– Gotowe – szepczę.
Rysy mu łagodnieją, gdy słyszy mój miękki głos.
– Musisz iść spać. Rano będziesz obolała. Weź coś przeciwbólowego.
Nie mam szansy się odezwać, bo zaraz wstaje, łapie mnie za przedramię – pewnie, ale delikatnie – po czym podciąga. Obejmuje mnie w talii, a potem prowadzi do pokoju i pomaga się położyć.
Czuję się taka odprężona. Czuję się bezpiecznie. Nie boję się teraz niczego.
Gdy kładę policzek na poduszce, nakrywa mnie kołdrą, a później odwraca się i wychodzi.
W głowie słyszę dudnienie, serce bije mi mocniej.
Co, jeśli nigdy więcej go nie zobaczę?
Kiedy w panice chcę go właśnie zawołać, odwraca się w progu. Patrzy na mnie nieco niepewnie. Siadam, oddychając ciężko. Przygląda mi się, mam wrażenie, tysięczny raz, aż w końcu pyta:
– Chcesz, żebym został, dopóki nie zaśniesz?
– Tak – odpowiadam bez wahania.
Mruga. Marszczy brwi. A potem odchodzi.
Czuję się teraz bardzo samotna i nic nie mogę poradzić na to, że jestem rozczarowana. Dawno temu zaakceptowałam fakt, że takie jest właśnie moje życie.
Przez wszystko w moim życiu przechodziłam w pojedynkę. Nauczyłam się nikogo nie potrzebować.
Nikogo nie potrzebujesz. Po prostu miło byłoby móc na kimś polegać. Nawet na krótką chwilę.
Nie chcę się nad tym zbyt długo zastanawiać, zamykam więc oczy i kładę głowę na poduszce. Ale widzę tylko ciemność, w jej najmroczniejszej formie. Czuję tylko chwytający za gardło strach. W tej chwili mam wrażenie, że moje ciało do mnie nie należy. Wydaje się zbrukane i uszkodzone.
Zaciskam powieki tak mocno, że aż boli, gdy słyszę obrzydliwe dyszenie tego zboczeńca. Przygryzam wargę, by powstrzymać szloch. Zakrywam uszy dłońmi, oddycham ciężko i mam wrażenie, że płuca wypełnia mi jego zgniły zapach.
Skóra na nosie zaczyna mnie drapać. Ciepię.
Nienawidzę Twitcha za to, że mnie zostawił.
Nienawidzę siebie za to, że chciałam, żeby został.
Łzy wypływają mi spod powiek, moczą poduszkę. Mocniej zatykam uszy, starając się bez powodzenia wyprzeć z umysłu wizję dzisiejszego wieczora.
Podobne rzeczy nie zdarzają się takim ludziom jak ja. Może w starym życiu, ale teraz już nie.
Nie jestem pewna, co powinnam po czymś takim czuć, ale czuję złość. I smutek. I ból. Jednocześnie.
Powinnam być do tego przyzwyczajona. Do uspokajania samej siebie. Wracam myślami do dzieciństwa i przyciągam do siebie kolana, kołysząc się lekko. Muszę jakoś zagłuszyć te myśli. Wstaję, podchodzę do odtwarzacza CD, wciskam play, a potem rzucam się na łóżko i jeszcze raz zwijam się na swojej stronie.
Słucham, jak Guy Sebastian śpiewa o pozostających na zawsze bliznach po walce. Trzymam oczy szeroko otwarte, bo boję się tego, co zobaczę, kiedy je zamknę. Gapię się w ciemność mojego pokoju, czując wilgoć na policzkach.
Skrzypienie przy drzwiach sprawia, że nadstawiam uszu. Słyszę ciche kroki. Na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Łóżko się ugina. Serce wali mi z przerażenia.
A potem… nie dzieje się nic.
Czekam na atak z szeroko otwartymi oczami. Na napaść. Cokolwiek.
Odwracam się i widzę jego kaptur w słabym świetle, które wpada do pokoju. Ucisk w piersi znika.
III
Lexi
Drzwi mojego mieszkania się otwierają i słyszę znajome głosy.
– Alexa, kochanie, jesteśmy! – To moja nieustraszona, pochodząca z Australii najlepsza przyjaciółka, Nicole Palmer. Gdzie jesteś? – woła.
– Pod prysznicem! – odkrzykuję z uśmiechem. – Zaraz wyjdę!
– Nie śpiesz się, kochana. Otworzymy sobie coś z bąbelkami i poczekamy na kanapie. – To David Allen, mój najlepszy przyjaciel. Jest wysoki, postawny, całkowicie uroczy i ku rozpaczy damskiej części populacji Sydney w stu procentach homoseksualny.
Gej z krwi i kości.
Co roku każe nam się malować, przebierać i brać razem z nim udział w paradzie gejów oraz lesbijek Mardi Gras. A ja co roku zapieram się rękami i nogami. Te przebrania są takie skąpe! Ale za każdym razem o dziwo po tym, jak docieramy już na miejsce, naprawdę świetnie się bawię. A świadomość, że wspieram przyjaciela, wystarcza mi, żeby tam iść.
Drzwi do łazienki się otwierają i Nikki mówi cicho:
– Hej, skarbie, powinnaś wiedzieć, że Dave i Phil wczoraj zerwali.
Z rękami we włosach, rozprowadzając pianę, wzdycham ciężko.
Niemożliwe!
David i Phil byli razem niemal od roku. Dave zauważył Phila na siłowni, na której ten drugi pracował jako trener personalny i namówił mnie, żebym zapisała się do niego na zajęcia, żeby zdobyć o nim jakieś informacje. Oczywiście zrobiłam to dla mojego przyjaciela. Jest taki uroczy, kiedy czegoś potrzebuje, że czasem trudno mu odmówić. Po trzech spotkaniach z Philem – po których moje ciało krzyczało z bólu – zaproponowałam mu wspólne wyjście. Nie żebym chciała. Co to to nie. Od samego początku wiedziałam, że był gejem. W ogóle nie próbował ukrywać się z tym, że wodził wzrokiem za tyłkami innych facetów w trakcie ćwiczeń.
Co zaskakujące, Phil przyjął zaproszenie na lunch. Poznaliśmy się wtedy lepiej i doszłam do wniosku, że jest na tyle porządnym facetem, że może umawiać się z moim przyjacielem. I mu to powiedziałam. Zaśmiał się rozbawiony moją bezpośredniością, po czym odparł:
– Kochanie, a dlaczego sądzisz, że twój przyjaciel też mi się spodoba?
A ja uśmiechnęłam się niczym wariatka, klasnęłam w dłonie, a następnie wykrzyknęłam na środku kawiarni:
– Bo jest idealny!
Phil oraz Dave spotkali się dzień później. Zjedli razem kolację i Phil… cóż… tak jakby nigdy już nie opuścił domu Dave’a. Został adoptowany niczym szczeniak.
Byli razem super uroczą parą. Obaj wrażliwi i łaknący uczuć, karmili się nimi nawzajem i rozkwitali jak piękne kwiaty. Szczerze mówiąc, myślałam, że zostaną ze sobą na zawsze.
Ciągle z rękami w pianie, szepczę cicho:
– O nie! Biedny Dave! Co się stało?
Słyszę znajome skrzypnięcie, gdy przyjaciółka siada na koszu na brudne ubrania. Rozmowy w łazience to dla mnie i Nikki nic niezwykłego. Mieszkałyśmy razem podczas studiów, więc szybko zapomniałyśmy o wstydliwości. Wzdycha po chwili.
– Pokłócili się. Poważnie. Nie tak jak zwykle, wiesz? To była okropna kłótnia. W skrócie, Phil oskarżył Dave’a o zdradę.
Wzdycham ciężko kolejny raz.
– No co ty?! – wołam.
Nikki mówi niepewnie.
– W sumie, to nie tak dosłownie. Cóż, tak to odebrał Dave. – Eh, Dave jest bardzo uczuciowy. To do niego podobne. – Kazał Philowi spakować się i wyjść. Więc Phil to zrobił. A Dave siedział i na to patrzył. Teraz Dave jest smutny.
Jej