– Chcesz tego? – pyta.
– Niczego bardziej nie pragnę – odpowiada Jacob.
Głos ma ochrypły, jakby należał do kogoś innego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył. To, co dzieje się tutaj i teraz, nie ma nic wspólnego z szybkimi randkami aranżowanymi na portalu społecznościowym dla gejów ani z niesprawiającymi mu aż takiej przyjemności, z góry przewidywalnymi wieczorami spędzanymi w Uppsali przy butelce wina z Simonem. Na pewno nie ma to też nic wspólnego z brudną, przerażającą przygodą, którą przeżył w łaźni. Ten pokój, widok Yassima, zapach jego skóry, dotyk dłoni i ust sprawiają, że przechodzą go dreszcze. Z trudem oddycha.
W końcu Yassim zdejmuje spodnie i staje przed nim. Jest wyższy, niż Jacob sobie wyobrażał. Kiedy więc Yassim kładzie się na nim, przyciska jego uda do piersi i bez uprzedzenia w niego wchodzi, nie pytając o zgodę, Jacob czuje, że na świecie nie ma nic bardziej realnego niż to, co właśnie przeżywa.
Odczuwa ból, ale jest to ten rodzaj bólu, dla którego gotów byłby zatrzymać czas w miejscu – gdyby tylko mógł. Bez takiego bólu nie mógłby żyć. Zaczyna szlochać, ale Yassim zatyka mu usta, a jednocześnie wchodzi w niego coraz głębiej. Drugą rękę kładzie mu na głowie i przyciska go do materaca. Jacob leży pod nim i nie może się poruszyć, nawet gdyby chciał.
Czuje tak silny ból, że oczy zachodzą mu łzami. Mimo to nie chce ich zamknąć. Chce widzieć Yassima, patrzeć mu w oczy. A gdy w końcu ich spojrzenia się spotykają, odnosi wrażenie, jakby zajrzał w głąb jego duszy, jakby zapomniał, że nic o nim nie wie, że poznał go całkiem niedawno, że Yassim przepadł bez wieści na dwa tygodnie i nagle wrócił. Ale teraz to nieważne, bo w jego oczach dostrzega coś więcej. Może determinację, z jaką Yassim przyciska go do materaca? Jacob wie, że tu nie chodzi tylko o seks, ale o coś bardziej fundamentalnego, co jest nie tylko czystym pożądaniem, ale czymś większym, nieskończenie bardziej ryzykownym, czemu nie można się oprzeć, bez względu na to, jak bardzo by się chciało.
Potem obaj leżą na łóżku na plecach w pustym pokoju. Jacob wpatruje się w sufit, nie ma odwagi nawet zerknąć na Yassima, jakby się bał, że ich delikatna bańka szczęścia może w każdej chwili pęknąć. W końcu Yassim decyduje się przerwać milczenie.
– W moim życiu nie ma na to miejsca.
Głos ma cienki, bardziej przypomina szept.
– Na co? – pyta Jacob.
Yassim nabiera powietrza i odwraca się do niego. Leżą twarzą w twarz.
– Na to, co przed chwilą zrobiliśmy. Na ciebie. W moim życiu nie ma miejsca dla nas obu.
– Mimo to nie miałeś nic przeciwko temu – stwierdza Jacob. – W końcu to ty mnie szukałeś. Mogłeś zostawić mnie w spokoju.
Yassim kiwa głową.
– Powinienem był tak zrobić, ale nie mogłem. Po tamtej nocy w ogrodzie nie mogłem przestać o tobie myśleć.
Unosi się i opiera na łokciach.
– Moje życie nie jest takie proste. Jeżdżę i znikam, a ty dowiadujesz się o tym w ostatniej chwili. To, czym się zajmuję…
Yassim przerywa, jakby się zastanawiał nad sformułowaniem dalszej części zdania.
– Nie wolno mi zwracać na siebie uwagi – kontynuuje. – To, co fotografuję… kontakty, jakie posiadam, żeby móc fotografować… Gdyby wiedzieli o mnie więcej, byłbym skończony. To nie Europa. Wszystko, co robimy, kiedyś kogoś obciąży. Rozumiesz? Ciągle ryzykuję, chociaż nie mogę sobie na to pozwolić.
Jacob kiwa głową. Wie, jak wygląda życie w Bejrucie. Można się w nim obnosić ze swoją seksualnością w sposób otwarty, bo istnieje tu miasto w mieście, a tutejszy świat jest pełen gejowskich barów, łaźni i kin. Takie życie jest tu możliwe dopóty, dopóki ktoś ma pewne przywileje, ważne kontakty i pieniądze. Jeśli jednak sytuacja ulegnie nagłej zmianie, system może zwrócić się przeciwko człowiekowi i wszystkiego go pozbawić. Powszechnie znane są historie o tajnych akcjach policji w łaźniach w Burdż Hammud, o lekarzu, który zagląda w odbytnicę, o prześladowaniach i o poniżeniu ludzi. Mimo to dla takich jak on i Yassim Bejrut jest najbardziej otwartym miastem na całym Bliskim Wschodzie. Aż trudno sobie wyobrazić, jak sytuacja wygląda w Syrii albo w strefach, w których toczy się wojna. Jacob dochodzi do wniosku, że był do tej pory niezwykle samolubny. Dlaczego myślał tylko o sobie?
– Rozumiem. Naprawdę.
Yassim kiwa głową.
– Chciałbym się z tobą znowu spotkać, ale jutro wyjeżdżam na dwa dni do Aleppo. Wrócę w środku tygodnia. I tak to właśnie wygląda. Mówię ci o tym, żebyś wiedział i rozumiał. Nikomu nie wolno ci tego powtarzać. Nie mogę być twoim chłopakiem. Muszę się zachowywać jak duch.
Yassim się uśmiecha. Jacob podchodzi do łóżka, bierze w dłonie jego twarz i delikatnie go całuje.
– Rozumiem. W takim razie będziesz moim duchem.
Jacob siedzi na brzegu łóżka i wsłuchuje się w ciężki, rytmiczny oddech Yassima. W pewnej chwili Yassim przewraca się na bok i leży skulony jak dziecko. Przez cały czas trzymał w swojej dłoni jego dłoń.
Jacob ostrożnie się od niej uwalnia i wstaje z łóżka. W pokoju panuje zupełna cisza, słychać tylko słaby szum klimatyzacji.
Przedpokój i salon są tak samo puste jak przed dwiema godzinami. Przez wielkie okna wpada do środka światło miasta. Jacob szuka po omacku drzwi, bo na chwilę stracił orientację. Tam jest aneks kuchenny… tam stół z komputerem… tam ściana, za którą są łazienka i sypialnia. Jego wzrok pada na ramę z obrazem, która nadal stoi oparta o ścianę.
Dlaczego Yassim zabrał ją z sypialni? Dlaczego postawił w tym miejscu? Może chciał mu ją pokazać? A może zamierzał zrobić to później?
Jacob podchodzi do zdjęcia, przez chwilę się waha i wsłuchuje w oddech Yassima. W końcu odwraca je przodem do siebie.
Ma przed sobą powiększoną fotografię o szerokości jednego metra i wysokości pięćdziesięciu centymetrów. W pokoju jest tak ciemno, że opiera ramę o ścianę, wyjmuje telefon i zapala latarkę.
Fotografię rozjaśnia ostry strumień światła. Jacob cofa się o krok, żeby popatrzeć na nią z szerszej perspektywy. Mimo to dopiero po dłuższej chwili dociera do niego to, co widzi.
Zdjęcie zostało zrobione z góry. Jest zamazane i nieostre. Trudno zrozumieć, dlaczego oprawiono je w ramę. Na pierwszy rzut oka sam motyw też nie wydaje się interesujący. Dopiero gdy wzrok oswaja się z ciemnością, Jacob zaczyna rozróżniać poszczególne kadry.
Fotografia przedstawia coś, co wygląda jak wewnętrzny dziedziniec dużego domu na wsi. Można się domyślić, że mieszkało w nim kilka pokoleń tej samej rodziny. Dziedziniec i zabudowania są zburzone, jakby w samym środku eksplodowała bomba. Jacob pochyla się, oświetla zdjęcie pod różnymi kątami i szybko stwierdza, że tak właśnie było. Na piasku i w lejach leżą martwe ciała, a raczej to, co z nich zostało.
Jacob nabiera powietrza. Przygląda się dokładniej i widzi leżące na plecach dziecko, które jest ubrane w zabrudzone odświętne ubranie i jasne buciki. Jego martwe oczy są wpatrzone w niebo. Trochę dalej widać pozbawiony nóg tułów kobiety… Kobieta ma na sobie różową sukienkę i leży twarzą do ziemi… Widzi coś, co przypomina rękę. Wybuch oddzielił ją od tułowia i rzucił do wypełnionego krwią leju po bombie.
– Teraz