– Witaj, Luno. – Na widok czarownicy ogromny mężczyzna oderwał się od stojaka obciążonego stosem pism.
– Cześć, Ampelos, spaślaku!
Obruszył się na niby.
– To nie tusza – sprostował. – Wiesz, że łatwo się przeziębiam, nałożyłem więc wiele warstw szat. Jedna na drugą.
– A jedną z tych warstw jest kolcza tunika? – Doskonale znała zwyczaje partnera w interesach. – Żeby cię nie pomacał sztyletem żaden z tych, co ich przerolkowałeś do imentu, co?
– Oj tam, oj tam… A skoro już przy strojach jesteśmy… – Otaksował Lunę bacznym spojrzeniem. – Przebrałaś się za niewolnicę? Wiesz, co będzie, kiedy ktoś to odkryje? Jaka afera?
– Niewolnicą jestem prawdziwą. – Odwróciła się i zadarła tunikę, obnażając wypaloną na pośladku cesarską lilię. – Oznakowali mnie jak krowę na pastwisku.
Ampelos przełknął ślinę.
– Zwariowałaś? Żeby aż tak…?
– Aż tak co? Prawdę mówię. Jestem zwykłą niewolnicą.
Z rozbawieniem obserwowała subtelne zmiany zachodzące na obliczu Ampelosa. I choć to niemożliwe, miała wrażenie, że widzi narodziny pewnej myśli, potem to, jak dojrzewa, a potem…
– Jak tam stan naszych finansów? – zapytała.
Otrząsnął się z zadumy. Nawet u siebie wolał się zabezpieczyć, zgodnie z maksymą, że ściany mają uszy, i nie wymieniał żadnych kwot. Zapisywał je na papierku i podsuwał partnerce pod oczy.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.