Ufam swym Bogom, że i krom twey łaski
Naydę, kto rzeczy mych podpierać będzie.
ANTENOR.
Taki, iakiś sam.
ALEXANDER.
Da Bóg, człek poczciwy.
CHORUS.
By rozum był przy młodości,
Nigdy takiey obfitości
Pereł morze, i ziemia złota nie urodzi,
Żeby tego nie mieli tym dostawać młodzi.
Mnieyby na świecie trosk było,
By się to dwoie łączyło:
I oniby roskoszy trwalszych używali,
Siebie ani powinnych w żalby nie wdawali.
Teraz na rozum nie dbaiąc,
A żądzom tylko zgadzaiąc,
Zdrowie i sławę tracą, tracą maiętności,
I oyczyznę zawodzą w ostatnie trudności.
O Boże na wielkim niebie,
Drogo to widzę u ciebie,
Dać młodość, i baczenie zaraz: iedno płacić
Drugim trzeba: to dobre, a tego żal stracić.
Ale o to Helenę widzę: co też teraz
Nieboga myśli, wiedząc, że dziś o niey w radzie
Ostateczne namowy, mali w Troi zostać,
Czyli Grecyą znowu i Spartę nawiedzić?
HELENA.
Wszytkom ia to widziała, iako we źwierciedle,
Ze z korzyści swey, nie miał długo się weselić
Bezecny Alexander: ale mu w czas mieli
I dobrą myśl przekazić 3 przeważni Grekowie.
Więc on, iako drapieżny wilk, rozbiwszy stado,
Co nadaley uciekał, a oni zaś iako
Pasterze ze psy za nim. I ledwie do tego
Nie przyidzie, że wilk owcę naostatek musi
Porzucić, a sam gdzie w las sromotnie uciecze.
Niestety, iakież moie będą przenosiny:
Podobno w tył okrętu łańcuchem za szyię
Uwiązana, poyśrzodkiem Greckich naw popłynę.
Z iakąż ia twarzą bracią swą miłą przywitam?
Jakoż ia niewstydliwa przed oczy twe naprzód,
Mężu móy miły, przyidę i sprawę o sobie
Dawać będę? a będęż w twarz ci weyźrzeć śmiała?
Bodayżeś ty był nigdy Sparty nie nawiedził,
Nieszczęsny Pryamida! bo czegoż mnie więcey
Nie dostawało? zacnych Książąt córką będąc,
Szlam w Książęcy dom zacny: dał był Bóg urodę,
Dał potomstwo, dał dobrą nadewszytko sławę:
Tom wszytko prze człowieka złego utraciła.
Oyczyzna gdzieś daleko, przyiacioł nie widzę:
Dziatki nie wiem żyweli: iam sama coś mało
Od niewolnice różna: przymówkom dotkliwym
I złey sławie podległa: a co ieszcze zemną
Szczęście myśli poczynać, ty sam wiesz móy Panie.
PANI.
Nie frasuy mi się, moie dziecie miłe,
Takci na świecie być musi: raz radość,
Drugi raz smutek: z tego dwoyga żywot
Nasz upleciony; i roskoszyć nasze
Nie pewne: ale i troski ustąpić
Muszą, gdy Bóg chce, a czasy przyniosą,
HELENA.
O matko moia, nie równoż to tego
Wieńca pleciono: więceyże daleko
Człowiek frasunków czuie, niż radości.
PANI.
Barziey do serca to, co boli, człowiek
Przypuszcza, niźli co g'myśli się dzieie.
I stądże się zda, że tego iest więcey
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.