Listy zza grobu. Remigiusz Mróz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Mroczna strona
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 978-83-8075-726-4
Скачать книгу
jest – odparła rezolutnie Lidka i chwyciła za klamkę.

      – Pamiętajcie, żeby słuchać się…

      Nie dokończył, bo nie było sensu. Ada i Lidka wyskoczyły z samochodu, taszcząc ciężkie tornistry, a potem jak jeden mąż trzasnęły drzwiczkami. Seweryn odprowadził córki wzrokiem i głęboko odetchnął. Zanim ponownie wbił jedynkę, ze stojącego za nim auta doszedł dźwięk klaksonu.

      – Pocałuj mnie w dupę – mruknął Zaorski i zerknąwszy w lusterko, ruszył powoli przed siebie. – Postałbyś sobie trochę pod Koroną, to zobaczyłbyś, jak wygląda korek.

      W drodze powrotnej nie zamierzał słuchać o problemach z erekcją, o suchości narządów płciowych ani o upławach, grzybicy i hemoroidach. Włączył jedną z płyt, które katował właściwie w kółko.

      Tym razem padło na autorską składankę Bachman–Turner Overdrive, która zaczynała się od „You Ain’t Seen Nothing Yet”. Seweryn miał tylko trzy zasady, jeśli chodziło o muzykę: po pierwsze, zespół musiał już nie istnieć, po drugie, musiał grać szeroko pojętego rocka, a po trzecie – powstać w latach siedemdziesiątych. Wszystko inne miało drugorzędne znaczenie.

      Zaorski wodził wzrokiem po okolicy, starając się przypomnieć sobie, czy Żeromice zawsze wyglądały tak, jakby bieda tu aż piszczała. Podupadłe budynki, brudne, stare samochody, pękający asfalt i chylące się ku upadkowi płoty rysowały rozpaczliwy obraz. Nie była to najbiedniejsza gmina w Polsce, ale z pewnością znajdowała się w dolnej części każdego zestawienia statystycznego.

      Zanim skończył się kawałek BTO, Zaorski zorientował się, że dojeżdża do jedynej stacji benzynowej w miasteczku. Do rezerwy jeszcze trochę brakowało, mimo to szybko włączył kierunkowskaz i bez wahania skręcił w prawo.

      To, że podążający za nim samochód również zjechał z drogi, zauważył, dopiero kiedy zatrzymał się przy dystrybutorze.

      Natychmiast poznał człowieka, który wysiadł z auta. Michał Ozga, aktualny burmistrz Żeromic i jego najlepszy przyjaciel z młodości. Gdyby Seweryn chciał zliczyć hektolitry piwa, które razem wyżłopali, prawdopodobnie musiałby opracować zupełnie nową miarę.

      To z nim załatwiał formalności związane z kupnem domu. Liczył na to, że dawny znajomy zaproponuje pomoc przy remoncie, ale Michał najwyraźniej już dostatecznie ubrudził sobie ręce w lokalnej polityce i nie potrzebował tego robić gdziekolwiek indziej.

      Przywitali się i odbębnili krótką, zwyczajową rozmowę o problemach Pierwszego Świata, narzekając na zator drogowy pod szkołą i udając, że uporanie się z tym kłopotem jest poza zasięgiem burmistrza. Potem Michał otaksował wzrokiem starego przyjaciela.

      – Nic się nie zmieniasz – rzucił.

      Seweryn uznał, że trwa festiwal wyświechtanych frazesów. Nie miał ochoty brać w nim udziału, zresztą po ponad dwudziestu latach braku kontaktu dwóch niegdyś bliskich przyjaciół więcej dzieliło, niż łączyło.

      – Po prostu nie lubię zmian – odparł, zerkając na licznik na dystrybutorze.

      – Ale garderobę naprawdę mógłbyś odświeżyć – zauważył Michał, wskazując ręką jego ubiór. – Cały czas ten sam zestaw. Czapka, rockowy T-shirt i skórzana kurtka.

      – Jak się ostatnio widzieliśmy, założyłem koszulę.

      – Do notariusza – odbąknął Ozga. – Ale na co dzień też by ci nie zawadziła.

      Zaorski dolał do pełnej kwoty i wyjął pistolet z baku, starając się nie uronić ani kropli. Nie uszło to uwadze rozmówcy, ale Michał powstrzymał się od komentarzy o nadmiernej oszczędności lub skrupulatności.

      – Jestem w trakcie remontu, więc sam rozumiesz – odparł Seweryn i przesunął dłonią po koszulce z logo albumu Fly by Night z dorobku Rush. Prawda była taka, że nigdy nie założyłby tego T-shirtu do roboty, należał do jednych z najbardziej wyjściowych.

      – Jasne, rozumiem.

      Zaorski zamknął bak i spojrzał na burmistrza.

      – Swoją drogą, natknąłem się na coś w garażu.

      – Na co?

      – Metalową skrzynkę ze starymi dyskietkami, która…

      – Możesz to wywalić – uciął Michał. – Zabraliśmy z tamtego przeklętego domu wszystko, co nadawało się do wzięcia. Reszta nam niepotrzebna.

      Seweryn nie pamiętał, by kiedykolwiek w trakcie ich długiej przyjaźni Ozga działał mu na nerwy. Być może on rzeczywiście się nie zmienił, ale Michał z pewnością tak.

      – Więc sprawdziliście wszystko? – spytał Zaorski.

      – Taaa…

      – Skrytkę pod podłogą też?

      Rozmówca potrząsnął głową, jakby właśnie ktoś wymierzył mu policzek.

      – Jaką skrytkę?

      Chwilę zajęło Sewerynowi wytłumaczenie, co znalazł. Nie mógł opędzić się od wrażenia, że Michał jest zaskoczony nie tyle istnieniem samej skrytki, ile tym, że ktoś ją odkrył. Coś wydawało się nie w porządku, ale Zaorski nie potrafił sprecyzować co.

      – Te dyskietki są jakoś podpisane? Wiesz, do kogo należą?

      Seweryn zmierzył go wzrokiem, jakby to burmistrz miał niecodzienny strój.

      – Przypuszczam, że nie zamurował ich tam przypadkowy przechodzień – powiedział.

      Ozga sprawiał wrażenie, jakby sam dopuszczał taką możliwość.

      – Cóż… – dodał Zaorski. – Trochę mnie tu nie było, ale chyba po Żeromicach nie krąży gang podkładający takie niespodzianki ludziom w garażach.

      – No tak… – przyznał w końcu Michał.

      – Musiał to zrobić ojciec twojej żony. I przypuszczam, że cokolwiek znajduje się na tych dyskietkach, Burza chciałaby to zobaczyć.

      Dawny przyjaciel znów zamilkł, a wrażenie Seweryna, że coś jest nie w porządku, wzrosło.

      – To znaczy Kaja – dorzucił, byleby pociągnąć rozmowę. – Pewnie nikt już nie mówi na nią Burza?

      – Nie, nie, ludzie dalej tak mówią. Została zresztą przy panieńskim nazwisku.

      Michał zawiesił głos i dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że Zaorski przygląda mu się uważnie i czeka na więcej.

      – Wybacz – odezwał się Ozga. – Zastanawiam się po prostu, co może być na tych dyskietkach i dlaczego stary Burzyński miałby to ukrywać. I czy Kaja powinna akurat dzisiaj dodatkowo rozdrapywać tę ranę…

      – Akurat dzisiaj?

      – Dziewiąty września – oznajmił burmistrz, jakby to miało kluczowe znaczenie. – Co roku tego dnia przychodzi do niej list od ojca.

      – List? Jaki list? Z zaświatów?

      Seweryn starał się złapać rozbiegane spojrzenie rozmówcy, kiedy ten zastanawiał się nad odpowiedzią.

      – Burzyński przed śmiercią przygotował dla niej listy i zlecił coroczną wysyłkę. Zupełnie jakby spodziewał się tego, co się wydarzyło, i chciał zadbać o to, by jakoś pozostać obecny w życiu córki. Rozumiesz.

      Zaorski niewiele z tego rozumiał, ale zachował tę uwagę dla siebie.

      – Przywykła do tego, bo wiadomości przychodzą od dwudziestu lat – ciągnął Michał. – Czasem to jakieś