Upadające Imperium. John Scalzi. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: John Scalzi
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Историческая фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788378899648
Скачать книгу
szczelina mogła wyrzucić statek o całe lata świetlne od jakiejkolwiek planety lub placówki zamieszkałej przez ludzi. Jednostki gildii były projektowane tak, aby móc samodzielnie funkcjonować przez wiele miesięcy, a nawet lat. Musiały takie być, bo czas przemieszczenia się pomiędzy systemami należącymi do Wspólnoty przy wykorzystaniu Nurtu wahał się od dwóch tygodni do dziewięciu miesięcy. Istniała jednak różnica między samodzielnym funkcjonowaniem przez pięć lat lub dekadę, co były w stanie robić największe spośród statków należących do gildii, a przetrwaniem samodzielnie przez wieczność.

      Wszak nic nie porusza się szybciej od światła. Jest tylko Nurt.

      Jeśli przypadkowo z niego wypadłeś gdzieś pomiędzy gwiazdami, to jesteś martwy.

      – Potrzebuję odczytów naszego położenia – rzucił Inverr ze swojego stanowiska.

      – Robi się – odparła Lika Dunn.

      – Wysuńcie też anteny – dodała Gineos. – Jeśli wypadliśmy, musi być jakaś płycizna wylotowa. Musimy znaleźć tę wlotową.

      – Już się tym zająłem – poinformował Bernus znad konsoli.

      Gineos otworzyła komunikację z przedziałem napędu.

      – Szefie Hybern – powiedziała – wypadliśmy przez szczelinę w Nurcie. Potrzebujemy silników w natychmiastowej gotowości i chcę, żebyś się upewnił, że mamy wystarczającą moc w polach dociskowych, aby zneutralizować ekstremalne manewry przy wysokich przeciążeniach. Nie chcemy się zmienić w dżem.

      – Ajajaj – nadeszła odpowiedź.

      – Do kurwy nędzy – wypaliła Gineos i spojrzała na Inverra. – To twój przydupas, Ollie. Zajmij się nim.

      Inverr otworzył własny kanał łączności.

      – Hybern, mówi pierwszy oficer Inverr. Jakieś problemy ze zrozumieniem rozkazów kapitana?

      – Nie mieliśmy się czasem buntować? – zapytał Hybern. Był niezwykle uzdolnionym inżynierem, co wywindowało go w górę w hierarchii gildii. Jednak był bardzo, bardzo młodym człowiekiem.

      – Właśnie wyskoczyliśmy z Nurtu, Hybern. Jeśli wkrótce nie znajdziemy sposobu, żeby tam wrócić, wszyscy mamy przejebane. Tak więc rozkazuję ci słuchać instrukcji kapitan Gineos. Zrozumiano?

      – Tak jest – nadeszła odpowiedź, a zaraz potem Hybern zameldował: – Robi się. Zaczynam procedurę awaryjnego użycia silników. Pięć minut do pełnej mocy. Ech, to zrobi niezły bałagan w silnikach, proszę pana. I pani.

      – Będzie czas się tym martwić, jeśli uda nam się wejść z powrotem w Nurt – odparła Gineos. – Daj znać, gdy tylko będą gotowe. – Przerwała połączenie. – Wybraliście sobie wyjątkowo kiepski moment na bunt – powiedziała do Inverra.

      – Mamy dane na temat naszego położenia – poinformowała Dunn. – Jesteśmy około dwudziestu trzech lat świetlnych od Kresu i sześćdziesiąt od Shirak.

      – Jakieś studnie grawitacyjne w okolicy?

      – Nie, proszę pani. Najbliższa gwiazda to czerwony karzeł, jakieś trzy lata świetlne od nas. Poza tym w najbliższym sąsiedztwie nie ma niczego, o czym warto by wspomnieć.

      – Więc jak to możliwe, że wypadliśmy, skoro nie ma studni grawitacyjnych? – zapytał Inverr.

      – Na to pytanie pewnie mogłaby ci odpowiedzieć Eva Fanochi – stwierdziła Gineos. –To znaczy, gdybyś jej nie zamordował.

      – To doprawdy doskonały moment na tę rozmowę, pani kapitan.

      – Mam ją! – powiedział Bernus. – Płycizna wejściowa, sto tysięcy klików od nas! Tylko że…

      – Że co? – zapytała Gineos.

      – Oddala się od nas – odparł Bernus. – I kurczy.

      Gineos i Inverr spojrzeli po sobie. O ile oboje wiedzieli, wejścia i wyjścia z Nurtu były stabilne, jeśli chodzi o umiejscowienie i rozmiar. Dzięki temu w ogóle dało się ich używać do transportu towarów. Kurczenie się i przemieszczanie płycizny stanowiło dla nich całkowitą nowość.

      „Później będziesz się zastanawiać” – powiedziała do siebie Gineos w myślach, a głośno rzuciła:

      – Jak szybko się przemieszcza w stosunku do nas? I jak szybko się kurczy?

      – Oddala się od nas z prędkością mniej więcej dziesięciu tysięcy klików na godzinę. Co do kurczenia, wygląda na to, że jakieś dziesięć metrów na sekundę – odpowiedział Bernus, a minutę później dodał: – Nie potrafię stwierdzić, czy to stałe wartości, ani w przypadku prędkości, ani kurczenia. Tyle po prostu widzę na tę chwilę.

      – Prześlij mi dane na temat płycizny – nakazał Inverr Bernusowi.

      – Zechciałbyś powiedzieć swoim pachołkom, żeby poczekali na zewnątrz? – zwróciła się Gineos do Inverra, wskazując na uzbrojonych członków załogi. – Mam problemy z koncentracją, kiedy ktoś celuje mi w głowę z miotacza.

      Inverr spojrzał na swoich ludzi i skinął głową. Skierowali się do dziury w przegrodzie.

      – Zostańcie w pobliżu – rozkazał, kiedy wychodzili.

      – Jesteś w stanie wyznaczyć kurs w tamto miejsce? – zapytała Gineos. – Tak żebyśmy dolecieli, zanim zamknie nam się przed nosem?

      – Dajcie mi minutę – odpowiedział Inverr. Kiedy pracował, na mostku panowała cisza. – Tak – odrzekł w końcu – jeśli Hybern rozkręci silniki w ciągu następnych kilku minut, dolecimy tam, nawet z pewnym marginesem.

      Gineos skinęła głową i otworzyła kanał komunikacyjny z przedziałem napędu.

      – Hybern, gdzie te moje silniki?

      – Jeszcze trzydzieści sekund, proszę pani.

      – A jak tam pola dociskowe? Będziemy poruszać się naprawdę szybko.

      – Zależy, jak bardzo ma pani zamiar forsować silniki. Jeśli przekieruje pani całą energię, żeby rozpędzić statek, to komputer będzie zbierał ją skąd tylko się da. Najpierw zabierze ją ze wszystkich innych miejsc, ale w końcu także z naszych pól.

      – Jak już mam umierać, to wolę szybko niż powoli, prawda, Hybern?

      – Och – brzmiała odpowiedź.

      – Silniki na chodzie – oznajmił Inverr.

      – Widzę – Gineos uderzyła w swój ekran. – Masz współrzędne – zwróciła się do Inverra. – Zabieraj nas stąd, Ollie.

      – Mamy problem – zameldował Bernus.

      – Zdążyłam zauważyć – odparła Gineos. – Jaki tym razem?

      – Płycizna coraz szybciej się oddala i kurczy.

      – Widzę – powiedział Inverr.

      – Uda się mimo wszystko? – zapytała Gineos.

      – Zapewne. W każdym razie jakiejś części statku.

      – A co to znaczy?

      – Znaczy to dokładnie tyle, że w zależności od tego, jak wielka jest płycizna, część statku może zostać tutaj. Mamy kadłub i mamy pierścień. Kadłub to po prostu długa igła. Pierścień ma klik średnicy. Może się zdarzyć, że kadłub przejdzie, a pierścień nie.

      – Ale to zniszczy statek – stwierdziła Dunn.

      Gineos potrząsnęła głową.

      – To