Ósmy cud świata. Magdalena Witkiewicz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Magdalena Witkiewicz
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8075-354-9
Скачать книгу
– Spojrzał na mnie wyczekująco.

      Odwróciłam spojrzenie. Chciałam mu przekazać, że chyba nie tworzy tej przestrzeni dla mnie. Nie teraz. Nie byłam gotowa, by gościć w jego sercu. Nawet na krótką chwilę.

      – Aniu.

      – Jacek. – Przestraszyłam się, że chodzi mu o coś więcej niż czysty układ. – Nic nie mów.

      – Rozumiem – powiedział. – Bez zobowiązań.

***

      Bez zobowiązań wylądowaliśmy w łóżku. Jak było? Wspaniale. Dobrze znaliśmy swoje ciała, swoje reakcje. Tyle razy przecież byliśmy nastawieni na sprawianie sobie wzajemnie przyjemności. Te chwile były cudowne.

      Ale nie chciałam spędzić z nim całego życia. Fajny seks nie wystarczy, by być z kimś na dobre i na złe. Miła rozmowa również nie. Musi się pojawić jeszcze to bliżej nieokreślone „coś”, co powoduje, że zaczynamy kochać cały świat i uśmiechamy się do siebie na ulicy. To „coś” powodujące, że budzimy się rano i cierpimy, że na posłaniu obok jest tylko wgniecione miejsce na poduszce, ale zaraz przypominamy sobie, że to chwilowe, bo ten, który ma być obok już na zawsze, tylko na sekundę zniknął w łazience. Nie czułam tego, gdy Jacek był w pobliżu.

      – Jacek. Przepraszam. Wiesz, że…

      – …nic z tego nie będzie – dokończył. – Wiem. Ale… Zrozumiałem to niedawno. Chyba będę próbował.

      Zmartwiłam się.

***

      Kiedyś czytałam, że nie ma czegoś takiego jak długofalowe relacje oparte na seksie bez zobowiązań. Prędzej jedna lub druga osoba się zakocha i co wtedy?

      Jacek powoli się zakochiwał. A może zrobił to już dawno i wiedząc, że z mojej strony nie może liczyć na odwzajemnione uczucie, szukał szczęścia gdzie indziej?

      Jakie to przykre, że czasem ranimy dobrych ludzi. Trafiamy na nich zupełnie przypadkowo, bardzo ich lubimy, ale to jednak nie wystarcza, by spędzić z nimi całe życie. Nie chcemy ich ranić, ale robimy to.

      – Przepraszam, Jacek – powiedziałam jeszcze raz. Naprawdę było mi przykro.

      Nic nie odpowiedział.

      Odprowadził mnie do domu, przytulił jeszcze raz. Chyba chciał ze mną zostać do rana, nawet chwilę leżeliśmy w moim łóżku i rozmawialiśmy, jednak wyszedł tuż przed północą, a ja usiadłam do komputera. Nie wiedziałam, czy dobrze robię. Postanowiłam, że muszę pojechać gdzieś daleko, gdzie nie będę nikogo znała, gdzie w spokoju uda mi się pomyśleć nad minionymi latami mojego życia i zastanowić się, co powinnam robić w kolejnych. Może umiałabym się zakochać w Jacku? A może ja nie umiem już kochać? Może człowiek potrafi zatopić się w miłości tylko wtedy, gdy jest bardzo młody? Ale nie. Przecież moja mama miała pięćdziesiąt pięć lat, gdy poznała Jurka. I wtedy uśmiechała się niczym zakochana nastolatka. Naprawdę jej zazdrościłam.

      Miło się na nich patrzyło. Może ciała mieli już dojrzałe, ale w ich oczach widziałam iskry jak u nastolatków.

      Miłość nie zna wieku. Tylko zegar biologiczny pędzi nieubłaganie. I czasem miłość przychodzi zbyt późno.

      Zbyt późno, by zostać matką.

      Pewnie gdybym powiedziała Jackowi, że chcę mieć dziecko, od razu stanąłby w progu z kwiatami i pierścionkiem zaręczynowym. Nie o to mi chodziło. Nie mogłam mu tego zrobić. Coraz lepiej pamiętałam słowa mamy o jednej z jej koleżanek… Renatce? I o jej synu. Lekarzu, którego ot tak postanowiła mieć.

      Jak ona to zrobiła?

      Stanęła na ulicy i zaczepiała przygodnych mężczyzn, pytając: „Dzień dobry, bardzo przepraszam, że zakłócam pana spokój, ale czy zrobiłby mi pan dziecko?”.

      Czy może na imprezie, gdzieś za remizą strażacką, miała ochotę na chwileczkę zapomnienia i ta chwileczka zaowocowała synem?

      Do cholery! Jak ona się za to zabrała?

      Nie wyobrażałam sobie tego.

      I co? Potem mijała wykorzystanego faceta na ulicy, prowadząc wózek ze śpiącym niemowlęciem i słowem mu nie wspomniała, że to jego syn? A może już go nigdy nie spotkała? Może żył w nieświadomości, że gdzieś tam chodzi mężczyzna, w którym płynie jego krew? Jak ona mogła mu to zrobić?

      Chociaż może nie każdy facet chce mieć syna, posadzić drzewo i zbudować dom. Ale chyba każdy chce przedłużyć gatunek. Odwieczne prawo natury.

      A może nie chciała być sama? Ja też nie chcę. Nie do końca życia. Chcę kupować różowe albo niebieskie miniaturowe niemowlęce ciuszki, chcę codziennie chodzić z wózkiem na długie spacery. Chcę rano dzwonić do koleżanek i mówić, że jestem strasznie niewyspana, bo moje dziecko budziło się często w nocy, gdyż po prostu chciało się do mnie przytulić. Albo to ja chciałam się często budzić w nocy, bo ja chciałam się przytulać do mojego dziecka. Obojętnie.

      Bardzo chciałam być mamą. Poczuć tę piękną bezwarunkową miłość.

***

      Nie mogłam spać tamtej nocy.

      Leżąc w łóżku, bezmyślnie przeglądałam telefon. Facebook, Instagram – co chwilę dzieci, koty i jedzenie. Ja jadłam głównie poza domem, kota nie miałam, nie mówiąc o dzieciach. Ale tak rzadko bywałam w mieszkaniu, że nie mogłam sobie pozwolić na to, by przygarnąć jakiegokolwiek zwierzaka. Dla niego nie byłabym w stanie zmienić swoich przyzwyczajeń. Dla dziecka tak.

      Wstałam i pościeliłam łóżko. Przeszkadzała mi wygnieciona poduszka po drugiej stronie, tam gdzie przed chwilą leżał Jacek. Nie wiem, dlaczego zawsze, gdy zmieniałam pościel, ubierałam dwie poduszki. Przecież jedna zupełnie mi wystarczała.

      Dźwięk przychodzącego maila. O drugiej w nocy?

      Otworzyłam pocztę. Jedno z biur turystycznych informowało mnie, że ma w swojej ofercie promocyjny bilet lotniczy do Hanoi. Tam i z powrotem. 1700 złotych. Hanoi? Azja? Wietnam? Nigdy nie byłam w Azji. Wietnam znałam tylko z filmów wojennych, namiętnie oglądanych przez Marcina wiele, wiele lat temu. Ale zawsze chciałam tam polecieć.

      Nie namyślając się długo, podeszłam do komputera. Weszłam na stronę biura podróży. Kupiłam bilet. Bilet w nieznane. Po chwili przyszło potwierdzenie. Nie wiedziałam wtedy, że moment, w którym wsiądę do samolotu lecącego najpierw do Paryża, a później do Wietnamu, będzie początkiem mojego nowego życia. Życia pełnego cudnych niespodzianek. Pachnącego tak, jak mogą pachnieć tylko spełnione marzenia…

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAYABgAA