Kocie chrzciny. Małgorzata Sidz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Małgorzata Sidz
Издательство: PDW
Серия: Reportaż
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380499904
Скачать книгу
obyczaje

       Wyspa szczęśliwości

       ZIMA

       * * *

       Stare dusze

       Samotność

       Tamagotchi

       * * *

       Ciepło

       Ośli most

       Obcy

       * * *

       Wolność

       Cień Imperium

       London – New York – Turku

       Bibliografia i inspiracje

       Przypisy

       Kolofon

       Rodzicom – Barbarze i Leszkowi

mapa

      LEGENDA

      1 Laponia

      2 Ostrobotnia Północna

      3 Kainuu

      4 Ostrobotnia Środkowa

      5 Sawonia Północna

      6 Karelia Północna

      7 Ostrobotnia

      8 Ostrobotnia Południowa

      9 Finlandia Środkowa

      10 Sawonia Południowa

      11 Satakunta

      12 Pirkanmaa

      13 Päijät-Häme

      14 Kymenlaakso

      15 Karelia Południowa

      16 Finlandia Południowo-Zachodnia

      17 Kanta-Häme

      18 Uusimaa

      19 Wyspy Alandzkie

       fińska Karelia (kraina historyczna)

Lato

       * * *

      Na drewnianej ławie dopieka się łosoś. Powoli ogrzewa się każda deska kabiny. Niedługo sauna będzie wystarczająco ciepła. Wieczorem cała rodzina wejdzie do niej nago – rodzice, dwaj bracia, dziewczyna jednego z nich. Będą się śmiać, dokładać drewna i polewać wodą kamienie i siebie nawzajem. Skwierczenie i zapach brzozy wypełnią całą niewielką przestrzeń. Ten, komu za ciepło, wybiegnie i wskoczy na chwilę prosto do rześkiej, morskiej wody. Inni okładać się będą gałązkami, na zdrowie.

      Dookoła działki wyrastają pojedyncze wysokie brzozy, pogryzione przez zające. Szosa kończy się gdzieś na pobliskim wzgórzu, skąd do morza prowadzi długi płat zieleni. Domki stoją w przestrzeni wydartej z lasu, otoczone przez niebieskie i czerwone kwiaty i krzaki wciąż pełne jagód. Z drzew dobiega kojący szum liści. Pod nimi kryje się pokryta mchem skała, na której można się położyć i oglądać chmury. Gdzieś w ściółce chowają się pojedyncze grzyby.

      Na zewnątrz sauny siedzą chłopak z dziewczyną, zanurzają nogi w morskiej wodzie. Tylko syk otwieranych puszek zimnego piwa Karhu zakłóca idealną ciszę. Po drugiej stronie zatoczki stoją takie same drewniane domy w takich samych grupach – główny dom po dziadkach, parę dobudówek, szopa na narzędzia, czasami szklarnia, sauna, dom dla gości, druga sauna.

      Juhannus, dzień Jana Chrzciciela. Najdłuższy dzień roku. Słońce zaczyna zachodzić bardzo powoli, a kiedy tylko świat na chwilę staje się jasnoszary, natychmiast zmienia zdanie i wraca na swoje miejsce. Ten spektakl najlepiej obserwować wśród przyrody, przy wodzie, w której słońce dodatkowo odbija paletę odcieni różu i pomarańczy.

      W ciszy słychać tylko śpiew sąsiadów. Może wznoszą toasty, może tańczą. Na pewno bardzo dużo piją. Otwierają wino musujące, popijają je piwem i szotami aperitifu. Do mökki, czyli tradycyjnego fińskiego domku letniskowego, zaprosili znajomych, rodzinę. W tę noc nie zostaje się w mieście. W tę noc miasta są wyludnione, a wszystkie sklepy zamknięte. Podobno. Nikt nigdy tam nie był, żeby to potwierdzić.

      Grill jest już gotowy. Obok niego, na tarasie, rozłożone są mięsa, ryby, chleb żytni, sałatka ziemniaczana. I oczywiście karjalanpiirakat – pierożki karelskie z własnoręcznie ubitą pastą jajeczno-maślaną. Trochę ziemniaków, trochę sałaty, śmietana. Będą pasować do mięsa, tak jak jabłkowy sznaps. Młodszy z synów już poszedł zbierać maliny do tarty.

      Najedzeni, wejdą do nagrzanej balii. Wielka, pomieści wszystkich. Znajdzie się nawet miejsce dla małego, unoszącego się na wodzie plastikowego żółwia z termometrem w tyłku. Balia jest solidna, drewniana, pachnąca modrzewiem i żywicą. Tak jak z sauny, można z niej wyskakiwać, a potem biec po świeżej trawie, przez kamienie i piasek, prosto w zimne, słone orzeźwienie. Nago, w kąpielówkach, jak komu wygodniej. Wszystko jest akceptowane, wszystko jest dobrze widziane. Juhannus to taki dzień, w którym wszystkie rodziny są szczęśliwe i takie same.

      Wieczorem rodzina rozpali wielkie ognisko – juhannuskokko. Najlepiej przy brzegu, żeby płomień pięknie odbijał się w wodzie. I większe niż w zeszłym roku. Będą spoglądać na nie, przytulając się i pijąc karhu. Może ktoś zaśpiewa, ktoś inny znajdzie odpowiednią muzykę w internecie. Rodzice skradną sobie całusa, kiedy synowie będą zajęci dorzucaniem drewna.

      Ale to nie ostatni ogień tego dnia. Kiedy już zrobi się chłodno, rodzina ogrzeje się przy kominku. Zagra w gry planszowe, pokłóci się prawie na śmierć przy monopolu. Będą naleśniki z dżemem truskawkowym i bitą śmietaną. Koniecznie w kształcie wydłużonych serc. Do tego gorąca czekolada. Gdzieś w tle przygrywać będzie telewizor. Jego dźwięki zwolnią domowników z obowiązku niepotrzebnej rozmowy.

      Kominek stoi w głównym domu, tym po dziadkach. Pełno w nim starych, drewnianych, skrzypiących mebli, które trochę przerażają, a trochę napełniają nostalgią. Dziadek sam zbudował ten dom, mówi tata, każdy fiński mężczyzna powinien. A potem wspomina, jak bawił się tu w chowanego. Jak razem z siostrą próbowali zabrać łódkę taty i udawali, że są żeglarzami. Teraz