Kupienie dżinsów jest sprawą trywialną, ale przywodzi na myśl o wiele poważniejszy temat, który będziemy rozpatrywać w tej książce.
Kiedy ludzie nie mają wyboru, życie jest wręcz nie do zniesienia. Ponieważ liczba dostępnych wyborów wzrasta – tak jak się to dzieje w naszej kulturze konsumpcyjnej – autonomia, kontrola oraz wyzwolenie wniesione przez tę różnorodność są potężne i pozytywne. Ponieważ jednak liczba wyborów ciągle rośnie, zaczynają się pojawiać negatywne aspekty posiadania wielości wyborów. Liczba możliwości dalej wzrasta, te negatywy eskalują, aż w końcu jesteśmy nim przeciążeni. W tym miejscu wybór wcale już nie uwalnia, lecz osłabia. Można nawet rzec, że tyranizuje.
Ale jak to tyranizuje?
Jest to zasadnicze stwierdzenie, szczególnie po przykładzie z kupowaniem dżinsów. Temat książki jednak nie ogranicza się oczywiście do tego, jak podchodzimy do wyboru dóbr konsumpcyjnych.
Książka jest o wyborach, z którymi mierzą się Amerykanie w niemal wszystkich dziedzinach życia: w szkole, karierze, przyjaźni, seksie, romansach, rodzicielstwie czy obrządkach religijnych. Nie da się ukryć, że wybór podnosi jakość życia. Pozwala na kontrolowanie naszego przeznaczenia oraz na zbliżenie się do tego, aby brać z każdej sytuacji to, co naprawdę chcemy. Wybór jest istotny dla autonomii, która ma zasadnicze znaczenie dla naszego dobrego samopoczucia. Zdrowi ludzie chcą i mają potrzebę kierowania swoim życiem.
Jednocześnie fakt, że jakiś wybór jest dobry, niekoniecznie oznacza, że większy wybór jest lepszy. Jak zademonstruję w tej książce, nadmierny wybór kosztuje. Jako kultura uwielbiamy wolność, samostanowienie oraz różnorodność i niechętnie zrzekamy się którejś z nich. Ale nieustępliwe trzymanie się tych wszystkich dostępnych nam możliwości przyczynia się do złych decyzji, do lęku, stresu i niezadowolenia – a nawet do ciężkiej depresji.
Wiele lat temu wybitny filozof polityki Isaiah Berlin dokonał ważnego rozróżnienia między „wolnością negatywną” a „wolnością pozytywną”. Wolność negatywna to „wolność od” – wolność od przymusu, wolność od tego, że inni mówią nam, co mamy robić. Wolność pozytywna to „wolność do” – dostępność możliwości, które możemy wykorzystać, by być autorami naszego życia tak, aby miało ono sens i znaczenie. Często oba te typy wolności idą w parze. Jeśli ograniczenia, które ludzie chcą od „wolności od”, są wystarczająco sztywne, to nie będą oni w stanie uzyskać „wolności do”. Oczywiście te dwa typy wolności nie zawsze muszą iść ze sobą w parze1.
Ekonomista i filozof Amartya Sen zbadał także charakter i wagę wolności i autonomii oraz warunki, które im sprzyjają. W książce pod tytułem Rozwój i wolność2 odróżnia on wagę wyboru jako takiego od roli funkcjonalnej, jaką on pełni w naszym życiu. Sugeruje, że zamiast być fetyszystami wolności wyboru, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy on nas rozwija czy upośledza, czy sprawia, że jesteśmy mobilni albo czy osacza nas, czy podnosi nasz szacunek do samego siebie, czy obniża go, oraz czy pozwala nam na uczestnictwo w życiu naszych społeczności, czy może je uniemożliwia. Wolność jest ważna dla szacunku względem samego siebie, względem uczestnictwa w życiu publicznym, mobilności czy rozwoju, ale nie wszystkie wybory zwiększają wolność. Mam na myśli przede wszystkim zwiększony wybór towarów i usług, który może przyczynić się w bardzo niewielkim stopniu do tego ważnego typu wolności lub nic do niego nie wnosić. W istocie może on osłabić wolność przez zabranie nam czasu i energii, których mielibyśmy więcej, gdybyśmy poświęcili się innym sprawom.
Przypuszczam, że wielu współczesnych Amerykanów czuje się coraz mniej zadowolonych, nawet gdy rozszerza się ich wolność wyboru. Książka ma na celu wyjaśnienie, dlaczego tak jest, i pokazanie, co można zrobić w tej materii.
Nie jest to wcale błaha sprawa. Stany Zjednoczone powstały na podstawie zobowiązania do wolności i autonomii jednostki, a wolność wyboru jest podstawową wartością. Dlatego twierdzę, że my sami nie wyświadczamy sobie przysługi, kiedy zbyt wprost stawiamy znak równości między wolnością a wyborem, tak jakbyśmy z konieczności zwiększali wolność przez zwiększenie liczby dostępnych opcji.
Zamiast tego uważam, że najwięcej wyciągniemy z naszej wolności dzięki nauczeniu się dokonywania dobrych wyborów, związanych z wartościami, które są istotne, i tym samym uwolnieniu się od zamartwiania się o rzeczy, które nie są ważne.
Idąc dalej, w części I omawiam, jak zwiększył się w ostatnich latach zakres wyborów, których ludzie codziennie dokonują. W części II pokazuję, jak decydujemy o wyborze i przedstawiam, jak skomplikowany i wymagający jest proces mądrego wyboru. Dobry wybór jest szczególnie trudny dla osób, które są zdeterminowane do dokonywania tylko najlepszego wyboru – osób, które nazwałem „maksymalistami”. Część III dotyczy tego, jak i dlaczego wybór może przyprawić nas o cierpienie. Znajduje się tam pytanie o to, czy zwiększone możliwości wyboru rzeczywiście sprawiają, że ludzie są szczęśliwsi, i kończy się stwierdzeniem, że często te możliwości nie działają w ten sposób. W tej części przedstawiam także kilka procesów psychologicznych, które wyjaśniają, dlaczego zwiększone możliwości nie polepszają sytuacji ludzi: adaptacja, żal, stracone możliwości, zwiększone oczekiwania oraz poczucie niedowartościowania w porównaniu z innymi osobami. Część ta kończy się sugestią, że zwiększony wybór może naprawdę przyczyniać się do plagi ciężkiej depresji, na którą cierpi wielu ludzi na Zachodzie. Wreszcie, w części IV udzielam kilku porad dotyczących wykorzystania tego, co jest pozytywne i unikania tego, co jest negatywne w naszej współczesnej wolności wyboru.
Czytając tę książkę, dowiecie się o wynikach szeroko zakrojonych badań, prowadzonych przez psychologów, ekonomistów, badaczy rynku oraz naukowców zajmujących się decyzjami – wszystkie dotyczą dokonywania wyboru i podejmowania decyzji. Z badań tych można wyciągnąć kilka ważnych lekcji. Niektóre z nich nie są takie oczywiste, a inne są nawet sprzeczne z intuicją. Będę na przykład dowodził, że:
1. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdybyśmy skorzystali z niektórych świadomych ograniczeń naszej wolności wyboru, zamiast buntować się przeciwko nim.
2. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, szukając tego, co jest dość dobre zamiast tego, co najlepsze (czy słyszeliście kiedyś, jak rodzic mówi: „Chcę dla moich dzieciaków tylko tego, co „dość dobre”?).
3. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdybyśmy zmniejszyli oczekiwania związane z wynikami naszych decyzji.
4. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdyby decyzje, które podejmujemy, były nieodwracalne.
5. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdybyśmy zwracali mniej uwagi na to, co robią inni w naszym otoczeniu.
Wnioski te stoją w sprzeczności z tradycyjną wiedzą, która mówi, że ludziom jest lepiej, jeśli mają więcej możliwości wyboru, że najlepszy sposób, by osiągać dobre wyniki, to przestrzegać bardzo wysokich standardów oraz że zawsze jest lepiej mieć możliwość wycofania się z decyzji, niż jej nie mieć.
Mam nadzieję, że pokażę, iż tradycyjna wiedza jest niewłaściwa, przynajmniej jeśli chodzi o to, co satysfakcjonuje nas w decyzjach, które podejmujemy.
Tak jak wspomniałem, rozpatrzymy nadmiar możliwości