– Czy mogłaby pani odnaleźć tę kartkę?
– Nie wiem. Spróbuję. Chociaż nie jestem pewna, czy jej nie wyrzuciłam do kosza.
– Niech pani poszuka. To dla mnie bardzo ważne.
– Dobrze. Postaram się. Zaraz jutro tym się zajmę.
Downar wstał.
– Bardzo mi się przyjemnie tu z panią gawędzi, ale trzeba już iść. Późno. Dziękuję pani za rozmowę i do zobaczenia. Mam nadzieję, że będziemy się czasem widywać.
Uśmiechnęła się.
– Oczywiście. Jeżeli tylko śledztwo będzie tego wymagało.
Downar spojrzał jej w oczy.
– Przyznaję, że chętnie zobaczyłbym się z panią niezależnie od śledztwa. Nie zawsze przecież musimy rozmawiać o morderstwach. Sądzę, że moglibyśmy sobie znaleźć jakiś weselszy temat.
Był już w drzwiach, kiedy powiedziała:
– Panie kapitanie…
– Słucham?
– Niech mi pan powie… czy… czy mecenas Natorski może być oskarżony o tę zbrodnię… Przecież to niemożliwe. Prawda?
– To jest bardzo skomplikowana sprawa – powiedział wymijająco Downar. – Dobranoc pani.
Noc była ciepła i pogodna. Od Wisły szedł łagodny powiew. Ulice o tej porze były już prawie puste. Na rogu, koło kiosku dwóch pijaków całowało się serdecznie.
Downar poczuł zmęczenie. Miał za sobą pracowity dzień. Nie zwlekając, pojechał do siebie na Koszykową. Wypił szklankę zsiadłego mleka i od razu się rozebrał.
Leżąc na tapczanie, myślał o Ewie. Wspaniała dziewczyna. Wysoka, postawna, efektowna. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że nie wszystko mu powiedziała, że było coś, czego nie chciała przed nim zdradzić. Kochała się w Natorskim, to jasne. Natorski, Natorski. Trzeba mieć na oku pana mecenasa. Czy Ewa rzeczywiście nie jest jego kochanką? Czy ma coś wspólnego z tą całą sprawą? Dlaczego właśnie ciągle ją sobie kojarzy z tą blondyną, o której mu mówiła Ziuta i szef recepcji w Grandzie? Mało to efektownych blondynek w Warszawie?
Zasnął, mając przed oczami obraz złotowłosej dziewczyny.
Dochodziła druga, kiedy obudził go telefon.
– Kto, do jasnej cholery, dzwoni po nocy?
Aparat stał na podłodze koło tapczanu. Niechętnym ruchem podniósł słuchawkę.
– Czy to kapitan Downar?
– Przy aparacie. Słucham? Kto mówi?
– To nieważne, kto mówi. Niech pan słucha, panie kapitanie. Pragnę pana ostrzec. Niech się pan zrzeknie prowadzenia tego śledztwa. To nie dla pana. Już i tak dosyć trupów w tej sprawie. Byłabym niepocieszona gdyby i pan… Szczerze panu radzę, niech się pan przestanie tym zajmować. Tej efektownej blondyny i tak pan nie znajdzie, a może pan bardzo łatwo stracić życie.
– Serdecznie pani dziękuję za troskliwość – powiedział Downar. – Byłbym bardzo zobowiązany, gdyby pani w przyszłości zechciała telefonować do mnie w jakiejś innej porze. O drugiej w nocy najchętniej śpię. Dobranoc.
Odłożył słuchawkę i przewrócił się na drugi bok.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.