– Był miłym facetem. Powszechnie lubianym. Podjął pracę w Swiss United i zaczął…
Grant wciąż mówił, ale Marina nagle przestała go słuchać. Jej wzrok padł na krótki artykuł u dołu strony, tuż pod informacją o tragicznej śmierci Matthew Wernera.
– Dziennikarz śledczy znaleziony martwy w swoim domu w Connecticut – przeczytała głośno tytuł.
Grant zamilkł.
Pod nagłówkiem znajdowała się fotografia malowniczej rezydencji o białych murach z czarnymi okiennicami i parapetami do połowy zasypanych śniegiem. Frontowe drzwi budynku były otwarte; właśnie wychodzili przez nie sanitariusze, transportując na noszach czyjeś zwłoki. Przez jedyne otwarte okno w budynku Marina dostrzegła stary zegar z kukułką, który natychmiast wydał się jej dziwnie znajomy.
– O, Boże – wyszeptała.
Znała ten dom. Była tam zaledwie przed miesiącem.
– Co się stało?
– To Duncan. Duncan Sander. On nie żyje.
ANNABEL – 13.11.2015
Jeszcze przez czterdzieści osiem godzin Annabel podtrzymywała w sobie nadzieję, że Matthew znajdzie się żywy. Kiedy nie rozmawiała z władzami portu lotniczego, z ludźmi, którzy prowadzili akcję poszukiwawczą, z agentem Blochem albo Voglem, gorączkowo przeglądała statystyki dotyczące katastrof prywatnych odrzutowców. Znalazła artykuł opisujący katastrofę Gulfstreama G450, który rozbił się w Kanadyjskich Górach Skalistych w czasie potężnej burzy z wyładowaniami elektrycznymi. Trzech pasażerów przeżyło katastrofę. Znaleziono ich trzydzieści godzin po zderzeniu samolotu z ziemią, kilkanaście kilometrów od miejsca, na którym leżała wśród skał główna część jego kadłuba. Wszyscy byli głodni, poranieni, ale żywi. Annabel zapamiętała ich nazwiska: Paul Gagnon, John Leblanc, Alec Roy. W nocy, zażywszy cały zestaw środków nasennych, Annabel powtarzała je w myślach jak zaklęcie, jak mantrę. Mężczyźni, którzy przetrwali katastrofę, dawali jej nadzieję.
Znalazła kolejny artykuł o G450, o holenderskim samolocie, który rozbił się w Alpach. Stało się to przed czternastoma miesiącami, także w czasie burzy. Tej katastrofy nikt nie przeżył. Znaleziono tylko drobne fragmenty samolotu: czarną skrzynkę, kawałek kadłuba i skrzydło. Annabel przeczytała ten artykuł kilkadziesiąt razy, aż w końcu wyrzuciła go z pamięci komputera. Zaczęła udawać przed sobą, że w ogóle nigdy nie istniał.
Szukała również w internecie informacji o Fatimie Amir. Jakże mogłaby tego nie robić? Matthew zginął przecież razem z nią, na pokładzie jej samolotu. Nigdy dotąd nie słyszała o tej kobiecie, aż do dnia, w którym policjanci stanęli przed drzwiami jej mieszkania.
W sieci było zadziwiająco mało wzmianek na jej temat. Kilka artykułów komentowało fakt, że Fatima Amir niemal nie udziela się w przestrzeni publicznej; jeden z najnowszych artykułów w „Financial Times” określał ją jako „szarą eminencję świata finansów”. W pewnym sensie przyniosło jej to ulgę. Fatima Amir była nieprzyzwoicie zamożna, skuteczna, dobrze wykształcona i piękna. Przeglądanie jej fotografii było niczym akt samobiczowania. Nie miało właściwie sensu i sprawiało, że Annabel była coraz bardziej zdesperowana.
W połowie drugiego dnia po katastrofie grupa ratowników odnalazła na szczycie Mount Trélod czarną skrzynkę samolotu. Według agenta Blocha, który osobiście przekazał Annabel tę informację, jej zapisy dowodziły, że w trakcie lotu zawiódł system odladzania. To spowodowało, że na skrzydłach samolotu pojawił się lód, o czym pilot jednak nie wiedział. Jest to stosunkowo częsty problem w wypadku prywatnych odrzutowców, jak powiedział Bloch. Oznajmił to zupełnie obojętnym tonem, tak jakby prezentował jakiś drobny problem w konstrukcji Gulfstreama. Jakby mówił o nierozkładających się fotelach. Albo o stolikach, których nie sposób rozłożyć do pozycji poziomej.
– To był wypadek – podsumował. – Tragiczny wypadek.
– Jest pan tego pewien? Nie pojawiły się obawy, że…
Annabel zawiesiła głos. W jednym z programów BBC rozprawiano już na temat potencjalnych związków Fatimy Amir i jej pilota Omara Choury z terrorystami. Annabel szybko wyłączyła telewizor, nie chcąc się nawet zastanawiać nad czymś takim. Podejrzenia jednak ją prześladowały. Myślała o tym ze wstydem, ale to, że właścicielka i pilot samolotu byli muzułmanami, nie dawało jej spokoju.
– …że samolot został zniszczony celowo?
– Tak.
– Oczywiście, brano pod uwagę ten wariant. W aktualnym klimacie politycznym zawsze bierze się to pod uwagę, szczególnie gdy w grę wchodzi śmierć kogoś tak znanego jak pani Amir. Jednak do tej pory nic nie zdaje się potwierdzać teorii o zamachu. Czarne skrzynki zawierają dużą ilość informacji, pani Werner. Zapisane w nich dane oraz nagrania rozmów z kokpitu wskazują, że po prostu zawiodła maszyna.
– Zawiódł samolot rodziny Amirów?
– Samolot Fatimy Amir. To ona była właścicielką Gulfstreama. I drugą, obok pani męża, pasażerką na pokładzie.
– Tak, wiem – odparła Annabel szorstko. Uderzyło ją, że Bloch mówił o Fatimie Amir w czasie przeszłym, jakby już uważał ją za zmarłą. To było takie zimne, takie kliniczne. Chciała go poprawić, jednak brakowało jej energii. Była zbyt zmęczona, żeby wszczynać jałowe spory z policjantem. – Jak już panu mówiłam, nigdy o niej nie słyszałam… – kontynuowała. – Aż do teraz.
Annabel spojrzała na Juliana. Od dnia katastrofy przychodził do niej codziennie. Był pierwszą osobą, do której zatelefonowała, kiedy agenci Bloch i Vogel wyszli z jej mieszkania. I jedyną. Zdała sobie sprawę, że Julian jest jedyną osobą w Genewie, na której naprawdę jej zależało i której – wiedziała – zależało na niej.
Podobnie jak Matthew, Julian White był prawnikiem specjalizującym się w prawie podatkowym. Przyjechał do Genewy przed siedmiu laty w tym samym celu co Matthew: żeby zarobić mnóstwo pieniędzy. Przed opuszczeniem Londynu był przeciążonym pracą i źle opłacanym pracownikiem służby podatkowej. Tutaj, w Genewie, pracował w prywatnym banku, miał gruby portfel i jeszcze grubszą listę wpływowych klientów.
Kiedy go poznała, od razu poczuła do niego antypatię. Uznała, że jest ekstrawaganckim bufonem, facetem, jakim – bardzo się tego bała – może się stać Matthew, jeżeli zbyt długo będzie pracował w prywatnym banku w Szwajcarii. Trzy miesiące po przybyciu do Genewy Annabel towarzyszyła Matthew w służbowym wyjeździe do Zurychu. Gdy Matthew pracował, Annabel pojechała pociągiem do Muzeum Oskara Reinharta, prywatnej willi, w której mieściła się kolekcja najpiękniejszej dziewiętnastowiecznej sztuki francuskiej. Właśnie to było obecnie głównym zajęciem Annabel w Szwajcarii: samotne zwiedzanie muzeów i galerii, samotne oglądanie dzieł sztuki. Wmawiała sobie,