Wybór Crossa. Sylvia Day. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Sylvia Day
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 9788381395656
Скачать книгу
przyjaciele także za mną nie przepadają. Choćby Cary.

      – A jeśli Arnoldo opowie innym, co do mnie czuje?

      – Aniołku. – Podszedłem do Evy i chwyciłem ją za biodra. – O uczuciach zazwyczaj rozmawiają kobiety.

      – Nie bądź seksistą.

      – Wiesz, że mam rację. Poza tym Arnoldo wie, jak to jest. Bywał zakochany.

      Podniosła na mnie te swoje niewiarygodnie piękne oczy.

      – A pan jest zakochany, panie Cross?

      – Bezgranicznie.

      *

      Manuel Alcoa klepnął mnie w plecy.

      – Kosztowałeś mnie tysiąc dolców, Cross.

      Oparłem się o wyspę pośrodku kuchni i wsunąwszy dłoń do kieszeni dżinsów, dotknąłem smartfona. Eva była w połowie drogi do San Diego i niecierpliwie oczekiwałem na wiadomość od niej lub od Raula. Nigdy nie bałem się latać, nigdy nie niepokoiłem się o osoby podróżujące samolotem. Do teraz.

      – Niby czemu? – zapytałem, pociągnąwszy łyk piwa.

      – Jesteś ostatnim człowiekiem, którego podejrzewałbym o to, że da się usidlić. Tymczasem okazałeś się pierwszym. – Manuel pokręcił głową. – Nie mogę odżałować.

      Odstawiłem butelkę.

      – Zakładaliście się?

      – Tak. Chociaż podejrzewałem, że ktoś może mieć wiadomości z pierwszej ręki.

      Zarządzający portfelem zmrużył oczy, spoglądając na Arnolda Ricciego, który wzruszył ramionami.

      – Jeśli to cię pocieszy – powiedziałem – to ja także bym się o to nie podejrzewał.

      – Latynoskie dziewczyny są świetne – ciągnął Manuel, uśmiechając się szeroko. – Pełne seksu, kształtne. Zaliczyłem ich kilka. Ognisty temperament. Namiętność.

      Zamruczał z zachwytem.

      – Dobry wybór.

      – Manuelu! – ryknął Arash z salonu. – Przynieś tu te limonki.

      Patrzyłem, jak Manuel wychodzi z kuchni, niosąc miseczkę z pokrojonymi w plasterki limonkami. Mieszkanie Arasha było nowoczesne i przestronne, z panoramicznym widokiem na East River. Prawie w ogóle nie miało ścian. Za nielicznymi kryły się łazienki.

      Obszedłem przykrytą granitowym blatem wyspę i podszedłem do Arnolda.

      – Jak się masz?

      – Dobrze. – Spojrzał na bursztynowy płyn, którym obracał w szklaneczce. – Zapytałbym cię o to samo, ale widzę, że dobrze wyglądasz. Cieszę się.

      – Eva się obawia, że jej nie akceptujesz – powiedziałem, nie tracąc czasu na gadki-szmatki.

      Zerknął na mnie.

      – Nigdy nie okazałem braku szacunku twojej kobiecie.

      – Nigdy się na to nie skarżyła.

      Arnoldo upił łyk ze szklaneczki, smakując trunek, nim go przełknął.

      – Rozumiem, że – jak to się mówi? – dałeś się porwać tej kobiecie?

      – Jestem nią urzeczony – podpowiedziałem, zastanawiając się, dlaczego nie powiedział tego po włosku.

      – No, właśnie. – Uśmiechnął się blado. – Nie osądzam cię, przyjacielu.

      Wiedziałem, że Arnoldo mnie rozumie. Znalazłem go we Florencji, gdy leczył się po utracie kobiety, topiąc smutki w alkoholu i gotując jak szalony. Byłem zafascynowany głębią jego rozpaczy, której nie potrafiłem pojąć.

      Miałem całkowitą pewność, że nigdy nie poznam takiego uczucia. Oglądałem świat przez matową i dźwiękoszczelną szklaną ścianę jak w moim gabinecie. Wiedziałem, że nigdy nie będę w stanie wytłumaczyć Evie, co poczułem, ujrzawszy ją po raz pierwszy, taką pełną życia i ciepła. Jawiła mi się jak eksplozja barw na tle czarno-białego krajobrazu.

      – Voglio che sia felice. – Było to proste stwierdzenie, a jednak stanowiące sedno sprawy. – Chcę, żeby była szczęśliwa.

      – To, co myślę, nie ma wpływu na jej szczęście – odparł po włosku. – Ale moim zdaniem żądasz zbyt wiele. Nigdy nie powiem nic, co by jej mogło zaszkodzić. Dopóki będziecie razem, zawsze będę ją traktował z szacunkiem, jaki mam dla ciebie. Ale mam prawo myśleć to, co zechcę, Gideonie.

      Spojrzałem na Arasha, który w salonie ustawiał kieliszki na barze. Jako mój główny doradca prawny wiedział zarówno o moim ślubie, jak i o taśmie, na której sfilmowano Evę uprawiającą seks, ale nie przejmował się ani jednym, ani drugim.

      – Nasz związek jest… skomplikowany – wyjaśniłem cicho. – Zraniłem ją równie mocno, jak ona zraniła mnie – a może nawet bardziej.

      – To, co powiedziałeś, nie zaskoczyło mnie, ale przykro mi to słyszeć. – Arnoldo przyjrzał mi się uważnie. – Nie możesz wybrać jednej z kobiet, które cię kochały, kobiety, która nie będzie sprawiała ci kłopotu? Kobiety stanowiącej miłą ozdobę, która dostosuje się do twego życia, nie burząc go?

      – To nie byłoby zabawne, jak mawia Eva. – Mój uśmiech zgasł. – Ona jest dla mnie wyzwaniem, Arnoldo. Sprawia, że dostrzegam rzeczy… myślę o rzeczach w całkiem nowy sposób. I kocha mnie. Nie tak jak inne kobiety.

      Znów namacałem telefon w kieszeni.

      – Nie pozwalałeś innym kobietom, by cię kochały.

      – Nie mogłem. Czekałem na nią.

      Arnoldo się zamyślił, a ja dodałem:

      – Nie wierzę, że twoja Bianca nie sprawiała ci żadnych kłopotów.

      Roześmiał się.

      – Bo sprawiała. Ale moje życie jest nieskomplikowane. Przydałyby się jakieś komplikacje.

      – A moje życie było uporządkowane. A teraz przeżywam przygodę.

      Arnoldo spoważniał.

      – To właśnie ta jej dzikość, którą tak kochasz, najbardziej mnie niepokoi.

      – Przestań się niepokoić.

      – Powiem to tylko raz i nigdy więcej nie powtórzę. Być może rozłościsz się na mnie, ale musisz zrozumieć, że mam serce na właściwym miejscu.

      Zacisnąłem szczęki.

      – No to zrzuć z niego ciężar.

      – Siedziałem przy kolacji obok Evy i Bretta Kline’a. Obserwowałem ich razem. Jest między nimi jakaś chemia, podobna do tej, jaką dojrzałem między Biancą a mężczyzną, dla którego mnie opuściła. Chciałbym wierzyć, że Eva ją zignoruje, ale już pokazała, że tego nie potrafi.

      Wytrzymałem jego spojrzenie.

      – Miała swoje powody. Powody, które dałem jej ja.

      Arnoldo upił łyk.

      – W takim razie będę się modlił o to, byś jej nie dawał więcej powodów.

      – Hej! – zawołał Arash. – Przestań gadać z tym Włochem i posadźcie gdzieś swoje tyłki.

      Arnoldo, wymijając mnie, stuknął szklaneczką o moją butelkę.

      Dopiłem piwo w samotności, zastanawiając się nad tym, co powiedział Arnoldo.

      A potem dołączyłem do reszty