Satyry. Ignacy Krasicki. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ignacy Krasicki
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная классика
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
tej pory należy”.

      „Komu?” „Wszystkim”. „Niech Jędrzej z winszowaniem bieży;

      Jędrzej, co to zmyśloną wziąwszy na się postać,

      Szuka, gdzie by się wkręcić lub zysk jaki dostać,

      A przedajnym językiem, drogi albo tani,

      Jak zgodzą, jak zapłacą, tak chwali lub gani.

      Albo Szymon, miłośnik ludzkiego rodzaju,

      Co złych i dobrych współem chwaląc dla zwyczaju,

      Gdy cnotę i występki równą szalą mierzy,

      Tyle zyskał w rzemiośle, że mu nikt nie wierzy.

      Niechaj tacy winszują; ja milczę”. „Źle czynisz.

      Alboż wszystkich zarówno potępiasz i winisz?

      Alboż wszystkim źle życzysz?” „Owszem, dobrze życzę.

      Są cnotliwi; a chociaż niewiele ich liczę,

      Chociaż ledwo ten rodzaj w złych się stoku[93] zmieści,

      Są dobrzy i w płci męskiej, są i w płci niewieściej”.

      „Więc im winszuj!” „A jakaż winszować przyczyna?”

      „Stary się rok zakończył, a nowy zaczyna”.

      „Cóż mam dobrym powiedzieć? W starym ucierpieli,

      I w przyszłym cierpieć będą zapewne musieli.

      Nie kończy się poczciwych niefortuna[94] z rokiem,

      Rzadko się cnota szczęsnym ucieszy wyrokiem.

      Do was więc mowę zwracam, sztuczni[95], a ostrożni,

      Filuty oświecone i jaśnie wielmożni,

      Wielmożni i szlachetni z zgrają waszą całą,

      Winszuję, że w tym roku dobrze się udało.

      Coście tylko pragnęli, wszystko wam los zdarzył,

      Wyście się tam ogrzali, gdzie się drugi sparzył.

      Fortuna[96], której koło ustawnie[97] się toczy,

      Była ślepą dla innych, dla was miała oczy.

      Więc winszuję wszem wobec, każdemu z osobna,

      Tobie najprzód, którego dziś postać ozdobna,

      Którego oko śmiałe, a czoło jak z miedzi[98],

      W twoich progach los spoczął i Fortuna siedzi,

      Płyną ci dni pomyślne, a przędziarka Kloto[99]

      Pasmo życia nawija na jedwab i złoto.

      Gdzie stąpisz, wszystko w kwiecie, gdzie wspojźrzysz, w owocach,

      A gdy bierzesz spoczynek w twych rozkosznych nocach,

      Ty śpisz, a szczęście czuje[100]. Brzęczą złota trzosy,

      Wrzask cię chwały otacza, a podchlebne głosy,

      Im bardziej natężone, im ogromniej wrzeszczą,

      Tym wdzięczniej słuch twój mocnią[101], uszy twoje pieszczą.

      Umiesz słyszeć, coć miło, na przymówkę głuchy,

      A gdy czasem mniej wdzięczne zalecą podsłuchy,

      Umiesz i niedosłyszeć. Talent dziwny, rzadki!

      Takie więc szczęścia twego gdy widzę zadatki,

      Winszuję ci. A najprzód, żeś ocalał zdrowo;

      Wieluż za mniej los srogi ukarał surowo,

      A bardziej sprawiedliwość, której wiek zepsuty

      Nie zna teraz, a przeto szczęśliwe filuty.

      Winszuję, jak ty inszym, że tobie nie mierzą;

      Winszuję, żeś choć zdradził, przecież jeszczeć wierzą;

      Winszuję, żeś choć okradł, nie każą ci wracać,

      Możesz łupu zdartego, na co chcesz, obracać;

      Jest więc czego winszować. A tobie, Konstanty,

      Coś się zgrał na wsie, weksle, pieniądze i fanty[102],

      Przecież grasz, czego srogi los niegdy pozbawił,

      Przemysł sztuczny[103] to zleczył, fortunę poprawił,

      Odzyskałeś, coś przegrał, już brzękasz wygraną,

      Winszuję, że cię na złym dziele nie złapano.

      A tobie, panie Pawle, jest czego winszować[104]:

      Przed rokiem musiałeś się o szeląg[105] turbować,

      Teraz kroćmi rachujesz. Jak to przyszło? — Sztuka!

      Zyskałeś, cóżeś zyskał? Nowa to nauka!

      Nie powiem. I satyra nie ma być zbyt jasną.

      Tak to nowe światełka wschodzą, stare gasną.

      Panie Pietrze, a waszeć coś wskórał w tym roku?

      Utyłeś, więc winszuję dobrego obroku. A jak?

      Mamże powiedzieć czyli mam zasłaniać?

      Zasłonię; proszę jednak jejmości się kłaniać[106].

      A waść, panie Wincenty, coś majętność kupił

      Nie dawszy i szeląga? Czyś okradł, czyś złupił,

      Dość, że wioska już twoja. Niechaj płacze głupi;

      Po co nie był ostrożnym, już jej nie odkupi.

      Zły też to był gospodarz, grunt leżał odłogiem,

      Pola były zarosły chwastem, łąki głogiem;

      Ty przemysłem naprawisz, coś zyskał fortelem,

      I tak się wysłużonym już obywatelem

      Staniesz twojej ojczyźnie. Tak pięknej przysługi

      Winszuję, a choćby się zgorszył może drugi,

      Że gardzisz skrupułami, winszuję i tego:

      Znak to jest mocnej duszy, umysłu wielkiego.

      Gmin podły wnętrzna trwoga i sumnienie straszy.

      Mędrcy! Wam dziękujemy, nauki to waszej

      Jest dzieło, że z nas każdy pozbył się wędzidła;

      Stawia dowcip przemyślny, śmiało teraz sidła,

      Kto w nie wpadnie, tym gorzej, że był nieostrożny:

      Śmieje się, co oszukał, a umysł


<p>93</p>

stok — stek, zbiorowisko.

<p>94</p>

niefortuna — niepowodzenie.

<p>95</p>

sztuczny — chytry, przebiegły.

<p>96</p>

Fortuna — „bogini szafująca złem i dobrem, szczęściem i nieszczęściem. Wyobrażają Fortunę ślepą i łysą, nigdy nie siedzącą, ale skwapliwą do biegu, mającą skrzydła u nóg, jedną nogą stojącą na kole szybko obracającym się, drugą na powietrzu”. (P. Chompre, Słownik mytologiczny).

<p>97</p>

ustawnie — nieustannie.

<p>98</p>

czoło jak z miedzi — wytarte, bezwstydne.

<p>99</p>

Kloto — jedna z trzech Park (Moir). „Prządkami ich życia ludzkiego czyniła starożytność pod alegorią wyrażając, iż najstarsza z nich Klotho trzyma w ręku kądziel i pasmo wije życia ludzkiego”. (Zbiór potrzebn. wiad.).

<p>100</p>

czuć — czuwać.

<p>101</p>

mocnić — wzmacniać.

<p>102</p>

fanty — cenne przedmioty, tu: dane w zastaw.

<p>103</p>

przemysł sztuczny — przemyślność, spryt.

<p>104</p>

A tobie, panie Pawle... — w „niejasnym” sformułowaniu zarzutu możemy się domyślać, że mowa tu o nowobogackich w rodzaju kamerdynera królewskiego Ryxa, który za intymne usługi oddane królowi został krociowym panem i starostą piaseczyńskim.

<p>105</p>

szeląg — drobna moneta z miedzi wartości 1/3 grosza.

<p>106</p>

proszę jednak jejmości się kłaniać — aluzja do żony nowobogackiego, która zapewne przysporzyła mężowi fortuny zdobywając dla niego względy możnych.