Harriet przeszło przez myśl, że gdyby naprawdę kochała Bena tak, jak się zdawało Mattowi, jego okrutne słowa sprawiłyby jej niewyobrażalny ból.
– Co takiego pozwala ci myśleć, że masz prawo mówić mi, co mam robić? – syknęła i spróbowała wyrwać przegub z uścisku jego ręki.
– Już ci wyjaśniłem, jakimi pobudkami się kieruję – warknął. Ani myślał jej puścić.
– Wierz mi, twoje zarzuty są chybione. Kocham Bena tak, jak się kocha przyjaciela.
– Jak możesz to mówić, skoro...
– Skoro co? – spytała wyzywająco, kiedy nagle zamilkł.
– Skoro nie potrafisz nawet powiedzieć jednego zdania, nie wymieniając imienia tego człowieka – odparł wymijająco. – Lepiej ruszajmy, bo się spóźnimy – dodał krótko.
Harriet patrzyła na niego uważnie.
– Chyba nie sądzisz, że po czymś takim zamierzam zjeść z tobą kolację...
Westchnęła niespokojnie, gdy Matt przyciągnął ją do siebie.
– Chyba nie sądzisz, że nie zamierzasz... – mruknął cicho.
Zadrżała, przekonana, że przyczyną jest chłód. Ostatecznie nie miała na sobie płaszcza, a wieczór nie był ciepły. Tak naprawdę jednak zapragnęła przywrzeć do Matta, wdychać jego woń...
Przeszył ją jeszcze mocniejszy dreszcz. Matt otoczył ją ramionami, przytulił mocno, objął dłońmi twarz i pocałował w usta.
Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pragnął cofnąć się z nią do domu, zanieść ją na górę i zedrzeć z niej całe ubranie, by dowieść, jak głupio postępowała, tracąc czas, skoro w zasięgu ręki miała jego.
– Może darujemy sobie kolację?
Harriet zamrugała. Jak to się stało? Jak to możliwe, że słowa, które cisnęły się jej na usta, zostały wypowiedziane przez Matta?
Jęknął cicho, świadomy, że traci nad sobą panowanie.
– Zapomnij o tym, co usłyszałaś... – szepnął.
– Zapewne z kimś mnie pomyliłeś – zasugerowała wyzywająco.
– A ty chciałabyś, żeby na moim miejscu był kto inny – odparł złośliwie.
Gdy usiłowała odzyskać równowagę, Matt wyszedł wraz z nią za próg, zamknął drzwi i oddał jej klucze. Potem zaprowadził ją do swojego samochodu.
Była zbyt przejęta sytuacją, by zaprotestować. Chciała iść z nim do łóżka! Nie, niezupełnie. Pragnęła zaciągnąć go na górę i rzucić się na niego. Niewiele brakowało, a powiedziałaby mu to!
– Nie ma sensu, byś milczała z dezaprobatą tylko dlatego, że nie jestem Benem. Wróć do rzeczywistości!
Bała się cokolwiek powiedzieć. Nie ufała sobie. Sfrustrowana, pokręciła tylko głową.
– Dobry wieczór pani, dobry wieczór panu. Czy przed posiłkiem mogę zaproponować drinka przy barze? A może wolą państwo od razu zasiąść przy stoliku?
Matt spojrzał pytająco na Harriet.
– Poprosimy od razu przy stoliku – odparła.
Kelner zaprowadził ich do najlepszego stolika, z widokiem na rzekę, a także na całą restaurację, choć – jeśli chcieli – mogli zachować całkowitą prywatność.
Harriet ponuro zastanowiła się, ile innych kobiet zapraszał tutaj Matt. Z pewnością niemało.
Ledwie o tym pomyślała, Matt nagle oświadczył:
– Dziwi mnie, że Henry jeszcze mnie pamięta. Nie byłem tu od wieków.
Harriet niemal się zakrztusiła orzechową bułeczką, którą właśnie ugryzła.
– Niepotrzebnie przyprowadziłeś mnie tutaj – powiedziała jakiś czas później, gdy złożyli zamówienie i na stole zjawiły się potrawy. – Przecież Ben nas tu nie zobaczy.
– Żałujesz? Twoim zdaniem poczułby zazdrość?
Harriet prychnęła głośno i odstawiła kieliszek wina, który właśnie przysuwała do ust.
– Powtarzam po raz ostatni: nie jestem zakochana w Benie. Jego obecność w miejscu, gdzie przyszłam na randkę, to zwykle ostatnia rzecz, jakiej pragnę. – Matt zmarszczył brwi, więc dodała zapalczywie: – Może tobą wstrząsnę, ale kocham go tak, jak siostra mogłaby kochać brata. Zresztą, on się zachowuje jak mój brat, niekiedy wręcz nadopiekuńczy. Nie zawsze tego chcę! – zapewniła go stanowczo.
Urwała, uświadomiwszy sobie, że wino rozwiązało jej język. Lada moment mogła powiedzieć coś, czego potem długo by żałowała.
– Wracając do twojego pytania, przyprowadziłem cię tutaj po to, żeby oddalić od ciebie pokusę odwiedzenia Bena – wyjaśnił. – Nie muszę pytać, czemu nie chcesz, aby ten człowiek traktował cię jak siostrę. Ewidentnie wolisz widzieć w nim potencjalnego kochanka, nie brata, a skoro on się powstrzymuje od działania...
– Przekręcasz moje słowa, żeby pasowały do twoich idiotycznych przemyśleń – zaprotestowała gwałtownie. – Nic podobnego nie sugerowałam.
Mierzyli się wzrokiem niczym wrogowie aż do przyjścia kelnera, który zabrał talerze przed podaniem następnego dania.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.