Dream again. Mona Kasten. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mona Kasten
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7686-905-6
Скачать книгу
Jesteś wreszcie – Everly rozpromieniła się. Podbiegła do niego, objęła tak serdecznie, tak spontanicznie, że mój żołądek ścisnął się boleśnie.

      Blake jedną ręką odwzajemnił jej gest. Nie odstawił kuli. Nad jej ramieniem posłał mi spojrzenie, które przeszyło mnie na wylot.

      – Nie mówiłeś, że macie nową współlokatorkę – zaczęła Everly, kiedy w końcu się od niego oderwała, i żartobliwie szturchnęła go w bark.

      – Znacie się? – spytał cicho.

      Rozmawiał z nią zupełnie innym tonem niż ze mną. Było jasne, że Everly wiele dla niego znaczy. Patrzył na nią ciepło i to także sprawiało mi ból. Bardzo chciałam nad tym zapanować, ale nie byłam w stanie.

      – Poznałyśmy się tuż po tym, jak tu przyjechała. Potem odwiedziła mnie na treningu. A swoją drogą, poszło mi naprawdę dobrze. Trener Carlson powiedziała, że w przyszłym tygodniu mogę poprowadzić nawet dwie godziny. Całkiem sama! Wyobrażasz to sobie?

      – Oczywiście, że to sobie wyobrażam. I jesteś najlepszą asystentką trenerki, jaką mogli sobie wymarzyć – zapewnił.

      – Jesteś kochany. Jak widzę, tym razem wyszedłeś z własnej woli. Robimy postępy!

      – Gdybym tego nie zrobił, ściągnęłabyś mnie za włosy. Tak samo jak w Sylwestra.

      – Bzdura! – Everly żachnęła się. – Trzymałam się z daleka od twoich włosów. Były za bardzo tłuste, a ty za brudny.

      Blake pogroził jej kulą, ale Everly roześmiała się tylko i odskoczyła zwinnie. Gdyby wcześniej nie opowiadała mi z błyskiem w oku o swoim chłopaku, który wykładał na uniwersytecie, zastanawiałabym się w tej chwili, czy między nimi na pewno niczego nie ma. Widać było, że są sobie bardzo bliscy.

      I znowu ten bolesny skurcz żołądka.

      – Następnym razem musisz być szybszy. Idziemy, Jude – skinęła na mnie ręką. Ruszyłam za nią po chwili wahania.

      Kiedy mijałam Blake’a, złapał mnie za ramię. Delikatnie, niemal zbyt delikatnie. Nie śmiałam na niego spojrzeć, a jednak to zrobiłam. Ledwie Everly znalazła się poza zasięgiem jego głosu, powróciło także lodowate spojrzenie, najwyraźniej przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie.

      – Z twojego powodu pokłóciłem się z Ezrą – syknął. – Nie pozwolę, żebyś teraz odebrała mi jeszcze najlepszą przyjaciółkę.

      Ściany zawirowały. Zaschło mi w gardle, kurczowo zaciskałam dłonie na kubku. Widziałam Everly, usiadła przy stole obok Ezry i mówiła coś do niego, choć mój brat nie wydawał się specjalnie zainteresowany. Trąciła go barkiem, na co kąciki jego ust uniosły się ledwie zauważalnie. Potem zerknęła na wyświetlacz telefonu i napisała szybką odpowiedź, a później wróciła wzrokiem do kuchni. Nadzieja w jej oczach sprawiła, że nie mogłam oddychać.

      – Oczywiście – odparłam bez tchu.

      A potem minęłam Blake’a i wyszłam na zewnątrz, na lodowate zimno. Nie oglądałam się za siebie, ani na niego, ani na Everly.

      Gdyby tego popołudnia ktoś mi powiedział, że kilka godzin później będę lepiła bałwana z nieznajomymi, zbyłabym go pogardliwym prychnięciem. A teraz... Śmiałam się. Naprawdę się śmiałam, gdy z kilkoma osobami na zimnie toczyłam wielkie śniegowe kule. I naprawdę świetnie się przy tym bawiłam, co oczywiście mogło być też zasługą alkoholu, który wypiłam na pusty żołądek.

      – Moim zdaniem powinien mieć inny nos – stwierdziła dziewczyna obok mnie i krytycznie patrzyła na banana, którego ktoś przyniósł z kuchni.

      – Rzeczywiście wygląda trochę żałośnie – przyznałam. – Ale może to dzięki temu jest taki uroczy.

      Zaopatrzyliśmy naszego bałwana w prowizoryczne guziki i szalik, który ktoś wielkodusznie poświęcił. Wyglądał naprawdę wspaniale.

      – Fotka! – krzyknął Otis, który dołączył nie wiadomo kiedy.

      Pozostali byli co najmniej równie pijani jak ja, więc nikt się nie przejmował, jak głupia była ta cała akcja. Jednak przy fotografii trochę otrzeźwiałam. Nie znałam tu nikogo, nie wiedziałam, na jakich portalach wylądują te zdjęcia, kto je zobaczy. Wystarczająco dużo wysiłku kosztowało mnie monitorowanie własnych mediów społecznościowych, wolałam dodatkowo nie ryzykować.

      – Ja zrobię – zaproponowałam i wyciągnęłam rękę do Otisa.

      Podał mi swoją komórkę i stanął obok pozostałych, którzy już otoczyli bałwana kółeczkiem.

      Niezbyt pewnie trzymałam się na nogach, bo też piłam wszystko, co mi podsuwano. Dlatego chwilę trwało, zanim udało mi się pstryknąć kilka fotek. Oddałam Otisowi aparat. Nasza mała grupka rozpadała się stopniowo, bo impreza w saloniku osiągnęła punkt kulminacyjny.

      Weszłam do środka. Everly nigdzie nie było widać, ale może to i lepiej. Przynajmniej nie dam Blake’owi powodu, żeby się ze mną kłócił o swoją najlepszą przyjaciółkę.

      Dotarłam do kanapy i upadłam na nią ciężko. Muzyka dudniła mi w uszach. Otis i Cam podeszli do mnie, zobaczyli, że mam pusty kubek i wcisnęli mi koktajl. Wzniosłam toast na ich cześć i upiłam spory łyk, choć mój żołądek wyraźnie protestował.

      Zamglonymi oczami rozejrzałam się dookoła i jakbym miała wewnętrzny radar, zignorowałam masę gości i skoncentrowałam wzrok na stole. W ciągu minionych dwóch godzin Blake znalazł sobie towarzystwo. Dziewczyna przysunęła się z krzesłem bardzo blisko niego. Oparła głowę na dłoni i dosłownie spijała słowa z jego ust. Machinalnie kręciła na palcu kosmyk włosów, a Blake się uśmiechał. Podniósł rękę i imitował jej gest, przy czym delikatnie musnął jej policzek.

      – Obłęd. – Głos Cama docierał do mnie jak z oddali. – Nawet w takim stanie wyrywa je jedna za drugą. Jak on to robi?

      – Nie wiem, stary – odparł Otis.

      – Nie, poważnie. Zastanawiam się, jak on to robi anatomicznie, z tą szyną na nodze.

      – Jak się jest na dole, nie trzeba za dużo robić.

      Nie udało mi się zagłuszyć ich słów. Nie odrywając wzroku od Blake’a, upiłam kolejny haust koktajlu.

      Doskonale pamiętałam, jakie to uczucie, gdy Blake tak na mnie patrzył. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, bym traciła głowę. A kiedy mnie dotykał, stawałam w ogniu. Czegoś takiego doświadczyłam tylko z nim. Patrzeć teraz, jak uwodzi inną dziewczynę, wydało mi się karą za to, że odrzuciłam naszą miłość.

      Blake pochylił się, szepnął jej coś do ucha, aż dziewczyna poczerwieniała. Kiedy się odsunął, skinęła głową. Po chwili wstała, podobnie jak Blake. Na chwilę położył jej dłoń na plecach, a potem sięgnął po kulę i wyszedł z saloniku. Zapewne prowadził ją do swojego pokoju.

      Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Nie mogłam dłużej siedzieć w bezruchu, wstałam tak energicznie, że płyn ze szklanki wylał mi się na dłoń. Zaklęłam cicho i wytarłam ją o dżinsy. W tym samym momencie zrobiło mi się niedobrze. Mimo tego wypiłam koktajl do dna i bardziej zamaszyście, niż to było potrzebne, odstawiłam szklankę na stolik. Zachwiałam się, musiałam się podeprzeć.

      Cam przytrzymał mnie, żebym nie upadła.

      – Wszystko w porządku? – upewnił się Otis.

      Odwróciłam się do niego i Cama i skinęłam głową ze sztucznym uśmiechem.

      – Dzięki za drinka. Chyba już pójdę się położyć.

      Nie