Maria. Powieść ukraińska. Malczewski Antoni. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Malczewski Antoni
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Повести
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
kryte łodzie

      Czernią na wodzie189.

      Wrzawa, śmiech pusty;

      Czy znasz Weneckie zapusty?»

      2

      «My sobie jedziem kulikiem190;

      I w noc, i we dnie,

      Wesołe, szalone, przednie;

      Maska nas kryje – a kto chce wiedzieć,

      Skąd my i czyje191, to odpowiedzieć

      Śmiechem i krzykiem.

      Szczera ochota

      Otwiera wrota,

      Bo Krakowianki i pielgrzym stary,

      Żydzi, Cyganki, uderzą w pary192;

      Wróżki, Diabli, nie oszusty193,

      W puchary.

      Lecim saniami,

      I jadą z nami

      Wrzawa, śmiech pusty;

      Czy znasz ty polskie zapusty?»

      «Ale tu wejść nie można – teraz nie zapusty —

      Pan Miecznik na Tatarach, to i dworzec194 pusty».

      Tak stary sługa wstrzymał tych przychodniów śmiałość;

      I znów rozparł na wrotach niewzruszoną stałość.

      Lecz gdy grać, śpiewać, piszczeć, grzechotki potrząsać

      Poczęły wszystkie larwy195 – a nogami pląsać;

      I łączyć obce stroje, papierowe czoła,

      Wzrok żywy, rysy martwe – w migające koła;

      I farby, blaski, cienie rozwijać w polocie;

      I skoczno, zwinno, huczno rzucać się w obrocie —

      Tak mu w szumiącej głowie myśl wzięła tańcować196,

      Że patrzał, a nie wiedział jak się pomiarkować:

      Śmiał się z Żydów, Cyganek; bał Wróżek z Diabłami

      I chciwie łapał ruchy – i mrużył oczami —

      A maski przed nim skacząc mijały się żwawo,

      A maski w nim ciekawość syciły obawą.

      Aż wykrojone usta zadmuchawszy w rogi197,

      Opuściły się ręce – zatrzymały nogi —

      I głosy ostre, fletni umilone wtórem,

      Wrzasnęły tę piosneczkę niedobranym chórem:

      «Ah! na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie,

      Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

      A gdy się troski do duszy wkradną198,

      Hucząc w niej chmury czarnemi;

      A gdy nieszczęścia na kogo spadną;

      I postać wzniosłą, szlachetną, ładną,

      Smutek nachyli ku ziemi;

      O! niech na chwilę Złość się już schowa,

      Rany sztyletem nie cuci…

      Niech choć przy zgonie zabrzmią te słowa:

      »Wróci spokojność – wróci!«

      Bo na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie,

      Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

      Albo gdy nieba cud nad chorobą,

      Gołąb’199 – od przeklęstw200 odleci

      I władzę życia zabierze z sobą,

      A wyschłe lica nadmie żałobą,

      Wprzód nim gromnica zaświeci —

      Niech nicht, by uśpić zgonu boleści,

      Tryumfu pieśni nie nuci…

      Chyba te słowa w końcu umieści:

      »Wróci twój Anioł – wróci!«

      Bo na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie,

      Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

      A gdy kto chętny w drugich obronie201,

      I sam się w przepaść zagrzebie?

      Krótka stąd radość w Zawiści łonie;

      Choć złe i dobre w grubej zasłonie,

      Sąd ostateczny jest w niebie;

      Może w kłopocie i silna głowa

      Posępnie kiedy się rzuci…

      Niech z ust życzliwych brzmią wtedy słowa:

      »Wróci wesołość – wróci!«

      Bo na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie,

      Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

      A gdy kto, dążąc z dalekiej drogi202,

      W mieszkanie Przyjaźni zajdzie?

      I już w uściskach topić ma trwogi?

      Lecz ciche, puste przebiegłszy progi,

      Twarzy kochanej nie znajdzie;

      Więc drząc, czy się co złego nie dowie,

      Spuszczone czoło zasmuci…

      Niech choć Gościnność, kręcąc się, powie:

      »Wróci gospodarz – wróci!«

      Bo na tym świecie, Śmierć wszystko zmiecie,

      Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie».

      «Ha! – Pan Bóg święty z wami! jeśliście nie Duchy,

      To wasze pstre maszkarki wesołej otuchy203;

      Alboż to nam pierszyna204? wszak nieraz kuligi

      Po całych tu miesiącach skakały jak frygi205.

      Prosim – Jegomość wróci – a choć nie jest w domu

      Na winie i pierzynie nie braknie nikomu»206.

      Weszły – nisko kłaniają – w parach się prowadzą —

      Obzierają207 się wkoło – i kupią208, i radzą.

      III

      Słońce już wówczas łuk swój zbiegając szeroki,

      Czerwonym blaskiem szare barwiło obłoki;

      A żółtym drgając światłem po ziemi i wodzie,

      Na swym bogatym tronie płonęło w zachodzie.

      Już jego pełne dziwów nie razi spojrzenie,

      Lecz


<p>189</p>

łodzie czernią na wodzie – zam. czernią się. [przypis redakcyjny]

<p>190</p>

kulik – korowód sań, w których jeżdżą od dworu do dworu zamaskowani i poprzebierani w różne kostiumy uczestnicy balów, urządzanych w tzw. „ostatki” karnawału, czyli zapusty. [przypis redakcyjny]

<p>191</p>

skąd my i czyjeczyje: komu służymy. [przypis edytorski]

<p>192</p>

uderzą w pary – puszczą się parami w taniec. [przypis redakcyjny]

<p>193</p>

Wróżki, Diabli, nie oszusty w puchary – [domyślnie; Red. WL] uderzą w puchary, [wzniosą toast]; nie oszusty: w przeciwieństwie do weneckich zapustów w Polsce maskowanie się ma jedynie żart na celu, nie zaś użycie sekretne zakazanej swobody (por. w. 692–3). [przypis redakcyjny]

<p>194</p>

dworzec – tu: dwór, dom szlachecki. [przypis edytorski]

<p>195</p>

larwa (daw.) – maska. [przypis redakcyjny]

<p>196</p>

(…) myśl wzięła tańcować (…) – wzięła (lud.): zaczęła. [przypis redakcyjny]

<p>197</p>

Aż wykrojone usta zadmuchawszy – błędnie (gallicyzm): zam. „aż, gdy wykrojone usta zadmuchały”. [przypis redakcyjny]

<p>198</p>

A gdy się troski do duszy wkradną – Mowa tu o duszy Marii. Ta pierwsza strofa pieśni jak również i refren: Bo na tym świecie (…) itd. zapowiadają śmierć Marii. Pierwszych pięć wierszy strofy maluje stan jej duszy w obecnej chwili; następne, pełne współczucia, życzą, żeby przynajmniej przed zgonem ukoił ją ktoś zapewnieniem, że „spokojność wróci”. [przypis redakcyjny]

<p>199</p>

Albo gdy nieba cud nad chorobą, gołąb (…) – [można przypuszczać, że; Red. WL] tak nazywa poeta Marię. Życie jest chorobą; posiadanie takiej córki lub żony jak Maria jest cudem nad chorobą (por. w. 658: „jak uśmiech ust kochanych w śmiertelnej chorobie”); „gołąb’ (tak w. A.[autografie], I. wyd. i u Lindego) od przeklęstw odleci”: porzuci ten przeklęty padół; „władzę życia zabierze z sobą (…)” itd. Malczewski ma tu myśli Miecznika. Jemu to śmierć córki zabiera z sobą władzę (zdolność do) życia, wprzód nim mu zabierze życie samo (wprzód nim mu gromnica zaświeci). Z wyprawy na Tatarów powróci Miecznik zwycięski; ale niechże mu nikt z tego powodu i dla uśpienia boleści z powodu zgonu Marii „tryumfu pieśni nie nuci”, chybaby go równocześnie zdołał przekonać, że jego anioł [Maria; Red. WL] wróci [Podobnie można odnieść te słowa do Wacława, którego aniołem i „gołębiem” (w znaczeniu źródła łagodności i dobrego ducha) jest Maria; Red. WL]. [przypis redakcyjny]

<p>200</p>

przeklęstwo (daw.) – dziś popr.: przekleństwo. [przypis edytorski]

<p>201</p>

A gdy kto chętny (…) – Miecznik sam się zagrzebał w przepaść przez to, że „chętny w drugich obronie”, a łatwowierny równocześnie, dał się wojewodzie wyprowadzić w pole. Ale krótka będzie radość Wojewody. Sąd Ostateczny jest w niebie i nawet silna głowa (w znaczeniu esprit fort) Wojewody na myśl o tym „posępnie kiedyś się rzuci”; Niech z ust życzliwych… – Wszystkie strofy jednakowo kończą się aktem współczucia. Nawet wojewodzie życzy poeta, żeby go ktoś pocieszył wśród zgryzot sumienia, słowami: «Wróci wesołość – wróci!« Bo cierpienie uważał za godne współczucia, bez względu na to, jaka jest tego cierpienia przyczyna. [przypis redakcyjny]

<p>202</p>

A gdy kto, dążąc z dalekiej drogi – Ta ostatnia strofa jest zapowiedzią ustępu 15-go, w którym Wacław po powrocie z wyprawy na Tatarów będzie z najwyższym niepokojem pukał do pogrążonego w grobowym milczeniu domu Miecznika; Wróci gospodarz wróci: gospodarz [to] w tym wypadku oczywiście: Maria. [przypis redakcyjny]

<p>203</p>

To wasze pstre maszkarki wesołej otuchy – Fakt, że powyższa pieśń takie wesołe wrażenie zrobiła na starym słudze, musi (mimo, że nam poeta nie dał żadnego prawa do podejrzewania tego famulusa o lotność umysłu) wywoływać duże zdziwienie. Nie mniejsze jednak powinien wywoływać i ten fakt, że ową przesmutną pieśń, pełną tak rzewnego współczucia dla tragedii wszystkich (po kolei) czterech głównych osób poematu, śpiewają zbiry, którzy za chwilę mają dokonać ohydnego morderstwa. Oba te fakty wytłumaczyć można chyba tylko w ten sposób, że co innego śpiewały maski w rzeczywistości a co innego słyszał w ich pieśni przeczuwający ich czyn poeta. Pieśń rzeczywiście „wrzaśnięta” przez maski, była w tak jaskrawym kontraście z tragedią, której miały się stać sprawcami, że Malczewski słysząc tę pieśń w swojej wyobraźni a równocześnie wiedząc, jakiej ona „jest otuchy” (co zapowiada), rzeczywiście nie mógł się oprzeć pokusie przetłumaczenia jej niejako na język swojego własnego jej odczucia. Zauważyć tu jeszcze należy, że ta druga pieśń masek może się stać zrozumiałą dopiero dla tych, którzy treść poematu już znają. [przypis redakcyjny]

<p>204</p>

pierszyna – dziś: pierwszyzna. [przypis edytorski]

<p>205</p>

pierszyna – a. pierwszyna: nowina, nowa rzecz (zob. Słownik Lindego); dziś utarło się: pierwszyzna; kuligi tutaj przez g na końcu (w w. 697 było: kulikiem) dla rymu do frygi, albo raczej poprzednio kulikiem dla rymu z krzykiem.; fryga: zabawka zwana dziś częściej bąkiem. [przypis redakcyjny]

<p>206</p>

Na winie i pierzynie nie braknie nikomu – nie braknie zam. nie zabraknie. [przypis redakcyjny]

<p>207</p>

obzierać się – spoglądać, rozglądać się. [przypis edytorski]

<p>208</p>

kupić się – skupiać się, zbierać razem, gromadzić. [przypis edytorski]