Wzdycha.
– Nie zaczynaj, Anastasio.
– Nie jestem dzieckiem.
– No to przestań się zachowywać, jakbyś nim była.
Zupełnie jakby dał mi klapsa. A więc tak to będzie wyglądać: pełna napięcia rozmowa, co prawda w romantycznej scenerii, ale mogę zapomnieć o serduszkach i kwiatkach.
– Jestem dzieckiem, ponieważ nie lubię steków? – mruczę, próbując ukryć, jak bardzo mnie zabolały jego słowa.
– Ponieważ z premedytacją wyzwalasz we mnie zazdrość. To dziecinne zachowanie. W ogóle nie masz względu na uczucia swojego przyjaciela, wodząc go tak na pokuszenie? – Christian zaciska usta i robi nachmurzoną minę.
Kelner wraca z kartą win.
A ja się rumienię – w ogóle o tym nie pomyślałam. Biedny José, ja przecież absolutnie nie chcę go prowokować. Nagle zalewa mnie fala wstydu. Christian ma rację; zachowałam się bezmyślnie.
– Masz ochotę wybrać wino? – pyta, unosząc wyczekująco brew. Uosobienie arogancji. Doskonale wie, że kompletnie nie znam się na winie.
– Ty wybierz – bąkam.
– Prosimy dwa kieliszki Shiraz Barossa Valley.
– Eee… wino sprzedajemy tylko na butelki, proszę pana.
– W takim razie niech będzie butelka – warczy Christian.
Kelner odchodzi przygaszony i wcale mu się nie dziwię. Marszczę brwi, patrząc na Szarego. Co go gryzie? Och, pewnie ja – gdzieś w głębi mojej psychiki wewnętrzna bogini budzi się, przeciąga sennie i uśmiecha. Dość długo musiała spać.
– Jesteś mocno zrzędliwy.
Przygląda mi się beznamiętnie.
– Ciekawe dlaczego.
– Cóż, dobrze ustalić odpowiedni ton dla tej szczerej rozmowy o przyszłości, nie sądzisz? – Uśmiecham się do niego słodko.
Zaciska usta, ale chwilę później niemal niechętnie ich kąciki się unoszą i już wiem, że próbuje zdusić uśmiech.
– Przepraszam – mówi.
– Przeprosiny przyjęte, i miło mi cię poinformować, że po naszym ostatnim posiłku nie przeszłam na wegetarianizm.
– Ponieważ ten posiłek był twoim ostatnim, uważam, że to kwestia dyskusyjna.
– No i znowu to słowo, „dyskusyjna”.
W jego oczach pojawia się przebłysk wesołości, ale zaraz potem znika.
– Ana, kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, ty mnie zostawiłaś. Trochę się denerwuję. Powiedziałem ci, że chcę cię odzyskać, a ty na to nie zareagowałaś.
Wzrok ma wyczekujący, a jego szczerość jest rozbrajająca. I co ja mam teraz powiedzieć?
– Tęskniłam za tobą… naprawdę tęskniłam, Christianie. Te ostatnie dni były… trudne. – Przełykam ślinę, a gula w moim gardle staje się większa, gdy przypominam sobie te chwile udręki.
Ostatni tydzień był najgorszy w moim życiu, ból niemal nie do opisania. Ale studzi mnie rzeczywistość.
– Nic się nie zmieniło. Nie mogę być taka, jaką mnie chcesz. – Przeciskam te słowa obok twardej guli w gardle.
– Jesteś taka, jaką chcę – mówi z emfazą.
– Nie, Christianie, nie jestem.
– Wytrąciło cię z równowagi to, co się wydarzyło ostatnim razem. Ja zachowałem się głupio, a ty… Ty także. Dlaczego nie użyłaś hasła bezpieczeństwa, Anastasio? – Zmienia ton na oskarżycielski.
Oho, zmiana kierunku.
– Odpowiedz mi.
– Nie wiem. To mnie przytłoczyło. Próbowałam być taka, jak chciałeś, próbowałam znieść ból, no i zupełnie wyleciało mi to z głowy. No wiesz… zapomniałam – kończę szeptem. Zawstydzona wzruszam ramionami.
Może dałoby się uniknąć tego całego cierpienia.
– Zapomniałaś! – Chwyta się brzegu stołu i piorunuje mnie wzrokiem.
Kulę się pod jego spojrzeniem. Cholera! Znowu jest wściekły. Moja wewnętrzna bogini także mnie gromi spojrzeniem. „Widzisz, sama jesteś sobie winna!”
– Jak mogę ci zaufać? – pyta cicho. – W ogóle?
Zjawia się kelner z winem, a my siedzimy, wpatrując się w siebie, niebieskie oczy naprzeciwko szarych. Przepełniają nas wzajemne oskarżenia. Kelner zbytecznie teatralnym gestem odkorkowuje wino i nalewa odrobinę do kieliszka Christiana. On automatycznie upija łyk.
– W porządku. – Ton głosu ma szorstki.
Kelner ostrożnie napełnia nam kieliszki, stawia butelkę na stole, po czym szybko znika. Christian przez cały ten czas nie odrywa ode mnie wzroku. To ja łamię się pierwsza: przerywając kontakt wzrokowy, sięgam po kieliszek i pociągam łyk. Prawie nie czuję smaku wina.
– Przepraszam – szepczę. Nagle robi mi się głupio. Odeszłam, ponieważ uznałam, że do siebie nie pasujemy, natomiast on twierdzi, że mogłam go powstrzymać?
– Przepraszasz za co? – pyta zaalarmowany.
– Za to, że nie użyłam hasła bezpieczeństwa.
Zamyka oczy, jakby mu ulżyło.
– Mogliśmy uniknąć tego całego cierpienia – mówi cicho.
– Ty dobrze wyglądasz. – Lepiej niż dobrze. Wyglądasz po prostu jak ty.
– Pozory mylą. Nie czuję się dobrze. Mam wrażenie, jakby słońce zaszło i od pięciu dni w ogóle nie wzeszło, Ano. Dla mnie przez cały czas trwa noc.
Jego wyznanie zapiera mi dech w piersi. O rety, to zupełnie jak u mnie.
– Powiedziałaś, że nigdy mnie nie zostawisz, a wystarczyło, że coś poszło nie tak, i już byłaś za drzwiami.
– Kiedy powiedziałam, że nigdy cię nie zostawię?
– Przez sen. Już dawno nie usłyszałem czegoś równie pokrzepiającego, Anastasio.
Wokół mojego serca zaciska się silna pięść. Sięgam po wino.
– Powiedziałaś, że mnie kochasz – szepcze Christian. – Teraz to czas przeszły? – Głos ma nabrzmiały niepokojem.
– Nie, Christianie.
Wygląda tak bezbronnie, gdy wypuszcza powietrze z płuc.
– To dobrze – mruczy.
Zaszokowało mnie jego wyznanie. To dopiero zmiana nastawienia. Kiedy wcześniej wyznałam mu miłość, był przerażony. Wraca kelner. Stawia przed nami półmiski i chyłkiem się oddala.
Jasny gwint. Jedzenie.
– Jedz – nakazuje mi Christian.
W sumie wiem, że jestem głodna, ale w tej chwili mój żołądek to jeden wielki supeł. Siedzenie naprzeciwko jedynego mężczyzny, którego kochałam, i rozmawianie o naszej niepewnej przyszłości nie wpływa korzystnie na apetyt. Patrzę podejrzliwie na talerz.
– Na litość boską, Anastasio, jeśli nie zaczniesz jeść, przełożę cię zaraz przez kolano i nie będzie to miało nic wspólnego z moją satysfakcją seksualną. Jedz!
„Nie żołądkuj się tak, Grey”. Moja podświadomość mierzy mnie spojrzeniem znad okularów. Całym sercem przyznaje