Legion Nieśmiertelnych. Tom 5. Świat Śmierci. B.V. Larson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная фантастика
Год издания: 0
isbn: 978-83-66375-90-1
Скачать книгу
westchnąłem.

      – Owszem.

      – Trochę dla ciebie za młoda, czyż nie?

      – To nie moja dziewczyna, mamo.

      – W takim razie kto?

      – Ona… ma na imię Etta.

      Mama odłożyła pincetę, po czym usiadła na kanapie naprzeciwko mnie. Wpatrywała się we mnie wygłodniałymi oczami. Wiedziałem, że mnie ma i będę musiał wszystko wyznać.

      – Przepraszam. Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć.

      – Powiedzieć co? – spytała cicho.

      – Etta to moja córka. Jest twoją wnuczką, mamo.

      Przez jakieś pięć sekund dało się usłyszeć, jak rośnie trawa. Mama miała dziwny wyraz twarzy, jakby miała się rozpłakać, zemdleć albo jedno i drugie.

      Zamiast tego podskoczyła i mnie przytuliła. Potem uderzyła mnie otwartą dłonią w twarz.

      – Ty mały draniu – powiedziała syczącym szeptem. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?

      – Nie wiedziałem jak.

      Chwyciła mnie za nadgarstek i zaczęła nawigować po moim stuku jak zawodowiec. W menu szybko znalazła nagranie wideo z Ettą i obejrzała je ze łzami w oczach.

      – Ma jakieś dwa lata. Umie już chodzić. Dwa lata, James? Utrzymywałeś moją jedyną wnuczkę w tajemnicy przez dwa lata?

      – Nie, poczekaj – powiedziałem. – To nie tak. Sam dowiedziałem się o niej dopiero parę miesięcy temu.

      Opowiedziałem jej historię o szalonej kolonistce imieniem Della, która zabiła mnie kilka razy, po czym celowo zaszła w ciążę. Oczywiście opuściłem ten fragment z zabijaniem, ale nadal nie brzmiało to dla niej najlepiej.

      – Ledwie znasz tę dziewczynę? I… zaraz, mówisz, że to dziecko nie przebywa nawet na Ziemi?

      – Tak, to właśnie mówię, mamo. Mieszka na Świecie Pyłu… no wiesz, Zeta Herculis. Nigdy jej nawet nie spotkałem. Della dała mi tylko parę zdjęć.

      – Jesteś pewien, że to twoje dziecko? To znaczy jest podobna do ciebie, ale ta cała Della nie brzmi jak wiarygodne źródło.

      – Chodzi ci o to, że pewnie sypia z wieloma facetami? To prawda. Ale co do ojcostwa jestem pewien. Ojciec Delli to… rodzaj lekarza. Zrobił test DNA.

      – Mają twoje DNA?

      – Tak.

      Prawda była taka, że na Świecie Pyłu mieli mnóstwo mojego DNA, więcej nawet niż ja sam. Zrobili sekcje kilku moich ciał i znali mnie lepiej niż ktokolwiek. Mieli dość cholernego DNA, żeby zbudować sobie nowego Jamesa McGilla, jeśli tylko chcieli.

      Moja mama znów się rozpłakała. Próbowałem ją pocieszyć i przesłałem jej wszystkie zdjęcia i filmy, jakie miałem. To chyba jednak niewiele pomogło. Przejrzała je, ale nadal nie była zadowolona.

      Gdy się uspokoiła, zjedliśmy obiad i wróciłem do siebie. Szedłem do domu jak pies, który właśnie dostał porządnego kopa w tyłek. Wyglądało na to, że mama dowiedziała się wszystkiego w najgorszy możliwy sposób i podobnie zareagowała.

      James McGill znów się spisał.

      Tego wieczora do moich drzwi zapukał tata. Wpuściłem go ze sztucznym uśmiechem. Udało mu się odpowiedzieć podobnym.

      – Co tam, tato?

      Przyglądał mi się przez parę sekund.

      – Masz jeszcze trochę tego kiepskiego piwa?

      – Jasne.

      Podałem mu zimną puszkę, sobie też otworzyłem. Łyknął, po czym odezwał się:

      – Twoja matka jest cała w nerwach.

      – Tak… Przepraszam za to. Nie chciałem, żeby dowiedziała się w taki sposób.

      – Nie chodzi o to, jak jej to powiedziałeś, tylko o same wieści.

      – Zawsze sugerowała, że chciałaby zostać babcią. Myślałem, że może się ucieszy, jak się w końcu uspokoi.

      – Naprawdę, James? Nasza pierwsza wnuczka tkwi na innej planecie i myślałeś, że to nas uszczęśliwi? Młodsi już nie będziemy. Może nie zauważyłeś, ale się starzejemy. Ty może nie, ale my tak. Nie będziemy czekać wiecznie.

      Zmarszczyłem brwi. Miał rację. Służąc przez dłuższy czas w legionach, można było przeżyć sto lat albo i więcej, zachowując młodość. Na przykład centurion Graves miał jakieś siedemdziesiąt do stu lat, ale wyglądał na góra trzydzieści pięć.

      Dla kogoś młodego brzmiało to świetnie, ale rodzina i inni ludzie, którzy nie służyli w legionach, starzeli się. Podczas każdej kampanii leciałem do gwiazd i zwykle w jakiś sposób umierałem. Przy użyciu uzyskanych od kosmitów wskrzeszarek legiony odtwarzały dla mnie nowe ciało i umysł. Jako że nie robiono zbyt często kopii zapasowych ciał, zwykle wracałem do życia fizycznie młodszy, niż kiedy opuściłem Ziemię.

      Ale w domu w normalnym tempie toczyło się zwykłe, spokojne życie. Moi rodzice cały czas się starzeli. Widziałem to, ale do tej pory tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałem.

      – Mama chce zobaczyć dziecko? O tym mówisz?

      – Oczywiście, że chce – warknął. – Jak możesz być tak inteligentny i tak głupi jednocześnie?

      Był wkurzony i miał ku temu dobry powód, więc nie zaprzeczałem. Zamiast odpowiedzieć, wychyliłem resztę piwa i poszedłem po kolejne dla nas obu.

      – Już sprawdza ceny lotu na Świat Pyłu – powiedział kilka minut po tym, jak w ciszy wypiliśmy kolejne piwo.

      – Co? Chyba żartujesz.

      – Nie, nie żartuję. Będzie mnie to kosztować roczną wypłatę.

      W głowie miałem plątaninę myśli. Della powiedziała, że ma męża. Nie mówiąc o tym, że gdy ostatnio odwiedziłem Świat Pyłu, nie był miejscem szczególnie przyjaznym dla turystów.

      – Tato… powinieneś chyba spróbować ją powstrzymać.

      – Nie wiem, czy jestem w stanie.

      – Ale, tato, Świat Pyłu… nie jest jak Ziemia. Większość planety to śmiercionośna dzicz. Tamtejsi ludzie nie myślą jak my.

      – Oczywiście, że nie. Nie mogłeś się jakoś zabezpieczyć?

      – Przepraszam, tato. Wzięła mnie z zaskoczenia.

      Parsknął z rozbawieniem i pokręcił głową. Normalnie nie pił zbyt wiele. Postawiłem przy nim na stoliczku kolejne piwo. Po chwili zastanowienia otworzył je.

      – Wiesz, o czym mówi już twoja mama? – spytał.

      – O czym?

      – O przeprowadzce tam. Emigracji. Hegemonia ma nową politykę rządową. Jeśli kupisz bilet w jedną stronę jako kolonista, płacisz połowę ceny. Może być nas stać, jeśli sprzedamy tę ziemię.

      Szeroko otworzyłem oczy.

      – Ale…

      – Owszem, polecę z nią. Teraz wiesz już, dlaczego tyle dzisiaj piję.

      Zaczynałem rozumieć. Moją mamę trudno było odwieść od postanowienia. Sam byłem podobny. Ale to było szaleństwo.

      – Nie możecie przenieść się na Świat Pyłu. Jest niczym jedna wielka Dolina Śmierci, a nawet gorzej.

      – Wiem. Ale większość kolonistów osiedla się na drugiej planecie układu, tej oceanicznej.

      Szeroko