Bitwa Niezłomnych. Морган Райс. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Морган Райс
Издательство: Lukeman Literary Management Ltd
Серия:
Жанр произведения: Детская проза
Год издания: 0
isbn: 9781094304014
Скачать книгу
nie udawajmy, że to czyni z ciebie prawdziwego księcia – powiedział Alistair. – To wymaga umiejętności przewodzenia, dyscypliny i szacunku twych ludzi. Których ci brak.

      - Mógłbym rozkazać mym ludziom wtrącić cię do lochu – warknął Altfor.

      - Ja mógłbym rozkazać im to samo – skontrował Alistair. – Powiedz, jak sądzisz, którego z nas by posłuchali? Najmniej ukochanego syna mego brata czy brata, który przewodził armiom? Tego, który pozwolił zbiec jego zabójcy czy tego, który powstrzymał atak w Haldermark? Chłopca czy mężczyzny?

      Genevieve domyślała się odpowiedzi na to pytanie i nie podobało jej się, do czego może ona doprowadzić. Czy jej się to podobało, czy nie, była żoną Altfora i jeśli jego stryj postanowi się go pozbyć, nie miała żadnych złudzeń co do tego, co stałoby się z nią. Szybkim krokiem podeszła do męża i położyła dłoń na jego ramieniu. Wyglądało to na zwyczajny gest wsparcia, lecz tak naprawdę usiłowała skłonić go, by pohamował swój gniew.

      - To księstwo zostało doprowadzone do ruiny – orzekł Alistair. – Mój brat popełnił błędy i póki nie zostaną one naprawione, dopilnuję, by wszystko szło właściwym torem. Czy ktokolwiek pragnąłby zakwestionować moje prawo do tego?

      Genevieve zauważyła, że wciąż trzyma miecz w dłoni, najwyraźniej czekając na to, aż ktoś się odezwie. Oczywiście był to Altfor.

      - Oczekujesz, że przysięgnę ci wierność? – zapytał Altfor. – Oczekujesz, że klęknę przed tobą, gdy to mnie ojciec uczynił księciem?

      - Księciem można zostać w dwojaki sposób – odburknął Alistair. – Z nadania władcy albo dzięki sile, która pozwoli zdobyć tytuł. Czy dysponujesz którąkolwiek z tych rzeczy, bratanku? Czy klękniesz?

      Genevieve przyklękła, nim zrobił to jej mąż, pociągając go za rękę, by klęknął obok niej. Zrobiła to nie dlatego, że dbała o bezpieczeństwo Altfora – nie po tym wszystkim, czego się dopuścił – lecz w tej chwili wiedziała, że od jego bezpieczeństwa zależało jej.

      - Dobrze, stryju – wycedził Altfor przez zaciśnięte zęby. – Usłucham. Wygląda na to, że nie mam wyboru.

      - Nie – zgodził się lord Alistair. – Nie masz.

      Powiódł spojrzeniem po sali i jeden za drugim zebrani w sali ludzie zaczęli klękać. Genevieve widziała, jak przyklękają dworzanie i służba. Zobaczyła nawet, jak Moira upada na kolana i w głębi duszy pomyślała ze złością, czy jej domniemana przyjaciółka spróbuje uwieść stryja Altfora, podobnie jak uwiodła jego.

      - Tak lepiej – rzekł lord Alistair. – Wyślemy więcej ludzi na poszukiwania chłopca, który zabił mojego brata. Posłuży nam za przykład. Tym razem bez żadnych gierek. Spotka go śmierć, na którą zasłużył.

      Do sali wpadł posłaniec w rodowej liberii. Genevieve widziała, że patrzy to na Altfora, to na lorda Alistaira, najwyraźniej próbując zdecydować, komu przekazać wiadomość. Wreszcie dokonał, jak się zdawało Genevieve, oczywistego wyboru i zwrócił się ku stryjowi Altfora.

      - Daruj, panie – odezwał się. – ale na ulicach rozpętały się zamieszki. Ludzie buntują się na całych ziemiach należących do poprzedniego księcia. Potrzebujemy cię, panie.

      - Aby uciszyć chłopów? – prychnął lord Alistair. – Znakomicie. Zbierz tylu ludzi, ilu może odejść od poszukiwań. Niech czekają na mnie na dziedzińcu. Pokażemy motłochowi, co potrafi prawdziwy książę!

      Wymaszerował z sali, opierając się na swym zatkniętym w pochwie mieczu. Genevieve ośmieliła się odetchnąć z ulgą, gdy mężczyzna wyszedł, lecz było to krótkotrwałe uczucie. Altfor podnosił się już z kolan, a jego złość była wyraźnie wyczuwalna.

      - Wynoście się, wszyscy! – krzyknął na zebranych w sali dworzan. – Wyjdźcie i pomóżcie mojemu stryjowi stłumić tę rewoltę albo pomóżcie w poszukiwaniach zdrajcy, ale wyjdźcie natychmiast, bym nie musiał powtarzać!

      Gdy zaczęli opuszczać salę, Genevieve chciała się podnieść, by wyjść wraz z nimi, poczuła jednak na ramieniu dłoń Altfora, który popchnął ją z powrotem w dół.

      - Nie ty, żono.

      Genevieve czekała, aż sala opustoszeje. Pozostali w niej jedynie ona, dwóch gwardzistów i, co gorsza, przyglądająca się jej z kąta sali Moira, która nie próbowała już nawet udawać, że darzy ją sympatią.

      - Ty – zaczął Altfor. – musisz wyjaśnić mi, jaką rolę odegrałaś w ucieczce Royce’a.

      - Ja… nie wiem, o czym mówisz – odparła Genevieve. – Byłam tutaj przez cały ten czas. Jak mogłam…

      - Zamilcz – odparował Altfor. – Gdyby nie to, że wyszedłbym na kogoś, kto nie panuje nad tobą, stłukłbym cię za to, że uważasz mnie za tak wielkiego głupca. To oczywiste, że coś zrobiłaś. Nie ma w pobliżu nikogo innego, komu na sercu leżałby los tego zdrajcy.

      - Na ulicach są całe tłumy, które mogą udowodnić, że jest inaczej – powiedziała Genevieve, podnosząc się na nogi. Altfor nie budził w niej takiego lęku, jak jego stryj.

      Nie, to nie była prawda. Bała się go, lecz był to inny rodzaj strachu. Przy Altforze ogarniał ją lęk przed nagłą agresją i okrucieństwem, lecz udawanie uległości nie chroniło jej przed nimi ani trochę.

      - Tłumy? – żachnął się Altfor. – Będziesz teraz drwić ze mnie i mówić o gawiedzi? Sądziłem, że wyciągnęłaś naukę, że nie należy mnie złościć, ale jak widzę, najwyraźniej nie.

      Teraz Genevieve rzeczywiście się przestraszyła, gdyż spojrzenie Altfora zapowiadało coś znacznie gorszego niż ciosy skierowane wobec niej.

      - Sądzisz, że jesteś zupełnie bezpieczna, gdyż nie skrzywdzę mej żony – rzekł Altfor. – Ale zapowiedziałem ci, co się stanie, jeśli nie będziesz mi posłuszna. Odnajdziemy twego ukochanego Royce’a i zabijemy go, a jeśli tylko będę miał okazję zadecydować o tym, jego śmierć będzie znacznie wolniejsza, niż gdyby obmyślił ją mój stryj.

      Jego słowa nie przestraszyły Genevieve, choć myśl o tym, że Royce’owi miałaby stać się krzywda sprawiła jej fizyczny ból, niczym cios. Prawdą było jednak, że wymknął się Altforowi – już ona tego dopilnowała. Nie było już możliwości, by on lub lord Alistair zdołali go schwytać.

      - Pozostali jeszcze jego bracia – powiedział Altfor i Genevieve odebrało dech.

      - Rzekłeś mi, że nie zabijesz ich, jeśli cię poślubię – odrzekła.

      - Ale teraz jesteś moją żoną, i to nieposłuszną – skontrował Altfor. – Tych trzech wiozą już na miejsce egzekucji. Zamkniemy ich w klatkach na wzgórzu, gdzie będą głodować i czekać na śmierć, póki nie pożrą ich dzikie bestie.

      - Nie – sprzeciwiła się Genevieve. – Przyrzekłeś.

      - A ty przyrzekłaś, że będziesz wierną żoną! – huknął w odpowiedzi Altfor. – A zamiast tego nadal pomagasz temu, o którym nie powinnaś już wcale myśleć!

      - Ty… Ja nic nie zrobiłam – upierała się Genevieve, wiedząc, że przyznanie się tylko by wszystko pogorszyło. Altfor był możnowładcą i nie mógł skrzywdzić jej samej, nie bez dowodu i bez sądu.

      - Ach, nadal chcesz pogrywać sobie w ten sposób – rzekł Altfor. – Cena za twą zdradę podniosła się zatem. Zbyt wiele rzeczy odwraca twoją uwagę w zewnętrznym świecie, odbiorę ci je więc.

      - Co… Co masz na myśli? – zapytała Genevieve.

      - Twoja siostra stanowiła dla mnie rozrywkę przez krótką chwilę, gdy