– Dlaczego nie?
Spojrzał na nią przeciągle i po chwili Sammy zrozumiała.
– Są zbyt efektowne – powiedziała powoli, pragnąc, żeby ziemia rozstąpiła się pod nią i ją pochłonęła. – Potrzebujesz kogoś przeciętnego, kto zrobi wrażenie odpowiedzialnej partnerki, zdolnej do wychowania dziecka.
Leo przywykł do mówienia prosto z mostu, ale tym razem nieco się zmieszał.
– Kobiety, z którymi się spotykam, byłyby nieodpowiednie – stwierdził, po czym dodał: – Ale tu w ogóle nie chodzi o wygląd.
– Tu przede wszystkim chodzi o wygląd – odgryzła się Sammy drżącym głosem. – Chcę, żebyś wyszedł. Natychmiast. Chciałabym pomóc twojemu ojcu, ale nie pozwolę się wmanewrować w udawanie twojej narzeczonej i oszukiwanie sądu, że jesteś choć trochę porządnym człowiekiem!
Leo był wstrząśnięty tym, co wykrzyczała. Choć trochę porządnym człowiekiem? Nie obruszył się i nie zamierzał się poddawać, a ona może próbować go wyrzucić. Ale do tego na pewno nie dojdzie.
– Wyjdź! – krzyknęła.
– Usiądź.
– Jak śmiesz przychodzić do mnie i… i…?
– Nie skończyliśmy tej rozmowy. – Leo spojrzał na nią pewnie, a ona zazgrzytała zębami z bezsilności. Nie była w stanie zmusić go do wyjścia. Był za duży i zbyt silny. I dobrze o tym wiedział.
– Nie mam już nic do dodania – wycedziła chłodno. – Nie przekonasz mnie do tej maskarady.
Przypomniała sobie te okrutne słowa, które usłyszała jako nastolatka, a teraz wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Wtedy nie była w jego typie i teraz, w wieku dwudziestu sześciu lat, nic się nie zmieniło… Nie dbała o to, bo przecież on też wcale nie był w jej typie, ale i tak ją to bolało.
– Jesteś pewna?
Sammy nie odpowiedziała. Wciąż miała skrzyżowane ręce i urażoną minę. A on był całkiem zrelaksowany. Zastanawiała się, jak ktoś, kto tak bardzo kochał swojego ojca, mógł być tak odpychający, ale w końcu był wyrachowanym biznesmenem nieuznającym zasad, jeśli chodziło o kobiety.
– Stuprocentowo – rzuciła.
– Bo nie przyszedłem tu, żeby poprosić o przysługę bez żadnej propozycji dla ciebie…
– Nie wiem, czy mógłbyś mi zaproponować coś, co by mnie zainteresowało.
– Podoba mi się ten niezachwiany moralny kręgosłup – wymruczał głosem, który nie pozostawiał wątpliwości, że to ostatnia rzecz, którą podziwia. – Ale z mojego doświadczenia wynika, że taki kręgosłup zwykle ma kruche podstawy. Może jednak usiądziesz i wysłuchasz mnie do końca? Jeśli wciąż nie zmienisz zdania, niech tak zostanie. Ojciec będzie zawiedziony, ale cóż, takie jest życie. Przynajmniej nie powie, że się nie starałem.
Sammy zawahała się. Wiedziała, że on nigdzie się nie ruszy, dopóki nie powie wszystkiego, co chciał. Szkoda jej cennego czasu na bezsensowne kłótnie. Usiadła na brzegu krzesła, gotowa go wysłuchać.
Był naprawdę piękny. Kruczoczarne włosy i ciemne oczy, a do tego rysy twarzy jakby wyrzeźbione w marmurze. To nie był najlepszy moment na takie przemyślenia, ale nie mogła się powstrzymać. Nic dziwnego, że prawie wszystkie kobiety patrzyły w niego jak w obrazek. Próbowała wyobrazić sobie jedną z jego towarzyszek w roli, którą przewidział dla niej, ale kiedy tylko dodawała do tego wyobrażenia dziecko, wszystko się rozsypywało.
– Twoja mama choruje już jakiś czas. Przepraszam, że dopiero dzisiaj przekazuję wyrazy współczucia.
– Nic jej nie będzie. – Uniosła brodę, ale do oczu cisnęły jej się łzy, jak zawsze, gdy myślała o mamie.
– Tak, słyszałem, że pomyślnie przeszła chemioterapię, a guz znacznie się zmniejszył. To musi być dla ciebie spora ulga.
– Nie rozumiem, co ma do tego moja mama.
– Więc przejdę od razu do rzeczy. – Nie czuł żadnych skrupułów, chcąc użyć pieniędzy, żeby ją przekonać. Taki był jego świat: coś za coś. Teraz jednak, kiedy patrzyła na niego, poczuł nagłe wyrzuty sumienia. Ona i jego ojciec byli tak do siebie podobni: oboje równie sentymentalni.
Jeszcze bardziej utwierdziło go to w przekonaniu, że Sammy jest idealną kandydatką. Na pewno wyznaczy dla nich bardzo jasne granice.
– Dom, w którym mieszka twoja mama, ma obciążoną hipotekę.
– Jak się o tym dowiedziałeś?
– Z tego samego źródła, z którego ty czerpiesz wiedzę o moim prywatnym życiu – odparł chłodno. – Nasi rodzice najwyraźniej bardzo sobie ufają i dzielą się wszystkim. Ale moim zdaniem szansa, że bank odbierze dom twojej mamie, jest całkiem spora.
– Byłam już w banku – odpowiedziała z wypiekami na twarzy, bo nie chciała ujawniać szczegółów ze swojego życia. – Mama była zmuszona zrezygnować z pracy, a ja musiałam przenieść się do droższego mieszkania, bo właściciel poprzedniego chciał je sprzedać. Poza tym dojazdy kosztowały krocie. Nie mogłam dokładać do rat tyle, ile bym chciała, ale w banku powiedzieli, że rozumieją sytuację.
– Banki – stwierdził uprzejmie Leo – nigdy nie słynęły ze zrozumienia dla klientów. Przejęcie nieruchomości to kwestia dni. Poza tym doceniam, że pracujesz tak daleko od matki w chwili, kiedy najbardziej cię potrzebuje.
– Twój ojciec nie miał prawa mówić ci tego wszystkiego.
– A czy to było poufne?
Sammy nie odpowiedziała. Nie, to nie było poufne, jednak słuchając, jak Leo wyjaśnia jej własne życie, czuła się dziwnie.
On nigdy nie zrozumie, jak to jest, kiedy trzeba liczyć każdy grosz, żeby zapłacić wszystkie rachunki. Był bogaty od urodzenia i wszyscy mówili o tym, jak stworzył własne imperium będące prawdziwą żyłą złota.
– Nie wydaje mi się. Wiem też, że ojciec zaoferował twojej mamie pomoc, ale nie chciała pieniędzy.
– I nie mam jej tego za złe – powiedziała, rumieniąc się. – Jest jeszcze coś takiego jak duma.
– Tak. I z reguły zwiastuje upadek. Mniejsza z tym. Rozumiem to. Co nie zmienia faktu, że borykacie się z problemami finansowymi, więc mam dla ciebie propozycję. – Przerwał, zwiększając napięcie. – W zamian za twoje usługi, że się tak wyrażę, spłacę resztę hipoteki. – Uniósł rękę, jak gdyby chciał ją uciszyć, ale Sammy nie była w stanie wymówić ani słowa. Była zahipnotyzowana tym, jak poruszał wargami, napinał mięśnie pod ubraniem, elegancko gestykulował i jakim tonem mówił.
– Poza tym wiem, że chciałabyś pracować w wolnym zawodzie. Skończyłaś grafikę i bierzesz tak dużo zleceń, ile zdołasz, a nie możesz rzucić pracy na etacie, bo potrzebujesz pewnego, stałego dochodu.
– To dla odmiany – wybuchnęła Sammy – było poufne!
– To twoje prace? – zapytał, wskazując biurko przy oknie i stosik arkuszy po jednej jego stronie. Nie miała nawet czasu, żeby uratować je przed jego wzrokiem, bo już był obok, przeglądając je. Stała jak słup soli, z otwartymi ustami. – Są niezłe. Nie patrz na mnie tak, jakbym odkrył jakąś tajemnicę państwową. To jest druga część mojej propozycji. Nie tylko spłacę kredyt hipoteczny, ale zatrudnię budowlańców, którzy odpowiednio rozbudują dom.
– Odpowiednio