Śreżoga. Katarzyna Puzyńska. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Katarzyna Puzyńska
Издательство: PDW
Серия: Lipowo
Жанр произведения: Современные детективы
Год издания: 0
isbn: 9788382345674
Скачать книгу
trzonem kości. To oznacza wiek poniżej dwudziestki. Guzowatość kulszowa nie była połączona z pozostałą częścią kości. To z kolei sugeruje, że nie przekroczyła dziewiętnastu lat. Kość łonowa też wskazuje na wiek poniżej dwudziestu lat. Kolejna rzecz, która może pomóc ustalić wiek ofiary, to zrastanie chrząstek wzrostowych kości długich. Oprócz tego wysokość jam szpikowych kości ramiennych i udowych. Takie rzeczy mogłem stwierdzić. To na pewno wiesz z mojego protokołu. Tylko że to niewiele dało, bo poznaliśmy tylko wiek. Z zębami jest w Polsce problem, bo wszyscy często zmieniają dentystę. Nie ma takich baz danych, jak to jest na przykład w Stanach. W badaniu zębów przydatna jest metoda Gustafsona. Ale co ja ci będę mówił. Wszystko wiesz. Rekonstrukcja twarzy naprawdę pomogła. Myślę, że rzeczywiście mogło chodzić o utrudnienie identyfikacji Julii.

      Emilia pokiwała głową. Nie miała na razie pomysłu, dlaczego sprawcy – o ile nie był to Ryszard Pietrzak – miałoby zależeć na tym, żeby nie rozpoznali Julii. Chyba że z jakiegoś powodu chciał, żeby jej zniknięcie było jak najdłużej tajemnicą. Dlaczego? Czy zależało mu na podtrzymywaniu iluzji, że dziewczyna żyje?

      Policja wykorzystała wszystkie dane, które zebrał dla nich Koterski podczas sekcji. Porównano też nieznaną dziewczynę ze zgłoszeniami z listy osób zaginionych. Nikt nie odpowiadał opisowi. Ofiara była bezimienna do czasu zrobienia ekspresowej rekonstrukcji twarzy. Gdyby nie znajomości naczelnika, czekaliby pewnie miesiącami, a nie tydzień.

      Jak dotąd nie udało się znaleźć świadków zdarzenia. Jak nikt nie widział biegającego w zakrwawionym ubraniu Pietrzaka, tak nikt nie widział też dziewczyny. Wyglądało na to, że trzeciej osoby na miejscu zbrodni nie było. Tylko ona i sprawca oczywiście.

      Strzałkowska włączyła kierunkowskaz i wyprzedziła ciężarówkę. Nie lubiła tego manewru, ale furgon jechał tak wolno, że toczyłaby się do Brodnicy ze sto lat. Odetchnęła dopiero, kiedy znów znalazła się na swoim pasie.

      – No i zdaje się, że się nie pomyliłem co do wieku?

      – Nie. Miałeś rację. Dziewczyna miała osiemnaście lat.

      Julia Szymańska urodziła się pierwszego stycznia dwutysięcznego roku. Czyli była prawie dokładnie w wieku Łukasza. Strzałkowska urodziła syna piętnastego stycznia dwutysięcznego roku. Niedawno miał osiemnaste urodziny. Jej malutki syn był już właściwie dorosłym mężczyzną. I z każdym dniem stawał się coraz bardziej podobny do Daniela.

      – Taka młoda – powiedział z lekkim rozrzewnieniem Koterski.

      Strzałkowska wzdrygnęła się. Kiedy zajmowała się sprawami śmierci dzieci lub młodych ludzi, pojawiało się nieprzyjemne porównanie z własnym potomstwem. Zwłaszcza jeżeli ofiara była w podobnym wieku, tak jak w tym przypadku. Nawet jeśli człowiek starał się je od siebie odsunąć, to gdzieś na obrzeżach świadomości cały czas majaczyło palące pytanie: „A co, jeśli to moje dziecko leżałoby martwe na stole u Koterskiego?”. Zbrodnie na dzieciach rozwalały nawet największych twardzieli.

      Pomyślała o Urbańskim i jego nastoletniej córce, która też kończyła osiemnaście lat. Może naczelnik tylko szukał wymówki, żeby komuś przekazać robotę, bo też męczyły go podświadome porównania.

      – I Julia zginęła niedługo przed zgłoszeniem jej śmierci na policji, prawda? – upewniła się Strzałkowska.

      – Jo.

      Jo. Krótkie lokalne słówko, które oznaczało mniej więcej „tak”. Emilia znów się uśmiechnęła. Daniel często go używał. Ona jakoś nie umiała się nauczyć. Zawsze brzmiało w jej ustach obco, co zresztą Podgórski często jej wypominał półżartem.

      – Dziewczyna mogła zginąć dosłownie kilka minut przed telefonem Pietrzaka na policję – potwierdził Koterski. – Oceniłbym, że koło siedemnastej.

      – Uważasz, że on to zrobił? Ten Pietrzak.

      Nie było to zbyt profesjonalne pytanie, ale Strzałkowska nie mogła się powstrzymać. Chciała poznać czyjąś opinię. Fijałkowskiej pytać nie zamierzała, a z Danielem jeszcze o sprawie nie rozmawiała. Chętnie zapytałaby go o zdanie, ale pewnie nie będzie na to czasu. Jak się wreszcie spotkają, nie będzie traciła cennych minut na rozmowę o pracy. Będą mieli co innego do roboty. Zarumieniła się.

      – A co? Są jakieś wątpliwości? – zapytał Koterski. – Myślałem, że właściwie wina jest przesądzona. Nawet dziś rozmawiałem o innej sprawie z prokuratorem i napomknął mi, że to kończycie.

      – Pewnie kończymy…

      – Nie brzmisz jak osoba, która jest pewna.

      – Po prostu rozważam różne możliwości.

      – To wasza robota. Ja tylko słucham, co powie mi trup – odparł Koterski sentencjonalnie. – Ale nie wiem, dlaczego ten Pietrzak nie mógłby tego zrobić.

      – Ale dlaczego by mógł? – zastanawiała się głośno Strzałkowska.

      Ona nie znalazła motywu. Bo to, że Ryszard Pietrzak bywał agresywny, nie dowodziło jego winy. Zwłaszcza że brał leki. Nie wyglądał na człowieka, który nagle mógłby na kogoś skoczyć z siekierą. Ale jeżeli on to zrobił, to musiał mieć jakiś powód.

      Koterski nie odpowiedział. Policjantka przyhamowała trochę. Jechała teraz przez miejscowość Strzygi. Obowiązywał tam nakaz ograniczenia prędkości, bo droga była pełna ostrych zakrętów. Cieszyła się, że nie ma śniegu. Wtedy robiło się tu naprawdę niebezpiecznie.

      – I gdzie podziały się dłonie i stopy. Ziółkowski z ekipą przeczesali cały teren wokół miejsca zbrodni. Tam ich nie było. Ty mówisz, że dziewczyna zginęła niedługo przed zgłoszeniem, więc Pietrzak nie miałby czasu na ich ukrycie.

      Albo Ryszard Pietrzak działał szybko i precyzyjnie, albo naprawdę jego nieco trudna do uwierzenia historia o potknięciu się o trupa była prawdziwa. A to z kolei oznaczało, że faktycznie mógł tam być ktoś jeszcze. I całkiem możliwe, że rzeczywiście odjechał samochodem, zanim nadjechał radiowóz. To z kolei mogło wyjaśnić zniknięcie dłoni i stóp. Po prostu zostały zabrane przez prawdziwego sprawcę.

      A to oznaczało, że sprawa może być bardziej skomplikowana, niż się wydawało. To na pewno nie ucieszy Zjawy. Naczelnika też nie, przebiegło Strzałkowskiej przez myśl. Może będzie chciał przydzielić jej Fijałkowską. Westchnęła. Postanowiła nie sugerować Urbańskiemu, że Ryszard Pietrzak może być niewinny, póki nie znajdzie dowodów. I wtedy nadal będzie pracowała sama.

      – Ale była jeszcze jedna interesująca rzecz – kontynuował tymczasem Koterski. – Nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę, czytając mój protokół?

      Emilia skinęła głową, mimo że medyk sądowy nie mógł jej widzieć. Tak, podejrzewała, że wie, co Koterski ma na myśli. Chodziło o coś, czego w ciele Julii Szymańskiej zdecydowanie nie powinno być.

      – Chodzi ci o to, co połknęła, prawda? – zapytała policjantka.

      ROZDZIAŁ 12

      Mieszkanie Kaliny Pietrzak przy ulicy Matejki.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 11.25.

      Kalina Pietrzak

      Oliwier podwiózł Kalinę na Matejki. Miała