Kiedy wrócił do domu, zastał matkę czekającą na niego w drzwiach. Pocałowała go na przywitanie.
– Nikt nie śpiewa tak jak ty – powiedziała.
– Zabiłem lwa – oznajmił w odpowiedzi.
Złożyła dłonie w geście przestrachu.
– Dawidzie! Czy on... Jesteś ranny?
– Nie, matko.
Uśmiechnęła się z uczuciem ulgi i dumy.
– Co na to twój ojciec?
– Zapomniałem mu powiedzieć.
W trzy dni później do Betlejem przybył Nahum syn Sychara, chudy starszy mężczyzna ze starannie utrzymaną siwą brodą. Jechał na ośle okrytym kolorową, bogato haftowaną derką, a na szyi miał złoty łańcuch, który dał mu król. Jesse przyjął go z wszystkimi honorami należnymi doradcy króla. Zabito dla niego jagnię i wykopano z ziemi gliniane naczynie z najlepszym winem, które leżakowało tam przez długie lata. Przy stole rozmawiano o niefortunnym zdarzeniu na pustyni Negew, potyczce między oddziałem Filistynów i paroma izraelskimi rolnikami. Po obu stronach byli ranni – na szczęście nikt nie zginął. Najbardziej przykrym następstwem było jednak to, że Filistyni znów podnieśli cenę metalu.
– Wykorzystują każdą sposobność, by podnieść ceny – westchnął Nahum syn Sychara. – Dobrze wiedzą, że nie mamy wyboru i musimy płacić.
Jesse pokiwał głową.
– Szkoda, że nie ma kowali w Judzie i Izraelu.
Każdy nóż, każdą kosę, nawet każdy lemiesz musieli kupować po wysokich cenach od kowali filistyńskich. Filistynom nie wolno było sprzedawać broni mieszkańcom Judy i Izraela, więc ci musieli polegać w walce na maczugach, procach i zaostrzonych drewnianych palach, jeśli nie udało im się zdobyć wojennych łupów.
– Król nie sądzi, że ten incydent będzie miał poważne konsekwencje – odpowiedział gość na niespokojne pytania Jessego. – Przynajmniej nie teraz. Filistyni prowadzą między sobą wojny klanowe. Ale król... – urwał. – Mam dla ciebie wiadomość od niego, Jesse – podjął, spuszczając wzrok.
Pan domu zbladł.
– Synowie, zostawcie nas samych – polecił.
Nahum syn Sychara podniósł jednak dłoń.
– Najmłodszy niech zostanie – rzekł.
Dawid odwrócił się. Sprawiał wrażenie bardzo spokojnego, ale oczy mu płonęły. Jego bracia też się nie poruszyli.
– To dotyczy jego – ciągnął Nahum syn Sychara.
– Dotyczy... Dawida? – wyjąkał Jesse. – Skąd król wie o Dawidzie?
Eliab, Szamma i pozostali oddalili się w milczeniu.
– Mam rozkaz przyprowadzić go do króla – oznajmił Nahum syn Sychara, głaszcząc siwą brodę.
Jesse zesztywniał.
– Do króla! – powtórzył schrypniętym głosem. – Ale dlaczego? Co on zrobił?
– Co zrobił? – Królewski doradca uśmiechnął się. – Jeszcze nic.
Jesse przetarł czoło szerokim rękawem szaty.
– Nie rozumiem – wymamrotał.
Doradca bawił się złotym łańcuchem na szyi.
– Król mnie słucha – rzekł z odcieniem dumy. – Mogę powiedzieć, że cieszę się większym jego zaufaniem niż inni. Biedny król – nie jest mu łatwo od... zdarzenia między nim a prorokiem. Znasz Samuela, prawda?
– Każdy w Judzie i Izraelu go zna – odparł ponuro Jesse. Czy Nahum syn Sychara bawił się z nim w kotka i myszkę?
– Nikt dokładnie nie wie, co się wtedy stało – ciągnął doradca. – I może lepiej nie zadawać zbyt wielu pytań. Ale od tamtego zdarzenia, od... hmm, różnicy zdań między królem i Samuelem, my, dworzanie, nie zawsze mamy lekko. – Wzruszył wymownie ramionami. – Król jest wielkim człowiekiem, ale nie jest szczęśliwy. Rzadko się uśmiecha. Smuci się... wybucha nagle gniewem... jednym słowem, cierpi. I dlatego pomyślałem o twoim najmłodszym...
– Nahumie synu Sychara, wciąż cię nie rozumiem – odparł udręczony Jesse.
– Król jest bardzo podejrzliwy – wyjaśnił doradca. – Wszędzie wokół siebie widzi wrogów... intrygi... spiski. Wie, że ludzie przychodzą do niego w zasadzie tylko wtedy, kiedy czegoś chcą. Powiedziałem mu więc: „Mój królu, potrzebujesz muzyki na swoim dworze”.
– Muzyki?
– Tak. „Nic nie rozprasza złego nastroju lepiej niż muzyka”, mówiłem. „I jeśli taka jest twoja wola, panie, przyprowadzę ci młodzieńca, który ma głos jak nikt inny i gra na harfie tak pięknie, że wszyscy, którzy to słyszą, muszą przystanąć i posłuchać. A on gra i śpiewa nie tylko stare pieśni naszego ludu, lecz sam tworzy nowe i muzykę do nich”. Wtedy król powiedział: „Przyprowadź go do mnie. Natychmiast”. Nawet nie spytał, jak ma na imię. A kiedy król Saul mówi „natychmiast”, niemądrze jest zwlekać. Dlatego wsiadłem na osła i przyjechałem tutaj.
– I to wszystko? – zapytał z niedowierzaniem Jesse. – Naprawdę wszystko? Niczego przede mną nie ukrywasz?
– Co miałbym ukrywać? – W głosie doradcy brzmiało zdziwienie. – Nie wyglądasz na zachwyconego moją misją. Czy to nie wielki zaszczyt dla tak młodego człowieka, że potrzebuje go sam król?
Jesse wziął głęboki wdech.
– To jest zaszczyt – przyznał.
Nahum syn Sychara wstał.
– Masz dość synów, by pilnowali twoich stad – rzekł – a królewski zamek nie jest na tyle daleko stąd, by Dawid nie mógł cię czasem odwiedzić. – Roześmiał się dobrodusznie. – To pocieszy jego matkę.
– Czy jedziesz już teraz?
– Tak. I zabieram ze sobą młodego śpiewaka. „Natychmiast”, powiedział król Saul. Nie lubi czekać. Weź swoją harfę, Dawidzie. Niczego więcej nie potrzebujesz.
Jesse jednak pokręcił głową.
– Nie mogę go wysłać bez daru wdzięczności za zaszczyt, jaki król okazał temu domowi. Jesteśmy prostymi ludźmi i nie możemy ofiarować złotych łańcuchów. Dam jednak Dawidowi koźlę, chleb i butelkę wina.
– Dobrze, dobrze, tylko się pospiesz.
Pół godziny później Dawid opuścił Betlejem u boku doradcy i pojechał z nim do warowni Saula. Jego matka szlochała i to go smuciło. Szamma poradził mu szybko umyć włosy przed wyjazdem.
– Twoje włosy wciąż pachną balsamem, braciszku, a królowie mają dobry węch.
Eliab szepnął mu do ucha:
– Cała ta historia z harfą i śpiewaniem to oczywiście tylko pretekst. Już nigdy nie zobaczymy cię żywego.
Pozostali bracia patrzyli na niego na wpół z niepokojem, a na wpół z zaciekawieniem – podobnie jak rok temu patrzyli na Eliaba, kiedy chorował na czarną ospę. Eliab przeżył. Nie umiera się od każdego zagrożenia.
Dawid poczuł się dziwnie lekki i uskrzydlony,