WROCŁAW 2017
Nasze książki kupisz na:WWW.PUBLICAT.PL
Projekt okładki
TOMASZ MAJEWSKI
Koordynacja projektu
NATALIA TWARDY, NATALIA STECKA
Redakcja
IWONA GAWRYŚ
Korekta
ANNA JACKOWSKA
Redakcja techniczna
KRZYSZTOF CHODOROWSKI
Polish edition © Publicat S.A., Małgorzata Fugiel-Kuźmińska i Michał Kuźmiński MMXVII, MMXIX (wydanie elektroniczne)
Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora,
w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.
All rights reserved.
ISBN 978-83-271-5987-8
jest znakiem towarowym Publicat S.A.
Publicat S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24
tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00
e-mail: [email protected], www.publicat.pl
Oddział we Wrocławiu
50-010 Wrocław, ul. Podwale 62
tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66
e-mail: [email protected]
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
Spis treści
Nie przyszłam do was, byście jeść mi dali.
Przychodzę, byście chcieli mi uwierzyć.
Nie przyszłam do was po wasze pieniążki.
Przychodzę, byście rozdali je wszystkim.
(...)
Nie przyszłam do was po wasze pieniążki.
Przychodzę, byście wszystkich przyjąć chcieli,
żebyście czarnej nocy nie czynili
w biały dzień.
(Bronisława Wajs „Papusza”, Przychodzę do was
[Me jawjom ki tume], przeł. Jerzy Ficowski)
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
PROLOG
W konfesjonale zadzwoniła komórka.
Wnętrze kościoła było puste. Zachód słońca kładł na posadzce kanciaste cienie. Za oknami beskidzka zieleń powoli zmieniała kolory, szarzejąc w mroku. Dzwonek telefonu tłukł się echem o betonowy strop świątyni.
Duchownemu udało się wreszcie wydostać komórkę z kieszeni sutanny. Przeczesał włosy nad zakolami i odebrał.
– Proszę księdza – mówił ktoś drżącym, łamiącym się, dopiero wchodzącym w mutację głosem. – Chciałbym... chciałbym przyjść dziś do księdza na noc.
Mężczyzna wstał i otworzył drzwiczki konfesjonału. Rozejrzał się.
– Przyjadę po ciebie – powiedział.
Ołowiany kłąb wstał nad lasem. Uniósł się gęstym słupem i rozsnuł nad Dunajcem, ponad szczytami drzew. Okrywał zbocza doliny niczym zakurzone prześcieradło, w którym grzęzła łuna i nikło światło księżyca. W zapach igliwia, trawy i mgły wdzierał się swąd palonego plastiku, ebonitu i gumy.
W samotnym domu