836) – opera G. Meyerbeera (1791–1864) często wówczas grywana; hugonoci – protestanci francuscy, kalwini. [przypis redakcyjny]

<p>50</p>

tajemnica, z którą (…) się nie zwierzał – dziś: tajemnica, z której się nie zwierzał. [przypis edytorski]