Kot Winston. Polowanie na rabusiów. Frauke Scheunemann. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Frauke Scheunemann
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-8057-289-8
Скачать книгу
>

      Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym

      Tytuł oryginału:

      Jagd auf die Tresorräuber

      Copyright © 2015 Loewe Verlag GmbH, Bindlach

      Copyright © 2018 for the Polish edition by Wydawnictwo Debit

      Copyright © 2018 for the Polish translation by Wydawnictwo Debit

      Redakcja: Alicja Kaszyńska

      Korekta: Teresa Dziemińska

      Rysunki na okładce: © iStockphoto.com

      Wykonanie okładki: Monika Drobnik-Słocińska

      Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw jest zabronione. Informacji udziela Wydawnictwo Debit.

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A jeśli ją kopiujesz, rób to jedynie na użytek osobisty.

      Szanujmy cudzą własność i prawo!

      Polska Izba Książki

      Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

      ISBN 978-83-8057-289-8

      Wydawnictwo Debit Sp. z o.o.

      ul. Fitelberga 1

      40-588 Katowice

      tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

      Zapraszamy do księgarni internetowej na naszej stronie:

      www.wydawnictwo-debit.pl

      www.facebook.com/WydawnictwoDebit

      www.instagram.com/wydawnictwodebit

      E-wydanie 2018

      Skład wersji elektronicznej:

      konwersja.virtualo.pl

      Dla Christiane

      Następne Boże Narodzenie będzie bardziej magiczne!

      Boeuf strogonow, policja i bardzo głodny kot

      Babuszka jest w coraz gorszym humorze. Stoi w kuchni, co chwilę spogląda przez okno, a potem kręci głową z takim oburzeniem, że jej imponujący, wysoko upięty kok niebezpiecznie chwieje się na boki.

      – Gdzie ostajutsja Anna i dziewuszka? – pomstuje głośno, zdejmując garnki z kuchenki i stawiając je obok zlewozmywaka. – Jak dołga jeszcze przyjdzie mi czekać, to jedzenie budiet’ do niczego!

      Jedzenie do niczego? Byłoby szkoda, bo to, co babuszka właśnie ugotowała, pachnie przepysznie i już zrobiłem sobie nadzieję, że coś mi z tego skapnie. Na samą myśl ślina napływa mi do pyszczka. Jak mi się wydaje, to potrawa z wołowiny najprzedniejszej jakości. Nazywa się boeuf strogonow. Nazwa jest wprawdzie dziwna, ale babuszka już to kiedyś ugotowała i smakowało wyśmienicie. Babuszka jest w ogóle doskonałą kucharką i jako członek tej rodziny mogę się tylko cieszyć, że w ostatnim czasie naprawdę często urzęduje w naszej kuchni.

      Ja, Winston Churchill we własnej osobie, bardzo wytworny i bardzo czarny brytyjski kot krótkowłosy, mam niezwykle wyrobiony zmysł smaku. Powinienem zatem zawsze dostawać świeżo ugotowane potrawy. W każdym razie, jeśli ktoś może zapewnić mi dobry nastrój, to właśnie babuszka. Z tego powodu darzę starszą panią najwyższym szacunkiem.

      Jednak moi ludzcy współmieszkańcy niekoniecznie są tego samego zdania. Na przykład jedyny tu mężczyzna prócz mnie, profesor Stanisław Grad. Kiedy babuszka obrzuca go złym spojrzeniem, bo znowu wszędzie porozrzucał swoje książki, czasem bardzo głęboko wzdycha. Pewnie wspomina dawne czasy, kiedy jeszcze mieszkał tylko ze mną w swoim pięknym, dużym mieszkaniu i mógł kłaść rzeczy w dowolnym miejscu. Było u nas zawsze tak cicho! Cudownie!

      I to się nagle zmieniło, gdy Stanisław zatrudnił nową gospodynię, Annę. Wprowadziła się do nas razem ze swoją córką Darią. Ta trzynastoletnia dziewczynka tchnęła w naszą chałupę trochę radości. Naprawdę! Na początku w ogóle mi to nie leżało, ale z czasem coraz wyraźniej sobie uświadamiałem, że moje dotychczasowe życie było dosyć nudne. Daria stała się moją najlepszą przyjaciółką i nawet rozwiązywaliśmy wspólnie prawdziwe zagadki kryminalne. Bo dzieci i koty są doskonałymi detektywami. Razem po prostu nie do pobicia!

      A co babuszka ma z tym wszystkim wspólnego? To oczywiste. Jest babcią Darii. Przyjechała z Rosji i od dłuższego czasu także tu mieszka. Właściwie najpierw chciała spędzić u nas tylko kilka dni. Ale potem doszła do wniosku, że jej doświadczenie w kwestii wychowania dzieci i ogólnego zachowania porządku w życiu jest nam niezbędnie potrzebne. No i po prostu została.

      Anna jest tym jeszcze mniej zachwycona niż Stanisław. Nie chce już mieszkać razem ze swoją matką. Nie wiem wprawdzie dlaczego, ale najwyraźniej ludzie nie lubią być ze swoimi rodzicami, kiedy są już dorośli. No dobra, akurat my, koty, musimy opuścić swoje rodziny, kiedy jeszcze jesteśmy małe. Ale zasadniczo nie miałbym nic przeciwko temu, by moja mama zamieszkała u Stanisława. Mimo że w przeciwieństwie do babuszki kompletnie nie umie gotować.

      Babuszka mija mnie właśnie zdecydowanym krokiem i wychodzi do przedpokoju. Ciekawe, czy zamierza zejść na dół, na ulicę, żeby poszukać Anny i Darii? Nie, sięga tylko po telefon leżący na komodzie obok drzwi wejściowych. Energicznie wystukuje numer, a potem przykłada słuchawkę do ucha.

      – Niepakornaja takaja, gdieże ty? Pacziemu nie pad’chodisz k’tielefonu?

      Kiedy babuszka pomstuje po rosyjsku, to znaczy, że jest naprawdę wściekła. Normalnie stara się mówić po polsku. Ale dla mnie to żaden problem, bo doskonale znam rosyjski, wiem więc, że babuszka denerwuje się, bo Anna nie odbiera telefonu. A skąd znam rosyjski? No cóż, to jest naprawdę bardzo długa historia. Daria i ja trafiliśmy kiedyś na burzę i zamieniliśmy się ciałami. Brzmi nieprawdopodobnie, ale tak było. Na szczęście po jakimś czasie udało się nam zamienić z powrotem, jednak pozostało mi po tym jeszcze parę ludzkich umiejętności. Od tamtego czasu nie tylko znam rosyjski, potrafię też czytać i pisać.

      Babuszka odwraca się w moją stronę.

      – Pajti, koszka – mówi, przeciągając samogłoski. – Jak się Anna z Darią spóźniają, to my zjemy już teraz. Ty też dostaniesz niemnoga strogonowa. Oczień wkusnyj!

      Mruczę z zachwytem. To doskonały plan! A skoro obie nie zjawią się na obiedzie, na pewno zostanie o wiele więcej dla mnie. Normalnie babuszka daje mi tylko troszeczkę, ale w tej chwili najwyraźniej jest zdecydowana napełnić moją miseczkę po brzegi. Bardzo mi to pasuje.

      Babuszka idzie znowu w kierunku kuchni, a ja idę za nią. W kuchni stawia moją miseczkę na blacie, sięga po dużą chochlę i… W tym momencie słyszę, jak ktoś otwiera drzwi. Anna i Daria wróciły do domu.

      Babuszka natychmiast odkłada chochlę na bok i biegnie z powrotem do przedpokoju. O, nie! Czy to ma znaczyć, że nie dostanę strogonowa? Dlaczego musiały przyjść akurat teraz? Najpierw się włóczą godzinami, żeby potem pojawić się w zupełnie niewłaściwej chwili. Bezczelność!

      – Babciu, babciu! Wyobraź sobie, że dziś w szkole była