Na szczycie. K.N. Haner. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: K.N. Haner
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-7942-511-2
Скачать книгу
jej wysłałaś?

      – Tysiąc.

      – Chryste, Reb!

      – No co?

      – Przecież ona to wszystko wyda na wódę albo narkotyki.

      – Naprawdę jest chora.

      – Ta, jasne! Na lenia! – warknął.

      – Nie praw mi kazań, nienawidzę, gdy zachowujesz się jak starszy brat.

      – Jestem starszy.

      – Tylko o dwa lata!

      – Kocham cię, dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, jesteś moją jedyną rodziną.

      – A Dave?

      – Dave to Dave, wiesz, jak między nami jest.

      – Rozmawiacie ze sobą?

      – Nie, po ostatnim spotkaniu wyrzekł się mnie, powiedział, że rodzice przewracają się w grobie, widząc, jak żyję.

      – Pieprzy głupoty! Pan idealny się znalazł.

      – Wiesz, on ma stałą pracę, narzeczoną i kończy studia prawnicze…

      – A ty muzyczne! To większy talent niż znajomość na pamięć kodeksu karnego. A ta jego cała Natalie jest irytująca i brzydka.

      Trey roześmiał się, widząc moje oburzenie:

      – No, nie w moim typie.

      – Laski nie są w twoim typie – westchnęłam i usiadłam na parapecie.

      – Czasami, jak zobaczę jakąś godną uwagi, to mi dygnie.

      Roześmiałam się w głos:

      – Przyznaj się w końcu, że jesteś bi. Nigdy nie uwierzę, że wolisz facetów.

      – Bardzo rzadko się to zdarza, nie przeleciałem żadnej od ponad roku – podrapał się po głowie. Nasza rozmowa trwała prawie do rana, moje zmęczenie i irytacja odeszły w zapomnienie. Tak właśnie działa na mnie Trey. Mimo tego, że czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji, potrafi jednym tekstem rozwalić mnie na łopatki i poprawić humor. Jeszcze jako dzieciaki obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie opuścimy i zawsze będziemy razem. Ta przysięga potwierdza się każdego dnia.

      ***

      Dwa dni wolnego minęły mi jak z bicza strzelił. Poprzedniego dnia w klubie odbył się wielki wieczór kawalerski, w prywatnej sali. Na szczęście nie musiałam go obsługiwać. Widziałam tylko, jak banda rozwrzeszczanych facetów z trudem wyszła z klubu. Całą niedzielę leniuchowaliśmy z Treyem w piżamach, a w poniedziałek poszliśmy na rolki, na których miałam niezły ubaw. Trey oczywiście nie przepuścił okazji i wyrwał jakiegoś surfera. Całkiem przystojnego i, cholera, znowu geja. W Los Angeles jest więcej gejów niż hetero, szczególnie tych przystojnych. Chociaż to względne pojęcie. Ja w sumie nawet nie mam typu faceta, nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie wysoki, umięśniony czy bogaty… Mój facet musi być intrygujący. O tak! Tajemniczy, seksowny i dobry w łóżku… Choć nie mam porównania. Gdy tak rozmyślałam, tańcząc jeden z układów na głównej scenie, wszedł ON. Potknęłam się o własne nogi i gdyby nie rura, wywaliłabym się jak długa. Facet moich marzeń, o którym do tej pory nie miałam pojęcia.

      – Reb, wszystko okej? – trąciła mnie Sylvia, widząc, że przestałam tańczyć.

      – Tak – pokiwałam głową i starałam się dokończyć układ. Mężczyzna ubrany w czarny garnitur i czarną koszulę rozpiętą pod szyją, bez krawata, usiadł w rogu sali i zaczął mnie obserwować. Cholera! Moje serce niemal stanęło, gdy jego wzrok, zamiast na moje prawie nagie ciało, powędrował wprost na moje oczy. Przełknęłam ślinę, coś w nim przyciągało mój wzrok. Ciemne włosy, wysoki, bardzo wysoki, szczupły, ale widać pod tym szytym na miarę garniturkiem, że ćwiczy. Na myśl o jego cudownym ciele moja cipka zapulsowała. Co, do cholery? Sam jego widok mnie podniecił. Jasny gwint, co za facet! Pierwsza klasa, idealna dziesiątka w skali, a nawet jedenastka. Tylko dlaczego tu przylazł? To, że jest klientem, dyskwalifikuje go dla mnie na starcie. Niektórym dziewczynom to nie przeszkadza, ale ja nie łamię zasad. Nie umawiam się z klientami, w sumie to z nikim się nie umawiam. O Boże! Wstał i ruszył w moją stronę, a ja mam ochotę uciec ze sceny, mimo że do końca układu zostało jeszcze kilka minut. Teraz żałuję, że nie włożyłam dziś tego seksownego czerwonego wdzianka, tylko ten durny kostium z piórami. Dlaczego ja jeszcze mam na sobie stanik? Zerknęłam na Sylvię, która została już w samych stringach, ja też powinnam. Kurwa! W kilku krokach dotarł wprost pod scenę i stanął przede mną. Pokazał palcem, abym się pochyliła. Sylvia wypchnęła mnie, bym tak zrobiła, bo zapewne chce mi dać napiwek. To musi wyglądać profesjonalnie, dlatego padłam na czworaka i przeczołgałam się w najbardziej zmysłowy sposób, w jaki potrafię. Tylko dlaczego nadal mam na sobie ten cholerny stanik? Rozłożyłam przed nim nogi i usiadłam na brzegu sceny.

      – Tańczysz prywatnie? – zapytał, a moja cipka znowu zapulsowała.

      – Zależy dla kogo… i za ile – zamruczałam.

      – Chodzi o prywatny taniec, ale nie tutaj – dodał, rozglądając się po lokalu.

      – Nie tańczę poza klubem – miałam ochotę krzyknąć ze złości. Czy ja wyglądam na dziwkę?

      – Podaj cenę, jestem w stanie wiele zapłacić.

      Skoro jesteś w stanie wiele zapłacić, to idź do burdelu, pomyślałam.

      – Przykro mi, nie tańczę poza klubem – powtórzyłam najgrzeczniej, jak umiałam. Jedna z zasad mówi: klient nasz pan, zawsze bądź dla niego miła.

      – Jeśli zmienisz zdanie, zadzwoń – wyjął wizytówkę i włożył mi ją za majtki. Miałam ochotę wywrócić oczami, ale się powstrzymałam.

      – Nie zmienię zdania – wyjęłam ją zza majtek i wsunęłam w kieszonkę jego marynarki.

      – Naprawdę mogę dużo zapłacić.

      – Ile? – zapytałam z ciekawości.

      – Tysiąc dolarów? – odpowiedział pytająco, a ja się roześmiałam. – Dwa?

      – Za tyle znajdziesz sobie porządną dziwkę w niedalekim burdelu, podać ci adres?

      – Nie chodzi mi o seks, tylko o taniec.

      Uniosłam zaskoczona brwi.

      – Rebeka, złaź ze sceny! – usłyszałam zza pleców głos Suzanne. Cholera! Odwróciłam się i zobaczyłam jej wkurwioną minę.

      – Przepraszam, mój występ się skończył – zerwałam się na równe nogi i chciałam szybko zejść ze sceny, ale ten facet złapał mnie za kostkę. Pisnęłam zaskoczona.

      – Zastanów się, proszę – powiedział wręcz błagalnie.

      – Co pan robi? – Ochrona już ruszyła w jego kierunku.

      – Proszę – powtórzył i w tym momencie został powalony na podłogę przez trzech rosłych ochroniarzy. To lekka przesada i zawsze mnie to wkurza, że rzucają się na tych biednych facetów jak na zbrodniarzy tylko za to, że nas dotknęli bez pozwolenia. Nie oglądając się za siebie, uciekłam za scenę.

      – Jesteś zwolniona! – wrzasnęła na mnie Suzanne.

      – Co? Dlaczego? – Zakryłam się szlafrokiem i wbiłam w nią wzrok.

      – Od jakiegoś czasu jesteś dziwna, sprawiasz same problemy, mam na twoje miejsce kilka dziewczyn – wyższych, zgrabniejszych i bardziej zmysłowych. Więc zbieraj swoje rzeczy i spieprzaj stąd!

      – Ale…

      – Nie