Piętnaście spraw, których nie wolno pominąć w żadnym terminalu:
1. Szybki i tani transport publiczny łączący lotnisko z centrum miasta
Wybór ulubionego lotniska jest w pewnym sensie jak wybór ulubionego szpitala: pomijając udogodnienia, nikt tak naprawdę wcale nie chce tam przebywać i im szybciej i łatwiej można się stamtąd wydostać, tym lepiej. Aby to było możliwe, każdy terminal powinien mieć połączenia komunikacyjne podobne do występujących w Azji i Europie, ale abstrahując od dobrych przykładów, takich jak port lotniczy Portland w stanie Oregon czy Waszyngton-Reagan, lotniskowe połączenia kolejowe w Stanach Zjednoczonych nie są nawet w przybliżeniu tak wygodne – jeżeli w ogóle istnieją. W moim rodzinnym mieście liczący dziesięć kilometrów dojazd do lotniska Boston-Logan środkami transportu publicznego zajmuje mi prawie godzinę i wymusza dwie przesiadki, w tym jedną do duobusu linii Silver, który, oprócz tego, że pozostaje na łasce i niełasce ruchu samochodowego, wymaga w pewnym momencie od kierowcy wyjścia z pojazdu i ręcznego przełączenia źródła energii. A co powiecie o nowojorskim JFK, gdzie za setki milionów dolarów w końcu udało się uruchomić łączącą kolejne terminale kolejkę AirTrain, która dojeżdża jednak tylko do metra w Queens. Samo przedostanie się z jednego terminalu do drugiego wielce wymyślnym systemem schodów ruchomych, wind i korytarzy może zająć czterdzieści pięć minut, nie mówiąc już o tym, ile czasu potrzeba na całą drogę na Manhattan.
2. Udogodnienia dla ruchu tranzytowego
To wstyd, że amerykańskie porty lotnicze z nieznanych bliżej powodów nie chcą uznać koncepcji ruchu tranzytowego. Wszyscy pasażerowie przybywający z innych państw, nawet jeżeli tylko przejeżdżają przez USA w drodze do kraju trzeciego, są zmuszani do przejścia odprawy celnej i paszportowej, do odebrania i ponownego nadania bagażu, i do poddania się kontroli bezpieczeństwa. Jest to ogromnie kłopotliwe i w większości krajów świata niespotykane. Ponadto nasze linie lotnicze rokrocznie tracą z tego powodu miliony klientów. Po co zmieniać samolot w Stanach Zjednoczonych, gdzie trzeba stać w trzech różnych kolejkach, dać się sfotografować i pozwolić pobrać sobie odciski palców, nadać na nowo bagaż i stawić czoło Agencji ds. Bezpieczeństwa Transportu, kiedy można przesiąść się bez trudu we Frankfurcie lub w Dubaju? W samej rzeczy, właśnie to przyczyniło się do wielkiego sukcesu takich przewoźników jak Emirates, Singapore Airlines i jeszcze kilku innych.
3. Darmowy Internet bezprzewodowy
Co robimy na lotniskach? Zabijamy czas. Niewiele jest lepszych i bardziej produktywnych na to sposobów niż zalogowanie się do Sieci. Można wysłać e-mail do ukochanej, poczytać mój blog na askthepilot.com, zadzwonić przez Skype’a do przyjaciela ze Słowenii. Wiele, może nawet większość, głównych terminali ma dostęp do Wi-Fi, ale często jest on drogi i kłopotliwy (mało rzeczy w życiu może tak zirytować, jak strony przyjmujące płatność kartą kredytową). Internet powinien być wszędzie i powinien być za darmo.
4. Całodobowe sklepy ogólnospożywcze
Można odnieść wrażenie, że ewolucja w projektowaniu przestrzeni lotniskowej zakończy się dopiero wtedy, kiedy terminal i galeria handlowa staną się nierozróżnialne. Nie przeszkadzają mi kawiarnie sieci Starbucks ani kioski z pamiątkami, ale w zakłopotanie zawsze wprawia mnie nagromadzenie w jednym miejscu tylu ekskluzywnych butików. Najwyraźniej nie ma na całym świecie takiego pasażera, który nie potrzebowałby już w tej chwili, na gwałt, pióra Mont Blanc za sto dolarów, zdalnie sterowanego helikoptera albo fotela do masażu za tysiąc dolarów. A co powiedzieć o sklepach z walizkami? Kto do cholery kupuje walizkę, kiedy już jest na lotnisku? Tak naprawdę potrzebujemy tylko takich samych rzeczy, w jakie zaopatrujemy się w aptece albo w sklepiku na rogu: podstawowych artykułów spożywczych i drobiazgów odzieżowych, materiałów piśmiennych i produktów higieny osobistej. Dobrze jest to zorganizowane w Brukseli i Amsterdamie, gdzie na terenie terminalu działają markety spożywcze i apteki.
5. Porty elektryczne
Nie zdawałem sobie sprawy, że pasażerowie mają prawo – powiem nawet obowiązek – domagać się od wybranego przewoźnika darmowej energii elektrycznej, ale w tym momencie przytaczanie swoich racji to sprawa z góry przegrana. Mam nadzieję, że wasza bateria nie jest właśnie w tej chwili na wyczerpaniu, bo trzeba mieć dużo szczęścia, żeby znaleźć gniazdko, do którego nie jest już podłączony czyjś iPhone lub komputer. Linie lotnicze powinny się poddać i utworzyć więcej punktów ładowania urządzeń elektronicznych.
6. Prysznice i hotel na krótki pobyt
Każdy poważny terminal powinien mieć miejsce, gdzie można się umyć i przespać przez kilka godzin. Pasażerowie przybywający z zamorskich krajów chcieliby wziąć prysznic i przebrać się, czekając na kolejne połączenie. Podróżni, którzy muszą czekać nieco dłużej, mogliby uciąć sobie drzemkę w jednej z wynajmowanych na godziny kapsuł do spania.
7. Kąciki zabaw dla dzieci
Prawdę mówiąc, lotniskowy plac zabaw zachęca dzieciaki do jeszcze większych wrzasków i pisków niż normalnie, ale przynajmniej robią to w określonym, przystosowanym do tego miejscu, które reszta z nas może bez trudu omijać z daleka. Byłoby idealnie, gdyby takie miejsce znajdowało się w dźwiękoszczelnej bańce oddalonej od lotniska o dziesięć kilometrów, ale sensowną alternatywą jest przeznaczenie na ten cel odpowiedniej przestrzeni na końcu hali odlotów. Całkiem fajny kącik dla dzieci zorganizowano w terminalu Delta w Bostonie, ale nic nie przebija „Kids’ Forest” na lotnisku Schiphol w Amsterdamie. Sam bym się tam pobawił, gdyby nikt nie patrzył.
8. Większy wybór restauracji
Chick-fil-A, Burger King, Sbarro. Jedzenie na lotniskach niewiele się różni od oferowanego w części gastronomicznej centrów handlowych. Potrzebujemy więcej niezależnych restauracji serwujących prawdziwe jedzenie, a najlepsze byłyby potrawy lokalne.
Kiedy następnym razem znajdziecie się na lotnisku LaGuardia, wypróbujcie restaurację Yankee Clipper w terminalu Marine Air. Terminal ten to okrągła budowla w południowo-zachodnim narożniku lotniska z drzwiami w stylu art déco i rzeźbą przedstawiającą latającą rybę pod sufitem. Yankee Clipper, lokal w rodzaju kafeterii, znajduje się po lewej stronie rotundy. Podają tam dobre, tłuste jedzenie niemające absolutnie nic wspólnego z jakimikolwiek sieciówkami. Z terminalu Marine Air wyruszały pierwsze w historii loty transatlantyckie i loty dookoła świata, a dziś historyczne fotografie zdobią ściany restauracji. Można jeść w środku lub wyjść z kanapką na zewnątrz i usiąść na jednej z drewnianych ławeczek pod słynnym muralem Jamesa Brooksa zatytułowanym Flight [Lot]. To ogromne panoramiczne malowidło zostało zamówione w 1952 roku, a przedstawia historię awiacji od czasów mitycznych po (wówczas) współczesne, od Ikara po Clippera, pierwszy transatlantycki samolot pasażerski zbudowany na zamówienie linii Pan Am. Styl malarstwa jest nie całkiem nieśmiałym ukłonem w stronę socrealizmu i w latach pięćdziesiątych, w szczytowym okresie maccartyzmu, dzieło wzbudziło wiele kontrowersji, podobnie jak słynny mural Diego Rivery z Rockefeller Center, po czym zostało uznane za propagandowe i zamalowane szarą farbą. Malowidło odrestaurowano dopiero w 1977 roku.
9. Punkt informacyjny
Gdzie jest restauracja Yankee Clipper? Gdzie jest najbliższy bankomat? Gdzie