– Patryk?
Poseł Unii Republikańskiej uświadomił sobie, że odpłynął myślami. Musiał bardziej się pilnować, skupiać na tym, co tu i teraz. Przyjdzie jeszcze czas, żeby obracać ataki ze strony lewicy na swoją korzyść.
– Tak? – odezwał się.
– Lekarz mówił, że nie chciałeś pogadać ani z psychologiem, ani z żadnym terapeutą.
– Bo nie powiedzieliby mi nic nowego.
– Ale mogliby wyjaśnić ci parę spraw.
– Jakich? – odparł cicho Hauer. – Że będę przechodził przez różne okresy, w tym przez epizody zwątpienia, może nawet depresji?
Gocki położył ręce na podłokietnikach wózka i się nie odzywał.
– Albo że wielu ludzi w mojej sytuacji świetnie sobie radzi?
Olaf nadal nie odpowiadał.
– A może powiedzieliby mi, że z czasem wszystkiego się nauczę? I że ostatecznie nie muszę rezygnować z niczego, co naprawdę ważne?
– Nie. Nie to miałem na myśli.
– A co?
– To, jak się wysrać.
Patryk uniósł brwi, na moment przytrzymał powietrze w płucach, a potem prychnął. Właśnie przez wzgląd na bezpośredniość Gockiego chciał, by to on się tutaj pojawił. Hauer wiedział, że szef WiL-u nie będzie owijał w bawełnę.
– Zdajesz sobie sprawę, że…
– Że nie mam już kontroli nad częścią swojego układu pokarmowego? Tak.
– Wolałem wyrazić to bardziej wprost.
– Zauważyłem.
Olaf skinął głową z zadowoleniem.
– I chciałem wspomnieć też o innej prozaicznej sprawie. Wylaniu się.
– Mhm.
– Nie próbowałeś jeszcze?
– Nie.
– I myślisz, że mądrze w tej sytuacji rezygnować z pomocy gościa w kitlu, który ci ją proponuje?
– Słuchaj, Olaf…
– Nie, ty posłuchaj – przerwał mu stanowczo, podjeżdżając bliżej łóżka i poważniejąc. – To nie są rzeczy, które wyguglasz sobie w domu. Nie ma infolinii, pod którą możesz zadzwonić. Nie obejrzysz sobie programu w telewizji, w którym prowadzący wyłoży ci kawę na ławę. Albo ktoś, kto jest w podobnej sytuacji, ci to wyjaśni, albo będziesz miał gigantyczny problem.
Nie myślał o tym.
Nie, to nie do końca prawda. Starał się o tym nie myśleć. Wszelkie rozważania o czynnościach fizjologicznych, o zaadaptowaniu łazienki do jego nowych potrzeb, o jego czarnym audi A5 sportbacku odsuwał na drugi plan. Ale zarówno te, jak i inne tematy wciąż dobijały się z podświadomości.
Mógł skupiać się na rozpoczynającej się walce politycznej do woli. Istotniejsza była jednak ta, którą będzie musiał stoczyć ze sobą.
– Widzę, że mam twoją uwagę.
– Masz.
– Więc posłuchaj – odparł Gocki i nabrał tchu. – Bo nikt poza mną nie powie ci nic o, nomen omen, złotej trójce.
– Czyli?
– O kaczce, lidokainie i cewniku.
Hauer początkowo nie mógł zebrać myśli, ostatecznie jednak słuchał rozmówcy, jakby uronienie choć jednego słowa mogło wiązać się z rzeczywistą tragedią. Olaf pokrótce opisał mu, jak ma umieścić kaczkę między nogami, posmarować żelem gdzie trzeba, umieścić rurkę jednorazowego cewnika, a potem pozwolić grawitacji, by zrobiła swoje.
Kiedy skończył, Patryk miał wrażenie, jakby znalazł się w innym świecie. I to tylko dlatego, że usłyszał krótki opis prozaicznej, nic nieznaczącej czynności, która jeszcze miesiąc temu nie wiązała się z jakimkolwiek kłopotem.
Dopiero teraz uświadomił sobie, jak wiele innych spraw stanie się problematycznych.
– W porządku? – spytał Gocki.
Hauer skinął głową.
– Sytuacja komplikuje się, kiedy trzeba zrobić coś więcej – kontynuował Olaf. – Podjeżdżasz wtedy wózkiem pod muszlę, zaciągasz hamulec ręczny i przesiadasz się. Początkowo będzie trudno, ale zapewniam cię, że po jakimś czasie nie będzie się to wiązało z jakimkolwiek problemem.
Hauer spojrzał w kierunku otwartych drzwi. Gdyby któraś z pielęgniarek akurat tędy przechodziła i wpadłoby jej do głowy, jak wiele może dostać od magazynów plotkarskich za ciekawy materiał, miałby kłopot. Niejeden szmatławiec poświęciłby mu kilka stron, opisując, jak młody, przystojny, wysportowany, modny polityk na nowo uczy się wypróżniania.
– Patryk?
Hauer zamknął oczy i pokręcił głową.
– Spokojnie – dodał Gocki. – Wiem, jak to wszystko brzmi, ale…
– Po prostu powiedz mi, co i jak.
Olaf przypatrywał mu się przez moment, jakby wątpił, czy poradzi sobie ze wszystkim, co usłyszy.
– Każdy z nas musi to przerobić – odezwał się w końcu. – Nie jesteś pierwszy. Ani ostatni.
– Zdaję sobie z tego sprawę.
– I skoro inni nie mają z tymi rzeczami problemu, ty też nie będziesz mieć. Okej?
– Okej.
Gocki również zerknął w stronę drzwi, dopiero teraz najwyraźniej reflektując się, o czym pomyślał Hauer. Podjechał do nich, zamknął je, a potem zatrzymał się po drugiej stronie łóżka.
– Powiem wprost, Patryk – zastrzegł. – Twoje zwieracze nie działają tak, jak powinny. Będziesz więc potrzebował rękawiczki i trochę wazeliny, rozumiesz? Chodzi o to, by pobudzić to, co nie funkcjonuje samo.
– Rozumiem.
– Okrężnym ruchem, nie musisz w to wkładać wiele siły.
– W porządku.
Olaf uniósł bezradnie wzrok.
– Nie chcesz gadać o tym ze mną, to później nie będzie z kim.
– Tego nie powiedziałem.
– Tylko dałeś do zrozumienia.
– Może – przyznał Hauer. – Ale tylko dlatego, że bądź co bądź jesteś moim konkurentem politycznym.
– Konkurentem? Raczej zaprzysięgłym przeciwnikiem – zauważył Gocki i prychnął. – Więc boisz się, że podczas którejś debaty wyciągnę nagle temat z rękawiczką i wazeliną?
– Przeszło mi to przez myśl.
– To właściwie nie najgorszy pomysł. Mazur albo Abramowicz zrobiliby z tego później kapitalny materiał dla TVN-u.
– Nie wątpię.
– Ale mam jeszcze trochę innych, niewygodnych tematów do poruszenia. Jeśli więc nie masz nic przeciwko, nie traćmy więcej czasu.
Hauer odpowiedział mu lekkim uśmiechem. Tym razem nie był wymuszony.
Olaf przez jakiś czas opisywał mu