Porozmawiali jeszcze o niczym, po czym Hubi zastukał w drzwi, informując strażnika, że to koniec widzenia.
– Kruk – szepnął Seba, gdy szczęknęły drzwi, a ciszę wypełniły odgłosy więzienia.
– Honia!
Męski głos sprawił, że odwróciła się w stronę budynku komendy. Endriu właśnie zbiegał po schodach. Zatrzymała się przy klombie.
– Coś się stało?
– Nie. Jakoś szybko się dziś zebrałaś. – Spojrzał na nią z troską.
– Mam jeszcze sprawę do załatwienia.
– Picie? – zapytał bezpośrednio.
Zaglądał w jej oczy tak głęboko, że niemal czuła się jak podłączona do wariografu. Odetchnęła głęboko, próbując nie spuszczać wzroku. Gdzieś za nimi jechał samochód z uszkodzonym tłumikiem, hałasując niemiłosiernie.
– Endriu, wyluzuj. To ostatnio… To była jednorazowa akcja.
– Rok temu też tak mówiłaś.
– Przestań, proszę! – Złapała go za rękę. – Dziękuję, że się o mnie troszczysz, ale nie przesadzaj. Rok temu byłam w dołku i miałam powód, by zalewać się w trupa. Teraz jestem szczęśliwa. Nie piję. Lecę do Posnanii. Zamówiłam Obcego.
– Kogo?
– Perfumy. – Jego oczy zdradzały, że nadal nie wie, o co chodzi, więc dodała: – Thierry Mugler Alien.
– Aaa, ten twój wściekle zmysłowy zapach.
– Babskie sprawy. Radość z małych rzeczy, celebracja życia, te rzeczy. A za czterdzieści minut muszę podjechać po Magdę. Więc nie spieszę się do flaszki, okej?
– A jak okazanie? Nie zdążyłem dojechać.
– Cwaniak rozpoznany i wskazany, z opisem w protokole. Prorok zadowolony. Ja też.
– Byłaś dziś w BSWP?
Skinęła głową. Od kiedy powiedziała mu, że strzeliła po spożyciu alkoholu, nie poruszali tego tematu. Zatroszczył się o nią, wziął wszystko na siebie i jeszcze powiedział, co ma zrobić, żeby zniknąć z miejsca zdarzenia i opóźnić dmuchanie w alkomat.
– Nie pytali mnie o nic nowego.
– Mnie też nie.
– Jest dobrze, Endriu.
Widziała, że chce coś powiedzieć, ale nie wie, jak zacząć. Uśmiechnęła się przyjaźnie i czekała. Obok nich przeszła drobna blondynka prowadząca na smyczy białe owłosione coś wielkości dużej świnki morskiej. Honorata przyjrzała się dokładniej zwierzęciu.
– Świat schodzi na psy – mruknęła. – Widziałeś? Niby bardzo daleki kuzyn wilka. Psy zmieniają się w maskotki. Nie tylko te domowe. My też, Endriu. W maskotki i marionetki. Źle się dzieje w firmie. – Spojrzała na zegarek. – Lecę.
– Poczekaj – zareagował błyskawicznie i złapał ją za nadgarstek.
Poczuła, że jego dłoń jest ciepła i sucha.
– No mów w końcu!
– Wpadniesz na kolację? Jutro?
ROZDZIAŁ 5
Driver miał wyczucie. Stanął przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania Natalii Kuśmierczyk i nawet nie zdążył nacisnąć dzwonka, a same się otworzyły. Jego oczom ukazały się najpierw bardzo ciemne i przerysowane brwi, a dopiero potem filigranowa nastolatka.
– Zuza! Wracaj! Nie sprzątnęłaś pokoju! ZUZA!
Krzyk dochodził ze środka. Nastolatka nic sobie jednak z niego nie robiła. Minęła Drivera, trącając go barkiem, i zaczęła zbiegać po schodach.
– I nie sprzątnę – mruknęła pod nosem.
– ZUZAAA! – Głos stawał się coraz głośniejszy, aż w drzwiach pojawiła się Natalia Kuśmierczyk. – ZU… – Spojrzała na Drivera i zamilkła.
– Dzień dobry. Mogę?
– Pan przyjdzie później. – Natalia Kuśmierczyk cofnęła się do przedpokoju i przymknęła drzwi.
– Nie da rady. Muszę teraz. Możemy rozmawiać na klatce, chociaż po wcześniejszych krzykach podejrzewam, że wszystkie sąsiadki z piętra stoją już przy wizjerach. Ja nie przepadam za publicznością. A pani?
Kuśmierczyk westchnęła ciężko i odwróciła się tyłem do Drivera. Miała na sobie ten sam szary sweter i spodnie, co w czasie pierwszej wizyty. Driver wszedł i zamknął za sobą drzwi. Na środku przedpokoju leżał odkurzacz, szafka na buty była otwarta, a kilkanaście par butów stało pod ścianą.
– Do bałaganienia są wszyscy, a do sprzątania tylko matka! – kobieta przysiadła na szafce i w kilka sekund opanowała złość. – No cóż, taka nasza rola. Chce pan wejść dalej?
Driver zerknął do pokoju. Znaczną część przestrzeni zajmowała suszarka na pranie. Była pusta, bo sterta ubrań leżała na kanapie, koło której stała deska do prasowania i żelazko.
– Nie, dziękuję. Nie będę pani przeszkadzał. Mam właściwie tylko jedną sprawę.
– Słucham.
Nie patrzyła na niego. Znowu westchnęła, jakby była obładowana problemami i paczkami, a on zamierzał dołożyć jej właśnie kolejną siatkę pełną ziemniaków.
– Dlaczego pani kłamała? – wypalił.
– Słucham? – Spojrzała na niego zaskoczona, delikatnie się cofając.
– Pani Natalio, ja wiem. Nie rozumiem tylko, po co te kłamstwa – blefował, spoglądając na nią z udawanym współczuciem. Uznał, że okazanie jej zrozumienia to w tej chwili najlepsza strategia. Kobieta była wzburzona po konflikcie z córką, wyraźnie skrępowana, nie ogarniała rzeczywistości. Wystarczyło odpowiednio ją przycisnąć, by osiągnąć cel.
– Kłamstwa? – Udawała, że nie wie, o co chodzi.
W pierwszej chwili chciał zareagować stanowczo, ale na szczęście odnalazł w sobie refleksyjny spokój i filozoficznym tonem, niczym sekciarski guru, zaczął cedzić pojedyncze słowa:
– Najczęściej… kłamiemy… gdy chcemy… coś zyskać.
Kuśmierczyk zaczęła ciężko oddychać. Jej oczy zaszły łzami.
– O nie. Nie. Nie! – zaczęła powtarzać, machając rękoma. – Nie, nie, nie! Proszę, nie! – Łzy spływały po jej policzkach. Kobieta obcierała je, ale co chwilę pojawiały się nowe.
Driver nie znosił widoku płaczących kobiet, ale musiał to przeczekać. Przysiadł na podłodze, co wywołało dodatkowe ataki płaczu.
– Przepraszam. Przepraszam, że nawet nie ma pan gdzie usiąść – łkała.
– Lubię na podłodze. To daje swobodę i luz, prawda?
– Ma pan rodzinę?
– Miałem.
– Widział pan to pobojowisko w salonie? W pokojach dzieci jest jeszcze gorzej. Od kilkunastu lat sprzątam po nich i po mężu. Codziennie przekładam rzeczy, które oni odkładają byle gdzie. Zbieram pranie. Wrzucam do pralki. Suszę. Prasuję. Ścieram kurze. Wynoszę śmieci. Gotuję. Robię listę zakupów. Pamiętam o wszystkim. Lekarz. Imieniny babci. Wywiadówka.