Copyright © 2018 by Kerry Anne King
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2019
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Barbara Marszałek
Korekta:
Patrycja Siedlecka
Magdalena Zięba-Stępnik
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Przygotowanie okładki:
Paulina Klimek
Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-014-8
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
Dla Davida – mojego partnera, mojego najlepszego i najbardziej zaufanego przyjaciela.
Szepnij mi to, mój skarbie, moja umiłowana.
Pieśń o blasku księżyca i gwiazd nad nami panorama.
Szepnij mi prawdę, miłość i szepnij konfabulację,
ciepłe dni zimy, zimne letnie niebios abstrakcje.
Szepnij mi złość, szepnij deszczu strapienie.
Szepnij mi kwiaty, a potem szepnij cierpienie.
Kiedy przychodzę umrzeć, kochać, wtedy szepnij mi do tego
kształt pamięci, prawdę pocałunku owego.
Szepnij mi, szepnij mi, szepnij mi do tego
całe życie wspomnień i pocałunku finalnego.
Rozdział pierwszy
Sypialnia rodziców zawsze była poza moim zasięgiem.
Nie żeby mi ktoś powiedział: „Nie wchodź do tego pokoju bez pozwolenia’’. Na drzwiach nie ma znaku Wstęp wzbroniony. Lista zasad spisanych przez moją mamę i przyczepionych magnesem do lodówki nie mówi: „Trzymaj się z dala od mojej sypialni”.
Zasada dotycząca sypialni jest niepisana i nikt nie wspomina o niej na głos, jednak wiem, że istnieje, tak samo jak wiem, że niebo jest niebieskie, a trawa zielona. To jedna z tych rzeczy, które nie powinny wymagać wyjaśnienia.
Marley zna zasadę tak dobrze jak ja, ale ona nie dba o nią.
– To Zabronione Królestwo – mówi, ściskając moją dłoń. – Musimy być dzielne.
Dzisiaj udajemy, że jesteśmy odkrywcami gotowymi zaryzykować spotkanie z kanibalami, lwami, a nawet naszą matką, aby znaleźć ukryty skarb. Marley mówi, że jesteśmy nieustraszonymi poszukiwaczami przygód, ale ja jestem przerażona. Moje kolana śmiesznie się ruszają, a bicie serca słyszę w uszach. Kiedy kątem oka dostrzegam swoje odbicie w lustrze powieszonym nad długim, niskim kredensem, wyglądam jak małe dziecko, a nie jak odważna, wojownicza księżniczka w przebraniu.
– Może powinnyśmy podbić jakieś inne ziemie? – szepczę, ale na Marley to nie działa.
– Zastanawiam się, co tam jest. – Macha ręką w stronę olbrzymich białych drzwi, które zajmują prawie całą jedną ścianę pokoju.
Biorę głęboki wdech.
– Nie możemy tam wejść.
– Oczywiście, że możemy. Potrzebujemy po prostu magicznego słowa, które będzie w stanie złamać zaklęcie plombujące. I nie myśl nawet o Abrakadabra lub Bibidi-bobidi-bu.
– To niezbyt dobry pomysł, Marley.
Patrzę przez ramię. Drzwi do sypialni są zamknięte, ale nie stanowi to żadnej bariery pomiędzy nami a rodzicielskim gniewem. Wstrzymuję oddech. Nasłuchuję kroków. Słyszę szum elektrycznego grzejnika w holu, wiatr poruszający drzewami za oknem, a także dźwięk telewizora, wyciszony ze względu na odległość.
Nieustraszona Marley kładzie rękę na drzwiach szafy. Nic się nie dzieje.
Nie ma żadnego elektrycznego świstu. Żadnej błyskawicy. Żadnego trzęsienia ziemi.
– Za tymi drzwiami kryje się Jaskinia Tajemnic – informuje. – Skarb czeka, przechowywany od dawna przez smoki. Musimy tylko powiedzieć magiczne słowo, a będzie nasz.
Rośnie we mnie ciekawość. Przez całe życie widziałam jedynie fragment tego pokoju. Dodatkowo zazwyczaj przez półotwarte drzwi. Przypomina mi on miejsce w kościele, gdzie stoi pastor, nieskazitelny i święty, i niedostępny dla dzieci.
Ciemne drewniane meble. Gigantyczne łóżko z idealnie gładką narzutą. Zasłony zawsze zasunięte. Moje własne małe ja odbite w lustrze, to jedyna rzecz nie na miejscu.
Co do tej szafy – może zawierać wszystko.
– No dalej, otwieraj – mówię, a cała moja ostrożność wyparowuje z powodu nagłej potrzeby poznania prawdy. Cokolwiek kryje się za tymi drzwiami, jest ważne i niezbędne dla mojego przetrwania. Jestem tego pewna.
– Ty musisz to zrobić – rzuca Marley, cofając się.
Właśnie to mnie w niej wkurza. Ma najlepsze pomysły, ale gdy tylko udaje jej się wpędzić mnie w kłopoty, zawsze każe mi podjąć niezbędne działania. W ten sposób to ja ponoszę za to konsekwencje, a ona – puf! – znika. Z pewnością znika po to, żeby uniknąć kary.
– Nie znam magicznego słowa.
– Oczywiście, że znasz – stwierdza.
I wtedy, w jednej chwili, już wiem. Ruszam do przodu, a moje stopy zatapiają się w dywanie. Z każdym krokiem małe kępki kremowych i szarych włókien łaskoczą moje palce. Z uniesionymi w powietrzu obiema rękami, jak na tym zdjęciu w mojej biblijnej książce o Mojżeszu torującym drogę przez Morze Czerwone, ogłaszam:
– Przygoda! Przygoda to jest to słowo.
Ponownie wydaje się, że nic się nie dzieje, ale zaklęcie działa. Kiedy kładę rękę na drzwiach szafy, otwierają się niemal bezgłośnie, odsłaniając sekretne pomieszczenie, które wygląda bardziej jak sklep niż tajemne królestwo pełne skarbów.
Rzędy ubrań starannie wiszą na wieszakach, wszystkie ułożone według kolorów. Z jednej strony są koszule i marynarki. Z drugiej sukienki oraz bluzki. Na podłodze znajdują się buty. Pudełka są starannie ułożone, wszystkie zaklejone taśmą. Więcej przedmiotów jest ustawionych na półkach powyżej wieszaków na ubrania, zbyt wysoko, by móc je dosięgnąć lub chociaż wyraźnie zobaczyć. Mimo to rozpoznaję rakietę do badmintona. I stos prezentów zapakowanych w świąteczny papier.
Ostry zapach łaskocze mój nos.
Marley klęczy w tylnym rogu garderoby, tuż przy części z sukienkami. Dostrzegam przed nią walizkę.
To tylko stara, brązowa walizka, ale sprawia, że moje wnętrzności wydają się trząść jak galareta. Od razu odechciewa mi się bawić. Chcę wrócić do bezpieczeństwa, jakie daje mi mój pokój, po czym wczołgać się pod kołdrę. Ale jestem dzielnym odkrywcą, więc zamykam drzwi, a następnie podchodzę na palcach, by dołączyć do Marley.
– Otwórz – zachęca.
Trzęsą mi się ręce. Chowam je za plecami, potrząsając głową.
– To zła walizka.