SGANAREL
To nie; ale, napatrzywszy się tego i owego, nabrałem już oka do tego interesu, i, choć jeszcze nic mi nie powiedział, założyłbym się niemal, że tak się te sprawy mają. Może się wreszcie i mylę; jednak mogę się chlubić, że w podobnym przedmiocie nie zbywa mi na doświadczeniu.
GUZMAN
Jak to! Ten niespodziany wyjazd byłby oznaką niewierności don Juana? On byłby zdolny taką zniewagą odpowiedzieć na czystą miłość donny Elwiry?
SGANAREL
Nie, jeszcze za młody na to, nie odważyłby się z pewnością!
GUZMAN
Człowiek jego urodzenia miałby popełnić czyn tak nikczemny?
SGANAREL
Ech, urodzenie! Piękna mi racja: właśnie dlatego miałby się krępować!
GUZMAN
Wszak się z nią złączył świętymi węzłami małżeństwa!
SGANAREL
Ech, poczciwy Guzmanie, mój przyjacielu, wierzaj mi, ty jeszcze nie wiesz, co to za człowiek, ten don Juan.
GUZMAN
W istocie nie wiem, co to za człowiek, jeśli prawdą jest, iż popełnił względem nas tę niegodziwość. Nie rozumiem, w jaki sposób, po takich zapałach, po niecierpliwości, którą okazywał, po tylu natarczywych wyznaniach, zaklęciach, łzach i westchnieniach, tylu stęsknionych listach, oświadczynach, przysięgach, po tylu wybuchach i uniesieniach, które popchnęły go aż do pogwałcenia świętych murów klasztoru i wydarcia z nich donny Elwiry przemocą, nie rozumiem, mówię, jak po tym wszystkim miałby czelność sprzeniewierzyć się słowu!
SGANAREL
Dla mnie zrozumienie tego nie przedstawia najmniejszych trudności; gdybyś znał lepiej tego wygę13, pojąłbyś, że to dla niego rzecz najłatwiejsza pod słońcem. Nie twierdzę, aby jego uczucia już miały się zmienić; nie mam jeszcze w tej mierze zupełnej pewności. Wiesz, że z jego rozkazu wyjechałem przed nim, od czasu zaś swego przybycia jeszcze nie rozmawiał ze mną; jednak, aby cię przestrzec, powiadam ci inter nos14, że w don Juanie, moim panu, masz szczęście oglądać największego zbrodniarza, jakiego ziemia kiedykolwiek nosiła, opętańca, wściekłego psa, diabła, Turka, heretyka, który nie wierzy ani w niebo, ani w świętych, ani w Boga, ani w wilkołaka, który pędzi to życie jak prawdziwe bydlę, jak wieprzek Epikura15, jak prawdziwy Sardanapal16, który zamyka uszy na wszelkie chrześcijańskie napomnienia i uważa za koszałki-opałki wszystko, w co my wierzymy. Powiadasz, że wziął ślub z twoją panią; wierz mi, uczyniłby więcej, byle tylko dogodzić zachciance, i, razem z nią, zaślubiłby jeszcze i ciebie, jej psa i jej kota. Zawrzeć małżeństwo to dla niego drobnostka; nie używa innych sideł dla łowienia damulek, gotów jest do żeniaczki na prawo i lewo. Pani, panna, mieszczanka czy chłopka, nic dlań nie jest za zimne ani za gorące. Gdybym ci chciał wyliczyć imiona wszystkich, z którymi się pożenił po szerokim świecie, nie skończylibyśmy i do wieczora. Stoisz osłupiały i mienisz się na twarzy, słysząc to, co ci mówię: to zaledwie lekki zarys; aby nakreślić cały portret, inaczej by tu maźgać pędzlem potrzeba. To pewna, że gniew niebios dosięgnie go prędzej czy później i że lepiej by mi było służyć diabłu niż jemu. Dzięki niemu, muszę co dzień patrzeć na tyle okropności, iż chciałbym, aby się już znalazł nie wiem gdzie. Ale wielki pan a zarazem zły człowiek, to rzecz po prostu straszna; muszę mu wiernie służyć, mimo całego wstrętu. Strach zastępuje we mnie miejsce gorliwości, kiełza moje uczucia i zmusza mnie bardzo często, bym przyklaskiwał temu, na co moja dusza się wzdryga. Ale otóż idzie właśnie: rozejdźmy się lepiej. Słuchaj no tylko: mówiłem z tobą ze szczerości serca i niejedno mi się z gęby niepotrzebnie może wypsnęło; gdyby więc coś z tego miało dojść do uszu mego pana, powiem w żywe oczy, że zełgałeś.
SCENA DRUGA
DON JUAN, SGANAREL.
DON JUAN
Cóż to za człowiek z tobą rozmawiał? Wyglądał mi coś na poczciwego Guzmana, giermka donny Elwiry.
SGANAREL
Bo też to właśnie było coś podobnego.
DON JUAN
Jak to! To on?
SGANAREL
On sam.
DON JUAN
Odkądże przybył do miasta?
SGANAREL
Od wczoraj wieczora.
DON JUAN
I cóż go sprowadza?
SGANAREL
Sądzę, że pan się musi po trochu domyślać jego kłopotów.
DON JUAN
Chodzi o nasz wyjazd, z pewnością?
SGANAREL
Poczciwina srodze tym jest zgnębiony i pytał mnie o powód.
DON JUAN
I cóżeś odpowiedział?
SGANAREL
Że pan mi nic o tym nie mówił.
DON JUAN
No i co? A cóż ty sam myślisz? Jakie twoje zdanie o tej sprawie?
SGANAREL
Ja? Myślę, bez obrazy, że panu chodzi po głowie jakaś nowa miłostka.
DON JUAN
Tak sądzisz?
SGANAREL
Tak.
DON JUAN
Na honor! Nie omyliłeś się: muszę ci przyznać, że w istocie inny przedmiot wygnał Elwirę z moich myśli.
SGANAREL
Mój Boże! Czyż ja nie znam na palcach don Juana i czy nie wiem, że pańskie serce to największy włóczykij pod słońcem: lubi wędrować z jednej gościny w drugą, a nigdzie nie zagrzeje miejsca.
DON JUAN
I nie uważasz, powiedz, że dobrze czynię, postępując w ten sposób?
SGANAREL
Hm… panie…
DON JUAN
Cóż takiego? Gadaj.
SGANAREL
Z pewnością dobrze pan czyni, jeśli się panu tak podoba: temu nie można się przeciwić. Ale, gdyby się panu podobało inaczej, to by znowu było może co innego.
DON