Po chwili prokurator znów się odezwał:
– Widziałem niejedno. Niejednego trupa oglądałem. Ale czegoś takiego jeszcze nie. I wiecie co? – ciągnął Lipski. – Zastanawiam się, jak można być tak głupim, żeby skrzynkę wina, na dodatek pewnie jeszcze skądś podpierdoloną, schować do bunkra pełnego szczurów.
– A jeśli ktoś chciał ich zabić? – odezwał się Emil, wypuszczając dym z ust.
5.
Dwa dni później przed Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu Emil w swoim polonezie czekał na prokuratora. Dupek się spóźniał, więc zdążył wypalić już dwa camele.
Rozejrzał się. Nie widząc niczego niepokojącego wzdłuż całej Alei Witosa, sięgnął do schowka i wyjął ćwierćlitrową piersiówkę z wódką. Pociągnął trzy spore łyki. Alkohol przyjemnie rozpływał się w żołądku. Wiadomości w radio rozpoczynał news dnia.
– Przedwczoraj coś dziwnego działo się w sercu Opola. – Usłyszał Emil. Podkręcił głośność. – Jak udało nam się dowiedzieć, po nocnej akcji funkcjonariuszy policji z Opola do bunkra na placu Daszyńskiego weszli żołnierze z Tarnowskich Gór. Zapytaliśmy rzecznika prasowego komendy po co.
Dziennikarka przedstawiła policjanta i Emil po chwili usłyszał:
– Czy to prawda, że żołnierze odszczurzali bunkier?
– To prawda.
– Czyżby opolska policja ścigała szczury zamiast przestępców?
– Oczywiście nadal ścigamy przestępców – rzecznik odpowiedział przytomnie. – Deratyzacja była niezbędna do prowadzania czynności operacyjnych.
– Jakich czynności?
– Koniecznych przy dochodzeniu, które prowadzimy.
– Rozumiem – nie dawała za wygraną. – Ale radio O’Key dowiedziało się, że znaleziono tam zwłoki. Czy potwierdza pan tę informację?
– Tak.
– Czyli w bunkrze znaleziono ciała.
– Tak.
– Ile?
– Dwa.
– Jak doszło do tego odkrycia?
– Otrzymaliśmy informację od anonimowego informatora.
– Rozumiem. Kim byli zmarli?
– Staramy się to ustalić.
– W jakich okolicznościach doszło do śmierci? Czy zostali zamordowani? Takie są przypuszczenia, prawda?
– Pani redaktor, nie wiem, jakie są przypuszczenia. Policja działa na podstawie faktów, nie przypuszczeń. Prowadzimy śledztwo, aby odkryć przyczynę śmierci tych ludzi.
– Po co sprowadzać wojsko z Tarnowskich Gór do bunkra w Opolu?
– Grupa Ratownictwa Chemicznego jest jednostką, z którą często współpracują różne komendy.
– Nadal nie wiemy, dlaczego żołnierze wchodzili do bunkra. Powie pan dlaczego?
– Mogę powiedzieć, że w bunkrze funkcjonariusze chcieli przeprowadzić czynności dochodzeniowo-śledcze. Obecność szczurów to utrudniała. Stwarzała też dodatkowe niebezpieczeństwo, zatem żołnierze zajęli się kłopotliwymi gryzoniami, aby umożliwić pracę policjantom.
– Oczywiście, rozumiem. Czy przeprowadzono te czynności?
– Nie, jeszcze trwają.
– Jaki jest ich charakter?
– Analizujemy ślady, badamy poszlaki.
– Mówi się, że ktoś dokonał tam brutalnego morderstwa. Czy może pan to potwierdzić?
– Nie mogę. Ale nie mogę również tego wykluczyć. To jedna z ewentualności, jaką dopuszczamy. Zapewniam, że pracujemy nad rozwikłaniem tej zagadki.
– Dziękuję za rozmowę.
– Ja również.
– Drodzy radiosłuchacze, państwa gościem był nadkomisarz Maciej Milewski. Rozmowę prowadziła Małgorzata Krawiec. Radio O’Key.
W tej samej chwili Emil dostrzegł zbliżającą się lancię. Wyłączył radio. Wyszedł z samochodu.
– Cześć! – Lipski przywitał się prawie po przyjacielsku, podając dłoń policjantowi.
– Witam, panie prokuratorze.
– Co tak oficjalnie?
– Spóźnił się pan.
– A tak. Przepraszam. Korki. No to co, idziemy?
– Idziemy.
Ruszyli w kierunku nieciekawego budynku przyszpitalnego Zakładu Medycyny Sądowej. Po wejściu Lipski przywitał się z patologiem. Emil także. Policjant podszedł do zwłok. Przyglądał się im uważnie.
– Wiadomo coś w jego sprawie? – patolog zagaił prokuratora, przygotowując się do pracy.
– Według mnie to strata czasu, ale wiadomo, prawo – żachnął się Lipski. – Sprawa prosta jak drut: menele, tanie wina, podziemia i trupy.
– A tak, słyszałem. No to zobaczymy.
– Według mnie nie ma co oglądać. Poza tym mam ciekawsze i – prokurator podkreślił z naciskiem – ważniejsze rzeczy do zrobienia, niż oglądać trupa jakiegoś zapijaczonego menela.
Emil tymczasem nadal oglądał zwłoki. Mężczyzna mógł mieć około 50, 60 lat – myślał. Siwa broda przywodziła na myśl Robinsona Crusoe z filmu, na który wybrał się kiedyś z córką.
Trup miał nienaturalne powyginane dłonie, niczym u człowieka z chorobą psychiczną. Były blade i zniszczone. Na palcach miał ślady pobierania odcisków – wykonano już daktyloskopię. To dobrze – pomyślał z satysfakcją. Zatem jego polecenia były wypełnianie. Może będą mogli odkryć tożsamość, jeśli był notowany.
Mężczyzna leżał na plecach z rękoma ułożonymi na stole wzdłuż nienaturalnie wygiętego ciała. Było to spowodowane najprawdopodobniej ułożeniem na wersalce po śmierci i zesztywnieniem zwłok – pomyślał. Choć z drugiej strony natychmiast rzuciło się Emilowi w oczy, że ciało było wciąż sztywne.
– Dobra! Do roboty – rzekł patolog i włączył magnetofon. – Badanie na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Opolu, którego celem jest ustalenie przyczyny śmierci denata. Mężczyzny o nieustalonej tożsamości w wieku lat… – zaczął.
Patolog nagrywał początkowy fragment i pobierał wymazy z jam ciała. Emil zerknął w papiery Lipskiego. Kiedy zabierano zwłoki z bunkra, miały temperaturę 25ºC. To musiało oznaczać, że znaleźli go dość szybko po śmierci.
– …rasy białej. Typ budowy ciała ektomorficzny – opisywał zwłoki – wzrost 168 centymetrów, masa 66 kilogramów…
Następnie rozciął ubranie i sfotografował zwłoki. Wykonał dwa cięcia skalpelem od lewego i prawego ucha, równolegle do obojczyków. Niemal biała skóra rozdzielała się z łatwością, odsłaniając czerwień mięśni. W powietrzu rozniósł się charakterystyczny trupi fetor. Policjant poczuł słodki smak w ustach.
Biorąc pod uwagę temperaturę w bunkrze – Emil dedukował – w granicach 12−14ºC i średnią utratę ciepłoty ciała po śmierci rzędu 2ºC na godzinę, musiał zejść wieczorem, do 10 godzin