Twarz Kyry rozpromieniła się w słodkim uśmiechu.
– Nie martw się, ojcze – powiedziała do niego – wychowałeś mnie na silną kobietę.
Skinął głową, udając, że jej słowa uspokoiły go. Żadne jednak nie mogły sprawić, by przestał bać się o życie córki.
Spojrzał w górę, rozglądając się po niebie.
– Gdyby tylko twój smok wrócił teraz po ciebie – powiedział – Mogłabyś przebyć całe Escalon w zaledwie kilka minut. Albo lepiej – mógł towarzyszyć ci w podróży i zamieniać w popiół każdego, kto by śmiał się do ciebie zbliżyć.
Kyra uśmiechnęła się smutno.
– Theos odszedł, ojcze.
Spojrzał na nią oczami pełnymi zdumienia.
– Na zawsze? – zapytał drżącym głosem. Jako wódz prowadzący swych ludzi na wojnę, musiał to wiedzieć.
Kyra zamknęła oczy, próbując zestroić się ze smokiem, by uzyskać do niego odpowiedź. Pragnęła by Theos do niej przemówił.
Ku swej rozpaczy, nie usłyszała jednak w głowie jego głosu. Nie była już nawet pewna, czy kiedykolwiek potrafiła porozumiewać się z Theosem, czy może tylko to sobie wyobraziła.
– Nie wiem, ojcze – odparła szczerze.
Skinął głową na znak, że rozumie. Życie nauczyło go przyjmować rzeczy takimi, jakimi są i polegać wyłącznie na sobie.
– Pamiętaj, co ci… – zaczął ojciec.
– KYRA! – radosny krzyk przeciął powietrze, nie pozwalając ojcu dokończyć myśli.
Kyra odwróciła się natychmiast i ku swej ogromnej uciesze, w bramie miasta ujrzała Aidana, który zeskoczył właśnie z wozu i próbując nie wyłożyć się na śniegu, biegł jak na skrzydłach w jej stronę. Pierwszy jednak doskoczył do niej Leo, powalając ją na ziemię i liżąc po całej twarzy.
Widząc to, Andor warknął nerwowo, jakby chciał go odgonić. Wilk zerwał się natychmiast i doskoczył do niego, szczerząc groźnie kły. Oto dwa nieustraszone stworzenia, gotowe walczyć o nią – Kyra poczuła się zaszczycona.
Nie czekając jednak na rozwój sytuacji, zerwała się na równe nogi i stanęła między nimi, przytrzymując Leo.
– W porządku, Leo, Andor jest teraz z nami – powiedziała, po czym odwróciła się do Andora – a to jest Leo, mój wierny przyjaciel.
Wilk wycofał się niechętnie. Andor nie przestawał warczeć, choć teraz spuścił jakby z tonu.
– Kyra!
Kyra odwróciła się i w tej samej chwili Aidan wpadł jej w ramiona. Pochyliła się i zaczęła tulić go mocno do siebie. Jakież to było wspaniałe uczycie, mieć go znowu przy sobie. Był jedynym powiewem normalności w jej szalonym życiu, jedyną rzeczą, która się nie zmieniła.
– Jak tylko usłyszałem, że tu jesteś – powiedział w pośpiechu – poprosiłem żołnierzy by mnie do ciebie zabrali. Jestem taki szczęśliwy, że wróciłaś.
Uśmiechnęła się smutno.
– Obawiam się, że nie na długo, braciszku – powiedziała.
Jego twarz natychmiast spoważniała.
– Odchodzisz? – zapytał zbity z tropu.
– Wyjeżdża, by spotkać się ze swoim wujem – wtrącił się ojciec – Musi zaraz ruszać w drogę.
To, że ojciec nazwał go jej wujem, przykuło uwagę Kyry. Ciekawa była dlaczego.
– Zatem mógłbym pojechać razem a nią – powiedział Aidan przekonany, że to wspaniały pomysł.
Ojciec pokręcił głową.
– Obawiam się, że to nie będzie możliwe – odpowiedział.
Kyra uśmiechnęła się do brata. Zawsze był gotów ją wspierać.
– Ojciec potrzebuje cię gdzie indziej – powiedziała z całą powagą.
– Na froncie? – spytał Aidan, zwracając się do ojca z nadzieją – Wyruszacie to Esephusu – dodał śpiesznie – Słyszałem! Chcę, jechać z wami!
Ale on znowu pokręcił głową.
– Twoje miejsce jest w Volis – odpowiedział stanowczo – Zostaniesz tam, gdzie będziesz bezpieczny wśród moich ludzi. Pole bitwy to nie miejsce dla ciebie. Jeszcze nie teraz.
Aidan cały aż poczerwieniał ze złości.
– Ale ojcze, ja chcę walczyć! – zaprotestował – Nie chcę zostawać w jakimś zabitym dechami forcie z kobietami i dziećmi!
Ludzie ojca parsknął śmiechem, ojciec jednak pozostał poważny.
– Taka jest moja decyzja – odpowiedział krótko.
Aidan zmarszczył brwi.
– Jeśli nie mogę dołączyć do Kyry, ani nie mogę jechać z tobą – powiedział, nie chcąc dać za wygraną – to po co te wszystkie nauki o wojnie, ćwiczenia z broną? Na co to wszystko?
– Niech ci najpierw wyrosną włosy na klacie, braciszku – roześmiał się Braxton, podchodząc bliżej, Brandon obok niego.
Wszyscy wybuchli gromkim śmiechem, a Aidan poczerwieniał ze wstydu.
Kyra posłała Braxtonowi piorunujące spojrzenie, po czym uklęknęła przed Aidanem i położyła mu dłoń na policzku
– Będziesz największym wojownikiem z tej całej zgrai – wyszeptała do niego – Bądź cierpliwy. W międzyczasie czuwaj nad Volis. Jesteś tam potrzebny. Spraw, żebym była z ciebie dumna. Wrócę, obiecuję, i pewnego dnia będziemy walczyć w wielkich bitwach, ramię w ramię.
Aidana pocieszyły trochę te słowa, pochylił się więc i znowu mocno ją przytulił
– Nie chcę, żebyś wyjeżdżała – powiedział cicho – Miałem sen o tobie. Śniło mi się … – Spojrzał na nią niechętnie, a oczy miał pełne strachu. – … Że tam zginiesz.
Kyrę zszokowały jego słowa. Nie wiedziała, co powiedzieć.
Anvin podszedł do nich i okrył jej ramiona grubymi futrami; wstała i natychmiast poczuła się pięć kilogramów cięższa, ale przynajmniej nie czuła już przeszywającego wiatru i chłodu na karku. Uśmiechnął się.
– Noce będą długie, a Płomienie daleko – powiedział i objął ją szybko.
Ojciec zbliżył się do niej i mocno przytulił do serca. W jego silnych ramionach czuła się taka bezpieczna.
– Jesteś moją córką – powiedział stanowczo – nie zapominaj o tym. – Potem ściszył głos tak, by inni nie mogli słyszeć i dodał – Kocham cię.
Słowa te wzruszyły ją do głębi, ale zanim zdążyła coś odpowiedzieć, szybko odwrócił się i odszedł. W tej samej chwili Leo zaskomlał i wskoczył na nią, trącając ją nosem w piersi.
– On chce z tobą iść – zauważył Aidan – Weź go. Ty będziesz go bardziej potrzebować, niż ja za zatrzaśniętymi okiennicami Volis. Poza tym, on i tak jest twój.
Kyra przytuliła Leo. Wiedziała, że nie może odmówić – on i tak nie pozwoliłby jej bez siebie odejść. Cieszyła się, że wierny przyjaciel będzie towarzyszył jej w podróży, zwłaszcza że bardzo się już za nim stęskniła. A dodatkowa para uszu i oczu też na pewno jej się przyda.
Gotowa do drogi, wdrapała się na Andora i ruszyła przez most, wzdłuż którego